Co by było, gdyby… czyli Polska na Eurowizji od kuchni – cz. 3

Dzisiaj na warsztat bierzemy aż 6 lat: 2001-2007. Myślicie, że był to niezwykle nudny i przewidywalny okres, jeśli chodzi o kulisy wyboru polskich reprezentantów, ze względu na publiczne preselekcje? Nic bardziej mylnego! Projektów było wiele i nie zawsze skłaniano się ku formatowi selekcji, który ostatecznie zastosowano… 

Rok 2001 to bodaj jeden z najciekawszych, jeśli chodzi o kulisy wyboru polskiego reprezentanta. TVP chciała wrócić do konkursu z dobrą kompozycją, która będzie miała szansę zająć wysokie miejsce. Ówczesny szef rozrywki na Woronicza, Marek Sierocki, wspominał w swojej książce Alfabet muzyczny: od ABBY do Zuccero, że znowu zwrócono się do kilku kompozytorów, aby przygotowali utwory z myślą o Eurowizji. Oczywiście nie mogło zabraknąć kandydatury… Natalii Kukulskiej. Z piosenką przez siebie przygotowaną zwrócił się do niej Romuald Lipko, członek Budki Suflera, który współpracował z plejadą polskich gwiazd, w tym z mamą Natalii, Anną Jantar. Kompozycja ze słowami Andrzeja Mogielnickiego nie przypadła jednak Kukulskiej do gustu (podobnie zresztą Piaskowi, który ostatecznie nas reprezentował) i ponoć trafiła do szuflady (ciekawe czy spoczywa w niej po dziś dzień?). Nim przytoczę resztę wiadomych mi kulis wyboru Piaska, z całego serca polecam poniższe wideo: nie dość, że można posłuchać Piaska mówiącego po angielsku, to jeszcze fani pośmieją się z niektórych sytuacji (choćby początek i wyznanie naszego reprezentanta, że nie może doczekać się występu… w niedzielę oraz to, że był podczas pobytu w Kopenhadze na… diecie).

Z pewnością kolejny raz poproszona o reprezentowanie Polski została Kayah, ale nie zgodziła się, jednak ponoć koniec końców rekomendowała telewizji kandydaturę Piaska. Było to o tyle umotywowane, że na swojej ścieżce artystycznej wokaliści spotykali się wiele razy i nasz reprezentant z Kopenhagi wielokrotnie wypowiadał się o Kayah w samych superlatywach.

Gdy Andrzej Piaseczny przyjął propozycję Telewizji Polskiej i odmówił wykonania w Danii piosenki autorstwa Romualda Lipko, sam postawił ponoć warunek, że na Eurowizję pojedzie z utworem Roberta Chojnackiego. Tak powstała piosenka konkursowa. 2 marca poinformowano (a Polska była jednym z ostatnich krajów, które ogłosiły decyzję w sprawie reprezentanta), że to właśnie Piasek będzie bronił polskich barw w stolicy Danii z piosenką Z kimś takim, z tekstem własnego autorstwa.

Koniec końców – po raz pierwszy w historii zresztą – postanowiono (a decyzję ogłoszono pod koniec marca tegoż roku), że do Kopenhagi pojedzie wersja anglojęzyczna utworu 2 long – za jej tekst odpowiadał były już partner Anity LipnickiejJohn Porter. Tak Piasek tłumaczył tę decyzję w wywiadzie dla jednej z gazet:

Niektórzy się oburzają twierdząc, że Polacy nie gęsi i swój język mają. Niemniej w telewizji zdecydowano, abym zaśpiewał w Kopenhadze po angielsku. Jest w tym zimna kalkulacja – ten język jest zrozumiały w całej Europie. Śpiewanie po polsku jest odbierane w Europie jak śpiewanie po węgiersku. Piosenkę nagrałem w polskiej i angielskiej wersji językowej. Być może nasza telewizja będzie puszczać obie. Singel ukaże się 23 kwietnia. Nie będzie to kameralny przegląd piosenki, tylko wielkie widowisko. A dla mnie – wielki stres. Stanąć przed tak potężną publicznością to oczywiście szansa, wiem, lecz i ogromna odpowiedzialność. Jak do tej pory tylko Edycie Górniak udało się odnieść zwycięstwo – zajęła drugie miejsce. Reszta bez oddźwięku. Mam świadomość, że jeśli w tym roku polska piosenka znajdzie się w ogonie, wszyscy uznają, że to moja porażka. Sukces miałby wielu ojców.

Starsi sympatycy widowiska pamiętają, że w wywiadach przed konkursem Piasek odgrażał się Eurowizją w Warszawie w 2002 r. Warto jednak zaznaczyć, że w rankingach przedkonkursowych Polska była typowana do TOP10 – do tej pory sporo fanów podkreśla, że sama polska propozycja była naprawdę przyzwoita i w niczym nie ustępowała zwycięskiej Estonii, natomiast porażka jest w głównej mierze winą niedopracowanego, amatorskiego występu. Z osób obecnych na scenie w Kopenhadze warto zapamiętać Patrycję Golę, która wspomagała Andrzeja Piasecznego w chórkach – pojawi się ona na eurowizyjnej scenie za kilka lat, u boku innego reprezentanta.

https://www.youtube.com/watch?v=nfrWD7BpA8k

Plotkowano, że po konkursie wokalista załamał się i taki stan rzeczy trwał aż do 2005 r. Po latach Piasek przyznał jednak, że udział w przedsięwzięciu i pamiętna Nagroda im. Barbary Dex dla najgorzej ubranego uczestnika Eurowizji nauczyły go większej pokory i były ważną życiową i artystyczną lekcją. Niedawno wrócił pamięcią do feralnego występu:

To był moment, kiedy miałem totalny kryzys twórczy i kryzys na swój temat. Przestano zapraszać mnie na koncerty i do telewizji. Musiałem zapytać samego siebie, czy w ogóle jeszcze chcę próbować. Odpowiedziałem jednak na to pytanie, że wcale nie muszę. Że moje życie się nie skończy… Człowiek dojrzały wie, że nie musi być numer jeden – wyznał w rozmowie z Galą.

Niemniej, 20. miejsce i 11 punktów uniemożliwiły Polsce udział w konkursie w 2002 r., zgodnie z ówczesnym regulaminem. Powróciliśmy za to w 2003 r. i pierwszy raz zorganizowano w Polsce publiczne preselekcje, w kooperacji z największymi wytwórniami płytowymi. Do TVP zgłoszono 43 propozycje, z czego specjalna komisja wyłoniła finałową piętnastkę. Niestety, po ogłoszeniu listy uczestników zdyskwalifikowano młodziutką Georginę Tarasiuk – wszystko przez nieregulaminowy wiek wokalistki (miała 13 lat, a jak wiemy, dolna granica wynosi 16 lat, ukończonych najpóźniej w dniu konkursu). Preselekcje 2003 r. zasłużyły na miano tych, które wywołały najwięcej skandali i pobiły najwięcej rekordów. Dlaczego? Po pierwsze od początku mówiło się, że nie może być innego zwycięzcy niż będący wtedy u szczytu sławy zespół Ich Troje – ponoć grupa już znacznie wcześniej zarezerwował jedną ze stołecznych sal na świętowanie zwycięstwa. Po drugie okazało się, że system komputerowy nie był przygotowany na gigantyczną liczbę smsów, które dotarły do stacji: wyniki ogłoszono na podstawie wyników cząstkowych (Artur Orzech poinformował, że w trakcie transmisji wysłano ok. 35 tys. smsów, jednak faktycznie było to nieco ponad 27 tys.), zaś głosy docierały do stacji jeszcze 2 dni po zakończeniu widowiska (łącznie wysłano ok. 300 tys. smsów). Ostatecznie wyniki dla trzech pierwszych miejsc przedstawiały się następująco: Ich Troje – pierwsze miejsce – 31,8% wszystkich głosów, Wilki – drugie miejsce – 29,2%, Blue Café – 17,1% głosów. Po trzecie oglądalność wyniosła ponad 7 milionów widzów, co dało stacji blisko 50% udziałów w rynku. Po czwarte, okazało się, że zespół w nieco zmienionym składzie (z udziałem wokalistki  Elli Mücke) zakwalifikował się do niemieckich selekcji z piosenkę Liebe macht Spaß. Co prawda ostatecznie zajął 6. miejsce – obawiano się jednak, że w przypadku zwycięstwa zrezygnuje z reprezentowania Polski w Rydze.

https://www.youtube.com/watch?v=mER15wJWE8M

Po piąte Michał Wiśniewski oskarżył Telewizję Polską o nie udzielenie zespołowi wsparcia finansowego przed Eurowizją – trasę promocyjną sfinansowała bowiem wytwórnia płytowa Ich Troje. Ponoć muzycy rozważali nawet rezygnację z reprezentowania TVP w stolicy Łotwy. Tak się oczywiście nie stało.
W ramach ciekawostki dodam, że ośmioosobowa komisja jurorów, która oceniała konkursowe propozycje w finale Eurowizji, umieściła w TOP3… Estonię oraz Portugalię, które – jak pamiętamy – zajęły dosyć odległe miejsce w stawce. Co więcej, przez system audiotele polscy widzowie oddali blisko 20 tysięcy głosów na… Ich Troje. Były to oczywiście głosy nieważne.

Rok 2004 to właściwie jeden z najbardziej nijakich, jeśli chodzi o kulisy wyboru reprezentanta. Powtórzono format z roku poprzedniego (eliminując kontrowersyjne błędy), jako gość specjalny wystąpiła zwyciężczyni Eurowizji z poprzedniego roku – Sertab Erener. Wygrało Blue Café z piosenką, która uważana jest przez fanów za jedną z najsłabszych, jakie reprezentowały nasz kraj w konkursie. Kontrowersje wywołał strój Tatiany Okupnik ze Stambułu (omal nie zdobył Nagrody im. Barbary Dex, w wywiadach wokalistka podkreślała, że pierwotnie miała wystąpić w innej, bordowej kreacji, jednak gdy zobaczyła na próbach stroje reprezentantek z innych krajów, wybrała feralny kostium), jej wokal oraz sam występ, który w kraju był szeroko komentowany. To bodaj pierwsza sytuacja, w której oberwało się samemu konkursowi, który zaczęto określać mianem kiczowatego i tandetnego. Jak wiemy, łatka ta przylgnie w Polsce do Eurowizji na długo… Warto jednak pamiętać, że w 2004 r. przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej pierwszego maja, w Warszawie odbył się specjalny koncert z udziałem mnóstwa eurowizyjnych wykonawców, którego fragmenty dostępne są poniżej.

https://www.youtube.com/watch?v=LUMHscbnx88

Bardzo ciekawym rokiem jest z kolei 2005. Pod koniec września mówiło się o organizacji publicznych preselekcji. Następnie pojawiły się plotki, że Polska w ogóle się z Eurowizji wycofa (miało to podobno związek ze zmianą władzy po jesiennych wyborach parlamentarnych). Koniec końców TVP potwierdziła udział w 50. Konkursie Piosenki Eurowizji, jednak na organizację publicznych selekcji było za późno. Choć wiele osób było przekonanych, że do Kijowa pojedzie popularny zespół Virgin, który swego czasu wyraził taką chęć, zdecydowano się na wewnętrzne preselekcje (nie mylić z wewnętrznym wskazaniem reprezentanta!). Chętni mogli wysyłać kompozycje do siedziby nadawcy do 20. stycznia. 28-osobowa komisja jurorska oceniła wszystkie utwory spełniające wymogi regulaminowe, spośród 63 nadesłanych do TVP. 29 stycznia ogłoszono, że do stolicy Ukrainy pojedzie reprezentować Polskę popularny wówczas zespół Ivan i Delfin z kompozycją Czarna Dziewczyna (zagłosowało na nich 15 spośród 28 członków komisji, z czego 8 dało piosence najwyższą notę). W ramach ciekawostki dodam, że chętny do wyjazdu na Eurowizję w barwach naszego kraju był legendarny dziś kompozytor – Ralph Siegel. Niemniej, drugie miejsce w głosowaniu komisji  zajęła Monika Jarosińska i Zenon Boczar z kompozycją Frist Kiss, zaś trzecie zespół ABRA, w którym śpiewała wówczas… Iwona Węgrowska!

Warto także zaznaczyć, że był to pierwszy rok, gdy pisano o sumie, jaką Telewizja Polska płaci za udział w Eurowizji – mówiło się o kwocie miliona złotych. Jako smaczek przypomnę, że w 2005 r. udział w preselekcjach w Monako wzięła Tigrita – dostała się na tzw. short listę kandydatek na reprezentantkę księstwa, a kilka lat później pojawiła się przecież w polskich preselekcjach do Eurowizji.

Rok 2006 pominę, gdyż wszystko było wiadome od początku: do siedziby nadawcy spłynęło 113 zgłoszeń, w tym m.in. od Mandaryny, która rok wcześniej skompromitowała się na Festiwalu w Sopocie (mało osób pamięta, że w 2003 r. towarzyszyła w chórkach w Rydze zespołowi Ich Troje), Anabel Conde, Szymona Wydry i ponownie Ivana i Delfina.

https://www.youtube.com/watch?v=bjXtHDpjK2o

Rok 2007 to z kolei obawy fanów, że na Eurowizję do stolicy Finlandii pojedzie ulubienica ówczesnych włodarzy stacji, Natasza Urbańska. Jak wiadomo, plotki te okazały się nieprawdziwe, zaś Natasza wzięła jedynie udział w preselekcjach, w których zajęła 3. miejsce. Do Helsinek pojechał zaś popularny wówczas zespół The Jet Set, o którym dziś nikt już prawie nie pamięta…

W następnym odcinku opiszę lata 2008-2015 i tym samym zakończymy naszą przygodę z cyklem Co by było, gdyby…. Kogo TVP rozważała w roku 2008, 2014 i 2015? O tym w kolejnej odsłonie cyklu, a uwierzcie – niektóre informacje będą dla Was naprawdę zaskakujące!

Fot. eurovision.tv

Źródło: inf. własne, wikipedia, Let’s talk about esc – profil na facebooku

Exit mobile version