Co by było, gdyby…, czyli Polska na Eurowizji od kuchni – cz. 4

Czas na najnowszą historię Polski w Konkursie Piosenki Eurowizji. Zaczniemy od wyjątkowego dla nas roku 2008, skończymy zaś na ostatnim starcie, w 2015 r. Jak swój udział w Eurowizji wspominają Tamara Gee, Lidia Kopania, Marcin Mroziński oraz Magdalena Tul? I kto – poza Donatanem i Cleo – był brany pod uwagę przy okazji wewnętrznych selekcji w 2014 r.? Odpowiedzi na ten i inne pytania w dalszej części tekstu.

Dla fanów Eurowizji rok zaczyna się w okolicach września, bowiem to po wakacjach rusza kolejny sezon eurowizyjny. Zatem w roku 2008 znacząca dla udziału Polski była jesień roku poprzedniego. Plotkowano wtedy, że do Belgradu zostanie wybrana wewnętrznie Natasza Urbańska – ówczesna ulubienica stacji. Plotki te jednak dosyć szybko zostały ucięte, gdyż potwierdzono organizację kolejnej odsłony preselekcji Piosenka dla Europy. Z pewnością zapadły one w pamięć wielu fanom Eurowizji. Kilka powodów znajduje się na poniższym filmiku.

Wówczas po raz pierwszy w historii zwycięzca zdobył maksymalną notę od jurorów i publiczności: była to oczywiście Isis Gee, obecnie tworząca pod pseudonimem Tamara Gee. Mój wywiad z nią, będący niejako pokłosiem cyklu Co by było, gdyby… możecie przeczytać TUTAJ. Sam udział Tamary w Eurowizji to pierwszy historyczny awans Polski do finału konkursu. Na następny przyjdzie nam poczekać aż 6 lat.

Rok 2009 to pewne zawirowania i kolejne plotki o wycofaniu kraju z Eurowizji, po widocznym politycznym głosowaniu podczas konkursu w Belgradzie. Mówiło się jednak, że po wygranej w Eurowizji Tanecznej Telewizja Polska zmieniła zdanie i postanowiła wziąć udział w kolejnej edycji Konkursu Piosenki Eurowizji. Niemniej, wcześniej zgłoszono do EBU uwagi dotyczące systemu głosowania (do tej pory często podkreśla się, że to TVP była jednym z pomysłodawców wprowadzenia głosowania jury, co w kolejnych latach niekoniecznie wychodziło nam na dobre). Początkowo pojawiła się informacja, że w stolicy Rosji w barwach Polski zaśpiewa… Patrycja Markowska. Było to prawdopodobnie pokłosie sukcesu w opolskich Premierach w czerwcu 2007 r. Ponoć TVP miała wybrać odpowiedni utwór spośród tych, które znalazły się na reedycji płyty Świat się pomylił, czyli Wolna Naprawdę, Z Tobą (duet z Grzegorzem Markowskim) lub Deszcz. Jednak i te doniesienia okazały się nieprawdziwe, gdyż szybko ogłoszono organizację kolejnej edycji preselekcji Piosenka dla Europy. To jednak pierwsza, która zapadła widzom w pamięć jako „konkurs w holu TVP i z ruchomymi schodami”, połączona zresztą z koncertem walentynkowym i występami gości specjalnych, wplecionymi pomiędzy występy uczestników. Jednak to w tej edycji selekcji na preselekcyjnej scenie mogliśmy podziwiać zwyciężczynię Eurowizji 2004 – Ruslanę.

Co ciekawe, na początku koncert miał zostać zorganizowany tydzień później oraz… rozważano przeniesienie go do Łodzi lub Wrocławia.  Po opublikowaniu preselekcyjnej stawki podjęto decyzję o dyskwalifikacji dwóch utworów, z uwagi na złamanie regulaminu: chodziło o piosenki Katarzyny Skrzyneckiej (Amazing) oraz grupy Mikromusic (Kardamon i pieprz). To także pierwszy koncert preselekcyjny, do którego tłumnie zgłaszali się artyści nurtu disco polo. Nie zabrakło również kontrowersji: Iwona Węgrowska oskarżyła TVP, że jej zgłoszenie zostało przez nadawcę publicznego zgubione… Nic nie zmienia faktu, że do Moskwy pojechała Lidia Kopania, zwyciężczyni konkursu TOPtrendy z 2006 r., która 2 lata wcześniej zgłosiła do polskich preselekcji utwór It must be love. Należy także pamiętać, że drugi raz na eurowizyjnej scenie pojawiła w chórkach Patrycja Gola (wcześniej towarzysząca Piaskowi), zaś pierwszy raz Jan Radwan, który wspierać będzie wokalnie 6 lat później Monikę Kuszyńską.

Jak Lidia wspomina swój występ z Moskwy? I czy zobaczymy ją jeszcze kiedyś na Eurowizji?

Atmosfera wśród artystów podczas konkursu w Moskwie była bardzo ciepła i pełna wzajemnej sympatii. Czułam się częścią wielkiej rodziny.
Jeśli chodzi o sam występ, wspominam go wspaniale. Konkurs odbywał się na olbrzymim Stadionie Olimpijskim i nie ukrywam, że tysiące ludzi oglądających mój występ oraz świadomość milionów przed odbiornikami telewizyjnymi – to wszystko robiło niesłychane wrażenie. Po występie usłyszałam mnóstwo ciepłych słów na temat mojego głosu i wykonywanego utworu, a gratulacje otrzymywałam jeszcze kilka miesięcy po samym konkursie z różnych części Europy.
Dzięki Eurowizji wiele zyskałam, m.in. koncerty w Niemczech i Rosji. Nawet ostatnio otrzymałam wspaniałą propozycję wzięcia udziału w bardzo dużym projekcie o zasięgu międzynarodowym. Na razie nie mogę zbyt wiele o tym mówić, nie chcę zapeszyć 🙂

W tym roku nie zgłosiłam żadnej propozycji do preselekcji, ale nie wykluczam takiej możliwości w przyszłości 🙂 – powiedziała nam wokalistka.

Konkurs z 2010 r. jest o tyle szczególny, że w sierpniu 2009 r. pojawiły się plotki o… powrocie na Eurowizję orkiestry. Plan spalił na panewce, głównie ze względów finansowych (ogromny koszt dla organizatora i konieczność wydłużenia prób). Na naszym poletku również powiał zefirek zmian: nazwę selekcji zmieniono z Piosenki dla Europy na Krajowe Eliminacje do Konkursu Piosenki Eurowizji. Wygrał je Marcin Mroziński, obecnie tworzący pod pseudonimem Martin Fitch. Zasłynął on w środowisku fanów Eurowizji rok wcześniej, dzięki zgłoszeniu do preselekcji piosenki Never Felt Like This, którą po dziś dzień wielu uważa za jedną z najlepszych propozycji, jakie zostały kiedykolwiek do Krajowych Eliminacji zgłoszone. W 2010 r. fani niejako wywalczyli obecność Marcina w preselekcjach – dostał się on do stawki dzięki tzw. dzikiej karcie, którą przyznano mu jako ostatniemu w kolejności. W Oslo bronił barw Polski z piosenką Legenda.

Jak sam zainteresowany wspomina swój występ z Oslo?

Eurowizja to jedno z najważniejszych wydarzeń mojego życia. Dzięki niej poznałem mnóstwo niesamowitych osób z całego świata, zarówno artystów, jak i sympatyków konkursu. Tak wiele osób wspierało mnie i dobrze mi życzyło… Poznałem również smak typowego internetowego hejtu, który mnie tylko wzmocnił. Przede wszystkim jednak Eurowizja to było mnóstwo ciężkiej pracy, ale i zabawy.

Podczas Eurowizji poznałem dużo ciekawych osób, z którymi mam kontakt do dziś. Aleksander Rybak, Niamh Kavanagh, Harel Skaat to tylko niektórzy z artystów, z którymi utrzymuję kontakt. Eurowizja jest jak jedna wielka rodzina, jeśli raz się zostanie do niej przyjętym, to fani i społeczność nigdy nie zapominają. Często fani piszą do mnie, czy wrócę. To miłe, że wciąż otrzymuję wiadomości na facebooku, instagramie, czy twitterze. Czy wrócę? Pewnie kiedyś tak. Na dzień dzisiejszy wiem jedno. Nie żałuję, że zgłosiłem swój utwór do konkursu, bo to jedna z najlepszych decyzji mojego życia. To pomogło mi też uwierzyć po raz kolejny, że marzenia naprawdę się spełniają.

Warto pamiętać, że Marcin był bodaj pierwszym reprezentantem-fanem konkursu, który podkreślał to w wywiadach wielokrotnie. Przy okazji różnych wydarzeń związanych z Eurowizją obecny jest w mediach do dziś. Pamiętają go zarówno fani z Polski, jak i zagranicy.

W 2011 r. ponownie zorganizowano koncert walentynkowy, uzupełniony o piosenki-kandydatki na Eurowizję. Od początku było wiadomo, że w walce o zwycięstwo będzie liczyła się tylko jedna wokalistka: Magdalena Tul, znana widzom Jaka to melodia?, tworząca wcześniej pod pseudonimem Lady Tullo. Mało kto pamięta, że Magdalena zgłosiła swoją propozycję Full of life do preselekcji w 2005 r.! Dlaczego? Postanowiłem ją o to zapytać.

O występie na Eurowizji marzyłam od dawna, odkąd zamieszkałam w Warszawie. Na początku nie wiedziałam, którędy droga, aż do momentu, kiedy pojawiły się preselekcje. Naturalną koleją rzeczy było zgłoszenie piosenki, kiedy tylko zaistniała taka możliwość. W roku 2005 konkurs miał charakter zamkniętych preselekcji, więc poza wyłonionym zwycięzcą, publiczność nie miała okazji usłyszeć innych propozycji. Był to jednak dla mnie niewątpliwy sukces znaleźć się w gronie 10 artystów, wybranych z kilkuset zgłoszeń. W latach późniejszych wielokrotnie zgłaszałam utwory do otwartych preselekcji, ale dopiero rok 2011 okazał się szczęśliwy. Konkursy nie są dla mnie formą testu, a możliwością zaprezentowania się szerszej publiczności. Szczerze mówiąc nie przepadam za nimi, ale dają możliwość promocji, co często wiąże się również z ryzykiem.

A jaki jest stosunek Magdy do piosenki Jestem, biorąc pod uwagę czas, jaki upłynął od konkursu w Düsseldorfie?

Piosenka „Jestem ” doczekała się wreszcie, po latach, swojego miejsca na płycie, co dało mi poczucie dobrze spełnionego obowiązku;)
A tak poważnie, jest to dla mnie ważna piosenka, wiąże się ze wspaniałymi wspomnieniami, ale w pewnym sensie to etap zamknięty.
Bycie częścią historii eurowizyjnej jest bardzo miłe i wzruszające. Zawsze będę wspominać te chwile z uśmiechem i z coraz większym dystansem. Mam również ogromną nadzieję, że w dalszej muzycznej drodze fani Eurowizji będą chcieli mi towarzyszyć, czego dowody otrzymuję niejednokrotnie i za co bardzo dziękuję.

Zdradziła nam również swoje najbliższe plany.

Przede mną nowy, obiecujący rozdział. Kilka tygodni temu podpisałam kontrakt płytowy z wytwórnią Boska Entertainment. Moim managerem i producentem został doświadczony w międzynarodowej branży muzycznej Lee King, a za produkcję muzyczną odpowiada The Real Richie Rich – amerykański producent. Pracujemy nad pierwszymi utworami, do których zaprosiliśmy śmietankę światowej sławy muzyków, którzy w swoim dorobku mają współpracę z takimi gwiazdami jak Michael Jackson, Mariah Carey itp.
Wyruszamy zatem w dalszą podróż, o której zawsze marzyłam. Trzymajcie kciuki, bo Wasze wsparcie będzie ogromnie potrzebne!

Kciuki oczywiście obiecujemy trzymać bardzo mocno.

Fani zapewne zapamiętali z 2011 r. burzliwą dyskusję dotyczącą języka, w którym Magdalena miała zaśpiewać eurowizyjny utworów w Niemczech. Przypomnijmy, że powyższą wersję piosenki współtworzył z Magdaleną Osmo Ikonen, członek grupy Sunrise Avenue (usłyszeć go można w chórkach). Po prośbach i setkach wiadomości od fanów, Magdalena zdecydowała jednak, że wykona w Düsseldorfie pierwotną wersję piosenki.

Lata 2012-2013 to rezygnacja Telewizji Polskiej z uczestnictwa w Konkursie Piosenki Eurowizji. Jesienią 2013 r. zaczęły jednak pojawiać się plotki, że publiczny nadawca rozważa powrót po dwuletniej przerwie. Ponoć umożliwiły to negocjacje z EBU, dotyczące wysokości składki za udział w przedsięwzięciu. Pierwotnie typowano do miana reprezentantki Edytę Górniak: ta jednak w styczniu ucięła plotki dotyczące swojego udziału w konkursie. Ponoć TVP zwróciła się wtedy do Margaret – ta wstępnie była chętna, ale koniec końców nie zdecydowała się na start – podobno na skutek ingerencji wytwórni. Wtedy z kolei nadawca zaprosił do rozmów… Marinę Łuczenko (ponoć ta była chętna do wyjazdu do Kopenhagi). Równolegle jednak zmasowana akcja fanów Eurowizji sprawiła, że zaczęto rozważać kandydaturę Donatana i Cleo. Po mniejszych i większych zawirowaniach to właśnie oni reprezentowali Polskę w 59 Konkursie Piosenki Eurowizji – oczywiście z piosenką My Słowianie. Dzięki temu pierwszy raz od 6 lat usłyszeliśmy podczas odczytywania wyników półfinału słynne „Next country up is… POLAND!”.

Jak wiemy, już we wrześniu 2014 r. prowadzono pierwsze rozmowy z Moniką Kuszyńską, która została koniec końców wytypowana na reprezentantkę Polski w 60 Konkursie Piosenki Eurowizji. Tym, co zainspirowało Redakcję Rozrywki TVP do takiego a nie innego wyboru, było hasło Eurowizji – Building bridges. Ono również stało się dla Moniki inspiracją do napisania eurowizyjnego utworu In the name of love. Jakie inne kandydatury przewijały się wśród fanów i w mediach? Jeden z tabloidów podał nazwisko Ani Wyszkoni, która szybko zdementowała te rewelacje. Wspominało się także o Agnieszce Chylińskiej (ale ponoć jej management powiedział, że ma inny plan na promocję artystki), Halinie Mlynkovej, Sylwii Grzeszczak, Margaret oraz… oczywiście Edycie Górniak, która – jak pamiętamy – zgłosiła swoją kandydaturę zbyt późno, bo w styczniu 2015 r. (umowa z Moniką została podpisana już w grudniu 2014 r.).

Warto podkreślić, że Monika Kuszyńska – podobnie jak Donatan i Cleo – zawsze bardzo pozytywnie wypowiadała się zarówno o organizacji konkursu, jak i samym uczestnictwie w nim, fanach oraz atmosferze panującej na miejscu. Nasza ostatnia reprezentantka nawiązała również przyjaźnie z ekipami z Wielkiej Brytanii oraz Austrii i z pewnością przyczyniła się do lepszego odbioru Eurowizji w Polsce. Dzięki temu – jak pokazały wyniki oglądalności oraz statystyki – największy konkurs muzyczny na świecie zaczął pojawiać się w czołówce, jeśli chodzi o zainteresowanie mediów i obywateli w Polsce! Obserwatorzy i sympatycy podkreślają, że dzięki sukcesom (dwa razy z rzędu awans do finału) oraz pozytywnemu odbiorowi Eurowizji przez naszych byłych reprezentantów, w tym roku stawka Krajowych Eliminacji stoi na bardzo wysokim poziomie, zaś fani zagraniczni zaczynają stawiać Polskę w czołówce, jeśli chodzi o przewidywania wyników konkursu (i to na długo przed wyborem wszystkich uczestniczących w Eurowizji piosenek). Czy w 2016 r. będziemy świadkami powrotu na eurowizyjną scenę po 22 latach Edyty Górniak? A może to Margaret ze swoim szwedzkim przebojem otrzyma prawo wyjazdu do Sztokholmu? Czy też inni kandydaci, jak Dorota Osińska, Michał Szpak, Natalia Szroeder, Kasia Moś, Taraka, Ola Gintrowska lub Napoli staną się drodze do zwycięstwa tym, które wymieniane są w gronie faworytek? Przekonamy się o tym już 5. marca!

Fot. escbubble.com

Źródło: inf. własne, dziennik-eurowizyjny.blog.pl, wikipedia

Exit mobile version