Choć Eurowizja 2022 zakończyła się prawie tydzień temu, temat konkursu wciąż rezonuje w mediach i środowisku fanów. Wszystko za sprawą unieważnionego głosowania jurorów w sześciu krajach, w tym Polsce. Po komunikacie Europejskiej Unii Nadawców wyjaśniającym nieprawidłowości w głosowaniu, niektórzy nadawcy ponownie zabrali głos. Pojawiają się poważne oskarżenia i odważne deklaracje.
Przypomnijmy, w momencie ogłoszenia wyników finału Eurowizji 2022 Europejska Unia Nadawców (EBU) wydała oświadczenie, w którym poinformowała o anulowaniu głosów jurorskich w sześciu krajach, które wzięły udział w drugim półfinale. Wykryto bowiem niepokojący model głosowania. W kolejnych dniach nadawcy publiczni z krajów objętych aferą z wynikami publikowali swoje stanowiska, apelując do EBU o wyjaśnienie sytuacji. Jednym z nich była Telewizja Polska. W czwartkowe popołudnie organizacja odpowiedziała na wezwanie, pokazując na przykładach stronnicze głosowanie. To nie przeszło bez echa w Czarnogórze, Rumunii i San Marino.
Czarnogóra: trudno uniknąć powtórzeń
Czarnogórski nadawca RTCG wydał komunikat, w którym zaprzecza jakimkolwiek złym intencjom i chęciom manipulacji wynikami głosowania. Władze stacji podkreślają, że opisana przez EBU sytuacja nie dotyczy Czarnogóry, a zawarte w oświadczeniu wnioski oparte są nie na faktach, a na nietrafnych założeniach. Jak tłumaczy RTCG, przy tak małej liczbie krajów mogą zdarzyć się podobne wyniki głosowania. Czarnogórcy oparli swoją opinię na przykładach Belgii, Estonii i Szwecji, które również przyznały sobie nawzajem podobną liczbę punktów. Szkopuł w tym, że wszystkie te kraje zdobyły porównywalne wyniki we wszystkich krajach głosujących w drugim półfinale.
San Marino: Eurowizja zarządzana jest w sposób nieco autorytarny
Także sanmaryński nadawca odpowiedział na oświadczenie EBU. W swoim komunikacie SM RTV wskazuje na rozczarowanie postawą Europejskiej Unii Nadawców. Telewizja zarzuca organizacji brak partnerskiego traktowania i opublikowanie swojego stanowiska bez wcześniejszego poinformowania o nim nadawców zaangażowanych w aferę z głosowaniem. Zdaniem nadawcy to zachowanie nieco autorytarne, nieprowadzące do dialogu między członkami EBU.
San Marino zarzuca EBU brak odpowiedzi na kluczowe pytania mające na celu wyjaśnienie sytuacji. Zdaniem nadawcy z jednej strony organizacja zanegowała w bezpośrednich kontaktach nieprawidłowości w głosowaniu, natomiast potwierdziła je w komunikacie prasowym. Z drugiej strony na pytanie, dlaczego komplet głosów z krajów z anulowanym jury w drugim półfinale został przyznany Szwecji (sześć 12) i Australii (sześć 10), EBU miała odpowiedzieć – bo mieli najlepsze piosenki. SM RTV nie rozumie również, dlaczego nie objaśniono, w jaki sposób wyliczono zapasowe głosy.
Rumunia: Eurowizja bez naruszeń
Jeszcze ostrzej sprawę stawiają Rumuni, którzy w piątkowe popołudnie opublikowali wyczerpujące stanowisko w odpowiedzi do zarzutów EBU. W wypowiedzi władz TVR widać rozgoryczenie sytuacją i sposobem komunikacji, w jaki próbuje się wyjaśnić powstałą aferę. Nadawca nie czuje się potraktowany po partnersku, a całego skandalu można było uniknąć, kontaktując się z przedstawicielami od razu po zakończeniu próby jurorskiej drugiego półfinału.
Dodatkowo Rumuni odsłaniają kulisy i wskazują na mechanizmy prewencji, które EBU zastosowała po czwartkowym półfinale. Podczas finału w każdym z sześciu krajów jurorów nadzorowali specjalni wysłannicy Europejskiej Unii Nadawców. Ci w Rumunii mieli stwierdzić, że nie doszło do naruszenia zasad. W związku z tym na początku ogłaszania wyników jury Martin Österdahl powiedział, że wszystkie głosy jury są ważne.
Eurowizja 2023 bez Rumunii?
Jednocześnie TVR przychyliła się do argumentu wysuniętego przez nadawcę z Czarnogóry. W treści swojego oświadczenia zwróciła uwagę na wymianę punktów w drugim półfinale między Australią, Belgią i Szwecją. Co więcej, telewizja uważa, że to podwójnie niesprawiedliwe. Nie dość, że nie ukarano innych, to jeszcze przyznano im dodatkowe punkty na podstawie zastępczego głosowania.
Największe kontrowersje budzi jednak kłamliwa informacja o problemach technicznych z połączeniem z Rumunią, podana podczas finału. Jak twierdzi TVR, nie było problemów technicznych umożliwiających podanie głosów. Prezenterka Eda Marcus była gotowa do wejścia na żywo. Ostatecznie do połączenia nie doszło, gdyż zdaniem nadawcy rumuńskiego EBU chciała podać zastępcze wyniki głosowania w Rumunii. Wszystkie powyższe starcia i nieporozumienia przekładają się na to, że Eurowizja 2023 może odbyć się bez udziału Rumunii.
Niniejsza sytuacja ma wpływ na straty wizerunkowe nadawcy publicznego, dlatego przedstawiciele TVR zastanawiają się nad wycofaniem Rumunii z kolejnych edycji Eurowizji i skierowaniem sprawy do sądu przeciw organizatorom wydarzenia.
TVR w komunikacie dot. Eurowizji
Eurowizja 2023: co wiemy?
Na ten moment Eurowizja 2023 odbędzie się w Ukrainie, co jest rezultatem wygranej grupy Kalush Orchestra w Turynie. Wśród proponowanych lokalizacji są m.in. Mariupol, Kijów czy Lwów. W sumie dziewięć państw zadeklarowało udział w kolejnej edycji konkursu, a część z nich rozpoczęła już przygotowania. To m.in. Cypr, który wybierze reprezentanta za pomocą talent-show, czy Hiszpania i San Marino, które będą kontynuować rozpoczęte w tym roku formaty selekcyjne. Możliwy jest powrót Monako lub Turcji, z którą EBU prowadzi rozmowy. Najprawdopodobniej nie zobaczymy uczestników z Bośni Hercegowiny, Słowacji, a możliwe, że z udziału wycofa się także Macedonia Północna.