To pierwszy Konkurs Piosenki Eurowizji od 2000 roku, w którym wystąpi tak mało państw byłej Jugosławii. Jak poradzą sobie reprezentanci tych krajów?
Na początek parę dat – w 1961 roku na Eurowizji debiutuje Jugosławia, stając się najbardziej wschodnim Zachodem i najbardziej zachodnim Wschodem muzycznej Europy. W 1989 roku federacja pierwszy i jedyny raz zdobywa Grand Prix, parę lat później się rozpada, a już w 1993 roku w konkursie debiutują trzy państwa (w bólach) powstałe na zgliszczach Jugosławii. W 2004 roku ex-Jugosławia po raz pierwszy pojawia się na eurowizyjnej scenie w całości – w postaci pięciu państw. Już w 2007 roku Serbia staje się pierwszym post-jugosłowiańskim krajem, który wygrywa konkurs. W 2013 roku wszystkie pięć startujących krajów b. Jugosławii (brakuje Bośni) widzowie i jurorzy odrzucają w półfinałach – Europa po raz pierwszy ogląda finał bez wykonawców z tego regionu. W tym roku do ESC przystąpią jedynie trzy kraje – Czarnogóra, Macedonia i Słowenia. Pierwszy raz od 2000 roku jest ich tak mało, a poza tym brakuje tych mocniejszych – Chorwacji (której wykonawcy rządzili jugosłowiańskimi selekcjami do ESC), Serbii (która swoimi etnicznymi brzmieniami zachwycała Europę) i Bośni (która jako jedyna nie przepuściła od 2004 roku ani jednego finału). Mamy w zamian za to Czarnogórę, której lepiej szło, gdy nie była niepodległym państwem, a jej wokaliści reprezentowali Jugosławię czy konfederację tworzoną z Serbią. Jest Macedonia, której dobra passa skończyła się wraz ze zmianą formatu ESC w 2008 roku. Trzecim krajem jest Słowenia, zazwyczaj przegrywająca batalię o punkty sąsiedzkie z wszystkimi pozostałymi republikami.
Jako pierwsza utwór na ESC 2014 zaprezentowała Macedonia. Podobnie jak w 2012 roku postawiono tam na popularną wokalistkę pop-rockową, znaną i lubianą nie tylko ze względu na muzykę ale i styl bycia. Tijana Dapčević i Kaliopi mają ze sobą wiele wspólnego, ale czy utwór Tijany osiągnie tak duży sukces jak „Crno i belo”, które zaczęło zachwycać dopiero na próbach w Baku? Podjęto decyzję, że utwór „To the sky” wykonany będzie po angielsku. Czy to dobra decyzja, przekonamy się w maju. Warto wspomnieć, że ostatnią reprezentantką kraju, która śpiewała utwór w całości po angielsku była siostra Tijany – Tamara („Let me love you” 2008). Siostry wystąpią zresztą w Kopenhadze razem – jedna będzie reprezentantką, druga jej chórzystką.
W niedzielę poznaliśmy balladę czarnogórską. Sergej Ćetković bardzo długo pracował nad swoim utworem, a największym problemem było dla niego zmieszczenie się w regulaminowych trzech minutach. Zapowiedział, że zaskoczy i chyba tak zrobił, bo „Moj Svijet” nie jest typową dla niego kompozycją. Sporo jest tu brzmień etnicznych, mniej popowych, z których Ćetković jest znany. Ogromnym atutem tegorocznego reprezentanta Czarnogóry jest piękny teledysk prezentujący walory przyrodnicze kraju. Wielu fanów uważa, że wysłanie „etnicznej” ballady jest posunięciem bardzo bezpiecznym, bo z takimi brzmieniami dobrze radziły sobie wcześniej inne kraje b. Jugosławii. Z kolei przeciwnicy są zdania, że jest to powielanie czegoś, co Europa już zna i co ją już nie zachwyci. Na razie nie wiadomo, w jakim języku Ćetković zaśpiewa w Kopenhadze. Dziś zaprezentowano teledysk do angielskiej wersji pt. „My Love„. Pod uwagę brana jest opcja dwujęzyczna, ale chyba największym poparciem cieszyłaby się opcja śpiewania w języku narodowym. Co ciekawe, podczas wczoraj konferencji prasowej przedstawiciele telewizji RTCG uznali, że potrzebują ok. 2 mln euro, by w najlepszy sposób przeprowadzić projekt eurowizyjny 2014. Tłumaczą, że mniej więcej tyle wydała rok temu telewizja duńska na swoją reprezentantkę – Emmelie de Forest.
W sobotę odbyły się preselekcje słoweńskie, czyli reaktywowana po roku przerwy „EMA”. Chociaż fani Eurowizji woleli w tym czasie śledzić triumf Sanny Nielsen czy selekcje gospodarzy Eurowizji, to jednak preselekcje w Lublanie należy uznać za udane – skromne, ale bardzo dobrze przeprowadzone. Prowadząca zachwycała humorem i naturalnością (nawet gdy pomieszały jej się kartki z zapowiedziami, czy gdy zgubiła kamerę, do której miała się patrzeć), piosenki wybrzmiały nawet lepiej niż w wersjach radiowych, a dobry humor dopisywał zarówno artystom jak i ich fanom, którzy wypełnili widownię. Zwycięstwo Tinkary Kovač nie jest zaskoczeniem, wokalistka uważana była za główną faworytkę. Wykonała popowy utwór z elementami gry na flecie, autorką tekstu jest Hannah Mancini, ubiegłoroczna reprezentantka Słowenii. Wokalistka zapowiedziała, że najprawdopodobniej do niedzieli powstanie nowa, nieco poprawiona wersja „Spet / Round & Round”, ale wiadomo, że wykonana zostanie w dwóch językach – po słoweńsku i angielsku. Niespodzianką jest skład ekipy Słowenii na ESC 2014. Poza trzema członkami zespołu Tinkary do Kopenhagi jadą też bowiem dwie, dobrze znane fanom selekcji słoweńskich, wokalistki – Manca Špik i Nika Zorjan.
Jak wyglądają dotychczasowe osiągnięcia tych trzech państw na Eurowizji? Czarnogóra startowała dopiero 5 razy, zadebiutowała w 2007 roku, ale w 2010-2011 miała przerwę. Najlepiej poradziła sobie w 2009 roku, kiedy zajęła 11. miejsce w półfinale. Nigdy nie weszła do finału, jest jednym z najdłużej czekających na awans krajów Europy. Oficjalny debiut Macedonii nastąpił w 1998 roku, najlepszym rezultatem jest 12. miejsce w 2006 roku. W latach 2004-2007 zawsze awansowała do finału, bo mogła liczyć na wsparcie wszystkich pozostałych krajów ex-YU. Po zmianie formatu i wprowadzeniu podziału „koszykowego”, punktów jest mniej, więc i sukcesów jak na lekarstwo. Słowenia pojawiła się na Eurowizji już w 1993 roku, do tej pory dwukrotnie zajęła 7. miejsce – w 1995 i 2001. Od czasu wprowadzenia półfinałów tylko dwa razy dostała się do finału. Rok temu zajęła ostatnie miejsce w półfinale.
Czarnogóra i Macedonia liczą na głosy diaspory jugosłowiańskiej rozsianej po całej Europie. Czy uda się im zdobyć awans? Przekonamy się w maju i mamy nadzieję, że już za rok krajów z grupy ex-YU będzie znacznie więcej, bo przecież też są częścią Europy!
Źródło: Inf. własne, RTV SLO, Eurosong.hr, RTCG.me, MKRTV, fot. E-novine.com