Bośniacy tłumaczą się z eurowizyjnej porażki

Deen, Dalal, Ana i Jala pierwszymi reprezentantami Bośni i Hercegowiny, którzy nie awansowali do finału Eurowizji. 

Bośnia i Hercegowina powróciła do eurowizyjnej rywalizacji po paru latach przerwy, a wszystko to za sprawą ekipy złożonej z Deena (reprezentował kraj w 2004 roku), Dalal, Any Rucner i rapera Jali. Wspólnie wykonali utwór „Ljubav je” po bośniacku i zaprezentowali na scenie całe show mające na celu przekazanie Europie bośniackiego stanowisko w sprawie kryzysu uchodźców. Niestety, nie wszyscy zrozumieli przesłanie występu, a wielu widzów uznało prezentację sceniczną za kiczowatą. Ostatecznie Bośnia i Hercegowina nie awansowała do finału, zajmując 11. miejsce w półfinale. Chociaż widzowie chcieli zobaczyć Deena i spółkę w finale (8. miejsce w televotingu), to jednak jurorzy przyznali kwartetowi niskie, 14. miejsce. Sukces w głosowaniu widzów Bośniacy zawdzięczają głównie krajom b. Jugosławii (Chorwacja i Czarnogóra) oraz państwom, gdzie mieszka sporo ich rodaków (Szwecja i Austria). Te cztery kraje przyznały po 12 punktów, co łącznie daje ponad 60% wszystkich głosów.

Chociaż odpadli już we wtorek, cała ekipa bośniacka została w Sztokholmie do samego końca, a w środę po przegranym półfinale Deen wystąpił nawet w Euroclubie podczas imprezy OGAE International. Do Tuzli wrócili samolotem tanich linii lotniczych, a na lotnisku od razu spotkali się z dziennikarzami. Deen stwierdził, że i tak czuje się zwycięzcą, bo udało mu się przywrócić Bośnię konkursowi, co przez parę lat nie było możliwe z powodu trudnej sytuacji finansowej telewizji BHRT. „Muszę przyznać, że Eurowizja sporo się zmieniła od 2004 roku. To już nie jest konkurs piosenki, a rywalizacja potęgi, pieniądza i technologii” – dodaje z goryczą.

Jako powód porażki Bośniak podaje głównie brak funduszy i porównuje skromną ekipę z Sarajewa do delegacji rosyjskiej, która na występ Sergeya Lazareva wyłożyła 17,5 mln euro. „Mówi się, że scenografia była uboga i że nie wykorzystaliśmy tego, co scena w Sztokholmie oferowała. Nie zrobiliśmy tego, bo to wiązało się z dodatkowymi kosztami. Na przykład złoty deszcz kosztuje 30 tys. euro, grafika 20 tys. euro itd. Wiele występów kosztowało ponad 100 tys. euro, a to był prawie cały nasz budżet” – stwierdził reprezentant BiH, który jest dumny z faktu, że Bośniacy jako jedyni (poza zwycięską Ukrainą) pojechali na Eurowizję z ważnym przesłaniem społecznym.

Szefowa delegacji Bośni i Hercegowiny Lejla A. Babović chyba bardzo źle znosi porażkę swojego kraju, bo o sabotaż oskarżyła…Dejana Kukricia, komentatora eurowizyjnego BHRT i jej poprzednika, jeśli chodzi o funkcję delegacyjną. Babović stwierdziła (chociaż sama transmisji nie śledziła), że Kukrić nieprofesjonalnie zapowiadał występ Deen i Dalal. „To żałosne, bo koledzy powinni zachowywać się profesjonalnie, bez względu na to, kto reprezentuje ich kraj i czy ten utwór się podoba czy też nie„. Na komentarz oskarżonego nie trzeba było długo czekać. Kukrić twierdzi, że to Babović powinna wziąć odpowiedzialność za klęskę ekipy, którą dowodziła. „Jako długoletni komentator eurowizyjny, a robię to już od 16 lat, oraz ten, który najdłużej dowodził delegacją w czasie, gdy odnosiliśmy wiele sukcesów, zawsze przechodziliśmy do finału i prawie zawsze zajmowaliśmy miejsca w top10 oraz jako były członek Grupy Referencyjnej EBU, mam swoje referencje, doświadczenie i prawo do tego. by komentować czy coś jest dobre czy złe. Występ BiH zapowiedziałem profesjonalnie, a po zakończeniu utworu wyjaśniłem koncepcję występu. Powodu do euforii czy zachwytów naprawdę nie było” – mówi Kukrić.

Ze względu na trudną sytuację finansową stacji BHRT udział Bośni i Hercegowiny w Eurowizji 2017 będzie możliwy jedynie wtedy, gdy do konkursu zgłosi się wykonawca gotowy sam ponieść koszt uczestnictwa i delegacji.

Źródło: Dnevni Avaz, Klix.ba, fot. klix.ba 

Exit mobile version