Eurowizja 2022 już za pięć miesięcy, a my tymczasem wkraczamy w jeden w najciekawszych i najintensywniejszych okresów w roku. Preselekcje nadchodzą wielkimi krokami, a kolejne kraje publikują utwory i nazwiska potencjalnych kandydatów.
Dzisiaj redaktorzy naszej redakcji, chcą się z Wami podzielić oczekiwaniami co do najbliższego czasu: na które preselekcje czekają najbardziej, jakie, naszym zdaniem, style i gatunki będą dominować oraz na kogo tak naprawdę czekamy. Czy nasi faworyci dostaną szansę aby stanąć na scenie w Turynie?
Eurowizja 2022 – sezon preselekcyjny – nasze opinie
Kamil Polewski:
Po zeszłorocznym skromnym sezonie selekcyjnym w tym roku wracamy do dużo większych emocji, a ja bardzo jestem ciekawy preselekcji, które wracającą po przerwie jeszcze dłużej niż rok: w Hiszpanii, Niemczech i Macedonii Północnej – trzymam kciuki, żebyśmy byli nimi zadowoleni. Osobiście najbardziej czekam na eliminacje we Francji oraz fińskie Uuden Musiikin Kilpailu, ponieważ w ubiegłym roku były to jak dla mnie preselekcje mocno odstające jakością i różnorodnością od reszty państw – oby i w tym roku poziom nie zawiódł oraz przełożył się na kolejne sukcesy Francuzów i Finów w maju. Czekam też na niepowtarzalny klimat eliminacji portugalskich oraz oczywiście, Sanremo we Włoszech. Liczę też na islandzkie sensacje, ponieważ w 2019 i 2020 roku było w nich kilka bardzo kreatywnych i nietypowych propozycji. Może i tym razem Islandia postawi na coś zaskakującego.
Co raz mniej ekscytuję się Szwecją, Norwegią i Estonią – z roku na rok ich konkursy stają się bardziej przewidywalne, sztampowe, rozmijające się z trendami i lokalnymi, i europejskimi. Z sympatii dla tych państw i niektórych artystów pewnie będę je oglądał, ale bez takiego zachwytu ich rozmachem, jak w poprzednich latach. Muzycznie liczę przede wszystkim na dużą dawkę oryginalności, lokalności, kreatywności, różnorodności i prawdziwych emocji – to one najlepiej sprawdziły się w Rotterdamie i powędrowały do czołówki tabeli. Niestety, zauważam trend powrotu do brzmień z lat 2000-2010, co osobiście mnie przeraża, ponieważ zdecydowanie nie jestem fanem takich rozwiązań i nie chciałbym powrotu do kiczowatej stylistyki tamtych czasów. O wiele bardziej podobała mi się obecna w poprzednich latach moda na styl lat 80. i również na perełki w tym guście liczę w tegorocznych preselekcjach.
Bartłomiej Kłak:
O ubiegłorocznym ubogim sezonie preselekcyjnym zapominamy. Na szczęście ten rok przyniesie nam kilka ciekawych widowisk w niektórych państwach. Ja osobiście czekam na duńskie i szwedzkie preselekcje. Mam nadzieję, że w DMGP ponownie pojawi się orkiestra na żywo. Taki zabieg dodaje uroku dla całego występu artysty. Marzę też o jakimś spektakularnym powrocie, np. Emmelie de Forest. Jeżeli chodzi o Melodifestivalen to znamy już tegoroczną stawkę. Bardzo mi się ona podoba i z niecierpliwością czekam na show Anny Bergendahl czy Johna Lundvika. Melfest to jest coś więcej niż preselekcje. Za każdym razem bawi mnie szwedzki humor, zachwyca mnie cała organizacja i to, że co sobotę całe widowisko jest w innym mieście.
Maciej Sychowiec:
Sezon preselekcyjny wraca pełną parą po okrojonym zestawie z zeszłego roku. Z pewnością ciekawymi nowościami jest festiwal w Benidorm ora macedońskie preselekcje. W przypadku tych pierwszych, dobrze widzieć, kiedy duży rynek muzyczny stawia na uporządkowaną platformę. Pytanie jak długo Hiszpanie pozostaną w wytrwali. Natomiast Macedonię czekają pierwsze selekcje od 7 lat.
Niezmiennie czekam na Uuden Musiikin Kilpailu oraz Sanremo. Jeśli chodzi o Finlandię, to liczę na to, że powtórzą lokalny sukces i będą dalej budować swoją pozycję jako najważniejsze wydarzenie muzyczno-telewizyjne w kraju. Fakt, że bilety na show rozeszły się w mgnieniu oka mówi sam za siebie. Ciekaw jestem co zaserwują gospodarze. Tutaj jednak spodziewam się niezmiennej jakości i abstrakcyjnych wywiadów w samym środku widowiska.
Niestety nie czekam na Melodifestivalen oraz Melodi Grand Prix. Rozjazd szwedzkich preselekcji z lokalnym rynkiem jest z roku na rok co raz większy , a przez to tworzy oderwaną od rzeczywistości bańkę. Niestety spodziewam się, że norweski odpowiednik będzie powielać najgorsze schematy swojego wschodniego sąsiada.
W końcu, spodziewam się, że muzycznie będą dominować trendy bliskie włoskim zwycięzcom. Jednocześnie, możemy zauważyć już obecne zjawisko nostalgii za brzmieniami z pierwszych lat XXI wieku do sfery eurowizyjnej. To zjawisko jest już obecne w niektórych preselekcjach.
Mieszko Czerniawski:
Tak jak reszta – bardzo cieszę się na myśl, że ten sezon selekcyjny będzie dużo bardziej obfity i powróci szereg formatów, zawieszonych w 2021 roku.
Selekcje, na które najbardziej czekam to norweskie Melodi Grand Prix. Bardzo liczę na to, że NRK podtrzyma zeszłoroczny poziom i zaprezentuje nam bardzo różnorodny przekrój gatunków muzycznych i wykonawców. Jestem ciekawy selekcji w Hiszpanii i na Ukrainie. Te pierwsze są nowym formatem, mają potencjał, a Hiszpanie szumnie zapowiadają nowe podejście do Eurowizji. Z kolei Vidbir przechodzi do innej stacji – pytanie, czy zachowa dotychczasową jakość i co się zmieni?
W kategorii guilty pleasure – zacieram ręce na przesłuchania do O Melodie Pentru Europa. Kwadratowy angielski, fałszujący artyści, motywy wschodnio-orientalne i piosenki, które zatrzymały się w czasie co najmniej dwie dekady temu. Jak tu nie kochać takich selekcji?
Maria Baładżanow:
Chyba nikogo nie zdziwi, jeżeli powiem że najbardziej czekam na preselekcje krajów skandynawskich. Mimo wielu zarzutów, że stawka tych konkursów (norweskie Melodi Grand Prix, szwedzkie Melodifestivalen czy nawet i fińskie Uuden Musiikin Kilpailu) nie jest tak silna jak kiedyś – dalej uważam, że warto czekać i oglądać. Ogromnie ciekawa jestem również festivalu Benidorm, który wyłoni reprezentanta na Eurowizję 2022 właśnie w ten sposób. Stawka jest już znana, a ja niecierpliwie czekam na show na żywo. Z pewnością obejrzę również włoskie San Remo czy francuskie Destination Eurovision.
Co do trendów – na pewno wielu artystów zainspiruje się twórczością i ogromnym sukcesem zespołu Måneskin. Myślę, że usłyszymy też sporo klubowo – radiowych rytmów (które dominują już chociażby w potencjalnych utworach Polski), oraz sporo indie – ballad. Może po sukcesie zeszłorocznych artystów z Ukrainy, Francji i Szwajcarii – będziemy mieli wysyp ciekawych prezentacji w językach ojczystych? Jestem bardzo ciekawa co przyniesie ten sezon, bo Eurowizja wydaje się zmieniać z miesiąca na miesiąc!
Eurowizja 2022: co wiemy?
Eurowizja 2022 odbędzie się w dniach 10-14 maja 2021 roku. Na organizatora widowiska wybrano położony u podnóża Alp Turyn. Koncerty odbędą się w hali Pala Alpitour, która podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2006 roku gościła mecze hokeja na lodzie. Wciąż nie znamy jednak szczegółów dotyczących gospodarzy konkursu.
Europejska Unia Nadawców (EBU) opublikowała również listę wszystkich krajów, które wezmą udział w konkursie. Na scenie w Turynie zaprezentuje się 41 państw – wśród nich jest także Polska. Nie obyło się również bez miłej niespodzianki. Do stawki konkursowej powracają Armenia i Czarnogóra. W półfinałach usłyszymy zatem łącznie 36 propozycji, a w finale wyłącznie 25.
Swojego reprezentanta wybrało już aż siedem krajów. Są to Albania, Belgia, Bułgaria, Czechy, Grecja, Gruzja i Holandia. Z całą pewnością we Włoszech nie zobaczymy reprezentanta Białorusi, której nadawca został wykluczony z grona członków Europejskiej Unii Nadawców. Wiele krajów decyduje się na organizację selekcji, które zawieszono ze względu na pandemię i wewnętrzny wybór reprezentantów z odwołanej Eurowizji 2020. Po przerwie powracają finały narodowe w Australii, San Marino, Łotwie, Macedonii Północnej czy w Słowenii.