Eurowizja 2022 była drugą z rzędu edycją, podczas której można było wykorzystać chórki z taśmy. Zaczynają się jednak pojawiać głosy, że ten etap Eurowizji powinien być już za nami – w końcu wokal to jeden z ostatnich autentycznych elementów konkursu. Czy naprawdę jesteśmy skazani na melodifestiwalizację Eurowizji? I dlaczego Eurowizja 2023 powinna być inna od tych poprzednich?
Po odwołaniu Eurowizji w 2020 roku, Europejska Unia Nadawców zdecydowała się na zmianę zakazu puszczania partii wokalnych z tzw. playbacku. Nie dotyczyło to oczywiście głównych reprezentantów. Producenci konkursu dodali, że ta reguła została wprowadzona na próbę. Aktualizacja regulaminu miała umożliwić nadawcom publicznym ograniczenie liczby osób w delegacji. W czasie, gdy społeczeństwo nie miało ani wyrobionej zbiorowej odporności, ani dostępu do powszechnych szczepień na koronawirusa, takie rozwiązanie miało sens. Ale przez dwa lata wiele się zmieniło! Jednym z głównych zwolenników powrotów do starych zasad jest reprezentant Islandii na Eurowizji 2020 i 2021 – Daði Freyr.
Próbują tego od dwóch lat i uważam, że to czas, aby Eurowizja przestała pozwalać na używanie wokali w ścieżce dźwiękowej. To po prostu nie jest interesujące. Chcę wiedzieć, kto jaki ma wokal na żywo, ale może to tylko ja tak myślę.
Daði Freyr, reprezentant Islandii na Eurowizji 2020 i 2021
Trudno się z nim nie zgodzić! W ciągu tych dwóch lat mogliśmy być świadkami kilku przekrętów wokalnych. Przykładów jest wiele. Albina z Chorwacji dograła do chórku swoje wokale, przez co wielu fanów zarzucało jej playback. Natalia Gordienko z Mołdawii wzbudziła podejrzenia, gdy zaśpiewała swój bardzo długi dźwięk pod koniec Sugar… praktycznie bez wysiłku. Także i w tym roku mogliśmy mieć kilka wątpliwości w przypadku występów takich wykonawców jak Subwoolfer z Norwegii czy We Are Domi z Czech.
Eurowizja 2023: pieniądze vs. autentyczność
Jednym z argumentów za chórkami z taśmy był naturalnie czynnik finansowy. Delegacje ograniczały liczbę osób w delegacji, oszczędzając na tym pieniądze. Ale nie do końca. Może i faktycznie na scenie nie było już chórzystów, ale w zamian otrzymaliśmy tancerzy. Dołóżmy do tego często zaawansowane technologie i efekty wizualne. Podliczając to wszystko, otrzymamy o wiele wyższy rachunek. W tym roku przykładami są choćby Ronela Hajati z Albanii i Chanel z Hiszpanii. Przypomnijcie sobie teraz występy Erica Saade (Szwecja 2011) czy Benjamina Ingrosso (Szwecja 2018). Efekciarskie? Owszem. Dobrze wyglądały w obrazku? Jak najbardziej. Słabe wokale? Jeszcze jak! I wyobraźcie sobie, że dostają chórki z taśmy. Z pewnością zajęliby jeszcze wyższe miejsca, bo Szwedzi zaoszczędzone pieniądze mogliby wydać na dodatkowe ulepszenie występu.
Z drugiej strony mamy autentyczność. W 2019 roku pod koniec drugiego półfinału występowały po sobie Macedonia Północna i Azerbejdżan. Różnica między nimi była gigantyczna. Od Tamary Todewskiej biła prawda i szczerość. Prezentacja Chingiza z drugiej strony aż krzyczała: produkt! To oczywiście przykład jeszcze sprzed wprowadzenia chórków z taśmy. Ale spójrzcie na ostatnie dwa lata. Måneskin, Barbara Pravi, Konstrakta czy Maro. Im nie był potrzebny playback. A chórki na żywo tylko dodały klimatu.
Eurowizja 2023: koniec z orkiestrą, koniec z wokalami?
Na Eurowizję 2023 przypadnie równo 25 lat od ostatniego użycia orkiestry w konkursie. Osobiście marzę o jej powrocie. Trudno sobie wyobrazić, np. orkiestrową wersję Give That Wolf a Banana, więc oczywiście nie wymagałbym orkiestry przy każdej piosence. Raczej optowałbym po prostu za orkiestrą jako opcją. Ileż to wspaniałych piosenek mogłoby być jeszcze piękniejszymi! A dlaczego wspomniałem na początku o melodifestiwalizacji Eurowizji? Najpierw zniknęła tam orkiestra, od lat też nie ma już chórków na żywo. A jak już się pojawią, to jest to naprawdę święto. Z Melodifestivalen Eurowizja przejęła też poniekąd system głosowania, przyjęty w 2016 roku (punkty od jurorów i telewidzów podawane osobno). Czy parafraza słów Nataszy Urbańskiej dość Szwedów gdzieś tam jest za mocna? Być może. Ale dobrze oddaje klimat szwedzkiej dominacji w Konkursie Piosenki Eurowizji…
Eurowizja 2023: co wiemy?
Na ten moment Eurowizja 2023 odbędzie się w Ukrainie, co jest rezultatem wygranej grupy Kalush Orchestra w Turynie. Wśród proponowanych lokalizacji są m.in. Mariupol, Kijów czy Lwów. W sumie dziewięć państw zadeklarowało udział w kolejnej edycji konkursu, a część z nich rozpoczęła już przygotowania. To m.in. Cypr, który wybierze reprezentanta za pomocą talent-show, czy Hiszpania i San Marino, które będą kontynuować rozpoczęte w tym roku formaty selekcyjne. Możliwy jest powrót Monako lub Turcji, z którą EBU prowadzi rozmowy. Najprawdopodobniej nie zobaczymy uczestników z Bośni Hercegowiny, Słowacji, a możliwe, że z udziału wycofa się także Macedonia Północna.