1998: Sixteen

Renata Dąbkowska w trakcie występu na Eurowizji 1998, fot. Screen @Youtube

Występ i teledysk

Wybór reprezentanta

Telewizja Polska rozpisała konkurs, poprzez który wewnętrznie miała wskazać artystę, który będzie reprezentował Polskę w Wielkiej Brytanii. Jak pisała „Rzeczpospolita”, przeciwko brakowi czytelnych reguł wyłaniania reprezentanta przez TVP protestowała grupa polskich producentów fonograficznych. Argumentowali, że regulamin konkursu zakłada możliwość wyboru wykonawcy w trakcie publicznego koncertu, tak jak bywa to w innych krajach. Tymczasem decyzję podjęła pięcioosobowa komisja z TVP, nazywana przez gazetę „sądem kapturowym”. Jej szef, Wojciech Trzciński, podkreślał, że jest to rozwiązanie zgodne z regulaminem. Koncertu nie było, bo nie pozwalał na to poziom zgłoszonych piosenek. Odpierał również zarzuty producentów, że na wygraną piosenki zespołu Sixteen, nagrywającego dla firmy PolyGram, mógł mieć wpływ fakt, że pracuje tam jego syn Stanisław Trzciński.

Zaraz po ogłoszeniu decyzji komisji TVP, że do Birmingham pojedzie zespół Sixteen, w „Super Expressie” ukazał się artykuł, w którym ujawniono kulisy wyboru. Tabloid pisał:

„Cieszę się obłędnie, chociaż strach mnie obleciał. Reprezentować polską piosenkę to naprawdę wielka odpowiedzialność” – mówi Renata Dąbkowska, wokalistka zespołu.

Na festiwalu Eurowizji w Birmingham w Wielkiej Brytanii 9 maja Polskę reprezentować będzie zespół Sixteen. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, w rywalizacji odpadł zespół De Su oraz soliści, m.in. Kasia Stankiewicz i Mieczysław Szcześniak.

Do Renaty Dąbkowskiej, wokalistki zespołu, zadzwoniliśmy z gratulacjami.

– Dlaczego wybrano właśnie naszą piosenkę i zespół Sixteen? Nie mam pojęcia! Może dlatego, że ostatnimi czasy jakoś solistkom na Eurowizji się nie wiodło?

– Cieszę się obłędnie, chociaż – nie ukrywam – jest strach”.

Warto przypomnieć, że DeSu sukcesy święciło raczej w 1996 roku, choć w 1998 roku na rynku ukazał się album pt. „Uczucia”, który promował singiel „Imago Mundi”, trwający dokładnie trzy minuty. Kasia Stankiewicz z kolei przymierzała się do solowego projektu, który światło dzienne ujrzał w 1999 roku.

Od lewej: Artur Orzech, Stanisław Trzciński, Renata Dąbkowska, Wiesław Piregorólka, Małgorzata, osoba nieznana i Janek Witaszek w Birmingham, maj 1998, fot. archiwum prywatne Renaty Dąbkowskiej

Przygotowania do Eurowizji

Na dwa dni przed konkursem w telewizyjnej Jedynce wyemitowana została rozmowa Magdy Olszewskiej z przewodniczącym polskiego jury, Januszem Kosińskim. Zaprzeczył w niej doniesieniom prasowym, że brany był pod uwagę wybór publiczny.

„Jest to jeden z elementów, jedna z możliwości wyłaniania kandydatów do Eurowizji”. Telewizja Polska rozesłała do wszystkich firm płytowych w Polsce, do różnych prywatnych menadżerów, do prywatnych wykonawców propozycje nadesłania zgłoszeń. Zgłosiło się 38 wykonawców. W sumie w konkursie wewnętrznym wystartowało 45 piosenek i – jak bez kozery stwierdził przewodniczący prac komisji – „nie było z czego wybierać”.

„Zgłaszają się zespoły takie dance’owe, troszkę z pogranicza disco-polo i muzyki właśnie tanecznej. Uznaliśmy w gronie większym, że należy promować, pokazywać jednak ambitniejszą nieco sztukę. Zespół Sixteen takie normy spełnia, podobnie jak poprzedni nasi polscy wykonawcy, startujący w Eurowizji”.

„Po raz pierwszy widzowie, którzy oglądają nas za pośrednictwem nadajnika warszawskiego, usłyszą ten koncert w wersji stereo. Po raz pierwszy też to Państwo będą jurorami konkursu Eurowizji” – tymi słowami zwrócił się do widzów Piotr Kraśko, prowadzący przedeurowizyjne studio, w którym zaprezentowano zapasowe jury, które powołane zostało, gdyby system audiotele zawiódł.

W skład tego jury weszli:

  1. Marek Michalski
  2. Patrycja Kosiarkiewicz
  3. Olgierd Chrobak
  4. Aneta Jaworska-Rutkowska
  5. Jerzy Gach
  6. Majka Jeżowska
  7. Maria Koper
  8. Paweł Kostrzewa

Na konkursie

W składzie zespołu Sixteen znaleźli się:

Reakcje

„W rywalizacji nie liczyła się, niestety, polska grupa Sixteen” – pisał na łamach „Wprost” Roman Rogowiecki. „Generalnie w konkursie najbardziej podobają się łatwe, melodyjne piosenki, co szczególnie widać teraz, gdy głosują sami telewidzowie bez udziału ekspertów. Warto o tym pamiętać za rok i może lepiej wysłać kogoś takiego jak Shazza, niż poddawać się z góry, proponując zbyt ambitny repertuar, jak było w wypadku piosenek Steczkowskiej, Kowalskiej czy Jopek” – konkludował autor.

Dwa tygodnie po konkursie tygodnik „Antena” w rubryce „Badania Telemetryczne” donosił: pośród oferty telewizyjnej sobotniego wieczoru (09.05.1998) największym zainteresowaniem cieszyła się transmisja Konkursu Piosenki Eurowizji. W każdej minucie trzygodzinnego programu telewizję oglądało przeciętnie 4 mln 300 tys. widzów (śr. 12,41% widzów), tj. o milion więcej niż ogląda Jedynkę zwykle w soboty pomiędzy godziną 21:00 a 24:00. Zastanawialiśmy się, czy występ polskiego zespołu bądź izraelskiej piosenkarki (która wzbudziła tyle kontrowersji) przyciągnie więcej widzów przed telewizory. Jednak tak nie było. Najogólniej, zainteresowaniem widzów cieszył się cały konkurs.

Po konkursie Renata Dąbkowska wspominała m.in. o napiętej relacji między nią a autorką tekstu eurowizyjnej propozycji i mówiła wprost, że działalność zespołu w dużej mierze była oparta na czymś, co nazwała praktykami sekciarskimi, związanymi z podporządkowywaniem sobie innych członków grupy. Gdy ktoś zachowywał się nie po myśli Olgi Pruszkowskiej, szykanowała go przed kolegami z zespołu.

„Na Eurowizji w 1998 roku powiedziała jednemu z moich przyjaciół, że kto się ze mną zetknie, ten umrze. Zaraz potem wylała mu się gorąca kawa na spodnie, więc usłyszał, że to ostrzeżenie. No i miał chłopak dowód! (śmiech)”, mówiła w wywiadzie dla „Gali”.

„Taki konkurs to straszna odpowiedzialność. Miałam przekonanie, że dopóki wszystko w zespole będzie ok, to nie ma się czego obawiać.  Ale ludzie z zespołu skarżyli się do PolyGramu, że za dużo gadam i przez to tracę głos. Próba przed koncertem wypadła super, przez chwilę w zespole panowała fajna atmosfera. Ale przed samym występem Olga szepnęła mi do ucha, że wszystkie krzywdy, jakie człowiek wyrządził, spadną na niego… Nie pamiętam nawet samego występu, widziałam go tylko raz na wideo. To była klęska”, stwierdziła w innym wywiadzie.

Renata Dąbkowska tuż po zejściu ze sceny w Birmingham, fot. archiwum prywatne artystki

Ciekawe wypowiedzi

– W filmowej baśni o Twojej karierze teraz nastąpiłby moment kulminacyjny: nagle dzwoni telefon…
…ja podnoszę słuchawkę – i tak dalej… Zadzwonił 17 lutego. Telefonował menadżer z wiadomością, że mam reprezentować Polskę na festiwalu Eurowizji.

– Uwierzyłaś od razu?
Skąd, pomyślałam, że mnie nabiera. Odpowiedziałam: „Fajnie”. I tyle. Ale potem zdałam sobie sprawę, że to chyba jest serio. I tak się przejęłam, że w nocy przyśniła mi się Eurowizja. Wchodzę na scenę, zaczynam śpiewać i – obudziłam się… Na drugi dzień zaczęła się huśtawka: stres pomieszany z euforią. I tak jest cały czas.

– Próbowałaś się dowiedzieć jak ten festiwal przebiega?
Tak, trochę już wiem. Publiczność jest super, przyjmuje wszystkich życzliwie. To mi doda pewności siebie. Na pewno nie ucieknę ze sceny. To trochę tak jak z urodzeniem dziecka – kiedy przychodzi ten moment, to się po prostu rodzi. Organizacja festiwalu jest podobno świetna, wszystko chodzi jak w zegarku. Podczas każdej próby nagrywa się kasetę wideo, potem ją oglądamy i możemy zgłaszać uwagi. W tym roku wprowadza się też ważną zmianę: jury będzie tylko w rezerwie. Mają dzwonić słuchacze z całego świata i głosować na wybraną piosenkę w systemie audiotele. Nie mogę jednak liczyć na głosy z Polski, bo nie wolno głosować na piosenkę z własnego kraju. A gdyby audiotele zawiodło – werdykt wyda jury.

– Kto Wam pomaga w przygotowaniach do wyjazdu?
Całe grono ludzi. Stylista przywiózł nam do studia tonę przeróżnych ciuchów, wybieraliśmy kostiumy metodą prób i błędów. Gdyby to zależało ode mnie, wymyśliłabym coś śmiesznego, ale rozumiem, że jest to występ prestiżowy. Dla mnie wybraliśmy w końcu krótką jasną sukienkę na ramiączkach. Dobrze się w niej czuję i pasuje do piosenki – lekkiej, radosnej. Trudniej ubrać chłopaków z zespołu. Jeden jest wysoki, potężny, drugi niski. Ale stylista na pewno coś wymyśli.

– Boisz się tego występu?
Nie, dlaczego miałabym się bać? Będę przecież śpiewała to, co lubię. Każda nasza kompozycja zawiera jakieś wpływy folkowe albo mieszamy style. Miksujemy instrumenty: skrzypce, flet z folkowym brzmieniem. Lubię również jazz i bluesa, ale naszą muzykę bardziej. A czy będziemy się podobać? Nie wiem. Wszystkiego się spodziewam i na nic specjalnie nie liczę.

Viva!, nr 10/1998, str. 28-30, Wszystkiego się spodziewam, na nic nie liczę, autor: Anna Luborzycka

Formacja Sixteen na scenie w Birmingham

Wywiady z reprezentantem

Fragmenty wywiadu z Renatą Dąbkowską, wokalistką Sixteen, z okazji 25-lecia Polski na Eurowizji. Pełny wywiad dostępny w zakładce Wywiady.

Co się stało, gdy już wiedzieliście, że zostaliście czwartym z kolei reprezentantem Polski, jak wyglądał czas przygotowań?
– Czuliśmy się bardzo wyróżnieni. Dużo było pracy, nagrania, wywiady, artystyczna proza życia, tylko nie tak wirtualnie jak dziś. Wtedy trzeba było jechać w tzw. press tour lub godzinami siedzieć i udzielać wywiadów przez telefon, pamiętam osiem godzin odpowiadania na podobne pytania… Baaaardzo twórcze, na ile sposobów można przekazać tę samą informację, ile zdań można sformułować z użyciem tych samych słów. Mnie jako frontmance towarzyszyły dodatkowo emocje związane z typowo kobiecymi rozterkami. Wybór sukienki, dyskusje z Kasią Kanclerz: krótka, długa… Ona wolała krótką, ja długą. Stanęło na moim ufff…(śmiech). Zakochałam się w przepięknej, delikatnej, dziewczęcej sukni i przepadłam. Do krótkich kiecek dorastam dopiero teraz. Wtedy wiedziałam, że będę jak spętana.
Na szczęście, jak to między dwiema konkretnymi kobietami, które wiedzą, czego nie chcą, wszystko udało się pięknie domówić. I pojechaliśmy.

Jakie były relacje z Telewizją Polską i wytwórnią? Kto nad wszystkim czuwał?
– Myślę, że kwestią teledysku zajęła się Telewizja Polska, promocją medialną Universal. O sprawach formalnych nie mam zbyt dużej wiedzy, na mnie spadł miły ciężar promowania i reprezentacji kapeli oraz zdarzenia.

Jechaliście do Birmingham z dużymi oczekiwaniami czy staraliście się nie kalkulować?
– Wszystkiego się spodziewam i niczego nie oczekuję, tak odpowiedziałam jednemu z dziennikarzy, i tak naprawdę było. Dla młodej, świeżej na rynku artystki było to miłe, stresujące zaskoczenie i wielka odpowiedzialność w jakimś zakresie, żeby stanąć na świeczniku.

Kto jeszcze Wam towarzyszył na miejscu?
– Był z nami Wiesław Pieregorólka, Stanisław Trzciński, Artur Orzech i ktoś z telewizji…Chyba?… Tak właśnie pamiętam fakty, jestem osobą od emocji (uśmiech). Działo się, na tydzień przed konkursem były próby, wizyty, spotkania integracyjne, w których uczestniczyliśmy. Pamiętam, że na miejscu głośno mówiło się o zakładach bukmacherskich, że mamy czwarte, że już trzecie miejsce… Mnie to stresowało, bo nikt chyba nie lubi czuć się jak koń w gonitwie.

Co najbardziej zapamiętała Pani z udziału w Eurowizji?
– Poziom przygotowania tego przedsięwzięcia, profesjonalizm… Będę powtarzać to do znudzenia! (śmiech) W roku, w którym my broniliśmy biało-czerwonych barw, Izrael reprezentowała Dana International, późniejsza zwyciężczyni widowiska. To była nowa rzeczywistość, skandale, plotki, jej pojawienie się zawsze budziło zainteresowanie… Chyba nigdy nie widziałam kobiety, która by tak obnosiła się z kobiecością. To było piękne i intrygujące!

Gdy rozważano wybór piosenki na Eurowizję, kto miał na to największy wpływ?
– Utwór powstał specjalnie na tę okazję, myślę, że na fali „Wenus” został skomponowany z dodatkiem irlandzkich klimatów, chyba za The Corrs? Liderem był Jarek Pruszkowski, wspólnie z telewizją i wydawcą płyty zadecydowali o wyborze. Szczerze, nie bardzo się tym interesowałam i nie angażowałam zbyt mocno, miałam na głowie promocję medialną a w sercu mój mały skarb, córkę Zuzannę (uśmiech).

Więcej na ten temat

Exit mobile version