Odcinek 1: Oto czas nadszedł…
Z czym przeciętnemu człowiekowi kojarzy się zima? Ze śniegiem, bałwanem, ciepłymi skarpetami, herbatą, bitwami na śnieżki… skojarzeń można mieć mnóstwo. Normalny człek w grudniu żyje przygotowaniami świątecznymi. Istnieje jednak grupa ludzi, która wtedy wyczekuje czegoś bardziej niż gwiazdki, a zima to dla nich coś więcej niż tylko śnieg za oknem…
Kiedy Twój znajomy konsekwentnie odmawia co sobotę wyjścia na imprezę, a przez cały tydzień ma zły humor i mamrocze pod nosem sentencje w stylu ‘Ci Szwedzi/Hiszpanie/Serbowie/(wstaw dowolny europejski kraj) to kompletne bezguścia – mieli tyle dobrych piosenek a musieli wybrać akurat tę’… to wiedz, że coś się dzieje!
Panie i Panowie. Ladies and Gentleman. Oto i on. Jedyny w swoim rodzaju. Sezon selekcyjny! Każdy szanujący się fan Eurowizji, nawet, jeśli nie ogląda wszystkich odcinków każdych możliwych preselekcji, to niecierpliwie czeka, aby dowiedzieć się, jakie piosenki zostały wybrane, aby wybrzmieć na ulubionym konkursie Europy. Dla niektórych selekcje są nawet bardziej interesujące niż sama Eurowizja…
Selekcje małe i duże; zachwycające rewelacyjnym poziomem czy też sprawiające, że człowiek ma ochotę chwycić się za głowę z zażenowania. I tak je kochamy. Dostarczają wiele hitów na nasze playlisty, sprawiają że śmiertelnie kłócimy się z przyjaciółmi (‘no, ale jak mu może się nie podobać ta piosenka’), „nołlajfujemy”przez całą zimę jednocześnie ucząc się większości europejskich języków. Bez selekcji nasze życie stałoby się smutniejsze, a sama Eurowizja straciłaby połowę swojego uroku.
W cyklu ‘Co Ta Europa…’, Wasza redaktorka, oddana HoSanna zmierzy się z karkołomnym zadaniem obejrzenia, opisania i przybliżenia co niektórym sposobów wybierania reprezentantów przez wszystkie eurowizyjne kraje. Jednocześnie na ten temat wypowiedzą się czytelnicy. Co z tej naszej wspólnej pracy wyniknie? Przekonamy się niebawem.
Muszę na wstępie przyznać, że sama do tej pory selekcje oglądałam raczej rzadko. Biję się w pierś, prawdziwy fan Eurowizji tak nie postępuje! Dlatego też w tym sezonie mam zamiar nadrobić zaległości! A jakie selekcje oglądają i jak je oceniają nasi czytelnicy? Oto kilka tekstów, wybranych z wypowiedzi przesyłanych do mnie w ciągu ostatnich dni.
Karol pisze: ‘Pozwolę sobie zacząć od tego, ze najbardziej ulubione preselekcje skandynawskie. Moim ulubieńcem jest Dansk Melodi Grand Prix, ponieważ chociaż wiele osób zarzuca piosenkom biorącym tam udział monotonność, schematyczność wszelako rozumianą „radiowość” każdego roku utwory z tym preselekcji wpisują się w mój muzyczny gust i baaaardzo je lubię. Praktycznie ciągle są na mojej playliscie Kurczę, mam nadzieje, ze Brian Rice w którymś roku NARESZCIE wygra Na drugim miejscu Melodifestivalen. Tak naprawdę zacząłem oglądać je ponieważ kilka znajomych osób się nimi zachwycało, chwaląc jaki to maja wysoki poziom i jakie to różnorodne utwory można tam spotkać. Postanowiłem spróbować i przekonałem się! Nie lubię oceniać jaki maja poziom, nie mam żadnego backgroundu by oceniać ich jakość. Po prostu lubię na nie patrzeć. Podoba mi się format półfinałów, w różnych miastach i faktyczna różnorodność piosenek. Na trzeciej lokacie jest Melodi Grand Prix…lubię je, gdyż nazwa jest podobna do duńskiej wersji…joke ! Poważnie rzecz ujmując lubię je za to, za co preselekcje szwedzkie i duńskie. Fajna muzyka, organizacja mila, wizualnie, praca kamer…za całokształt Co więcej? Nawet jeżeli korytarzowe to zawsze oglądałem polskie preselekcje. Jestem w końcu Polakiem i fanem konkursu. Chcę wiedzieć jaka piosenka jedzie z naszego kraju, oraz jakie były alternatywne możliwości. Zawsze trzeba znaleźć powód do narzekania, że przepadły perełki a jeden wielki kit pojechał W czasie kiedy Polska nie brała udziału w ESC, śledziłem preselekcje niderlandzkie. Holendrzy organizują nie wielkie koncerty preselekcyjne ale zawsze milo się to ogląda.’
Maciej pisze: ‘Fani ESC dzielą się na tych, którzy śledzą zmagania wyłącznie w maju oraz na tych, dla których eurowizja trwa cały rok. Ja należę do tej drugiej grupy. Dla mnie preselekcje i ich egzotyka stanowi istotną część całego zamieszania. Jednak nie wszystkie preselekcje są dla mnie istotne w taki sam sposób. Najbardziej ciekawią mnie te, które stanowią wydarzenie medialne samo w sobie, a są skupione na wyborze piosenki na esc. Dodatkowo cenie sobie te rozwiązania, które nie kierują się tendencyjnymi stereotypami dotyczącymi najlepszej piosenki eurowizji (choćby takie podejście było nawet skuteczne). Preselekcje, które stawiają na unikatowość i autonomię wykonawców (tzn. piosenki, które są przez nich wykonywane nie są wynikiem masowej produkcji a wykonawca jest dobierany do piosenki przez producentów). Pod względem pierwszego kryterium bardzo lubię Sanremo (jeśli uznamy to za preselekcje), FiK, A Dal, preselekcje nordyckie i niemieckie a nawet Festival de Cancao . Totalne przeciwieństwo to preselekcje rumuńskie, mołdawskie, irlandzkie czy hiszpańskie. Jeśli chodzi o podejście nr 2 to szczególnie cenię UMK, MGP czy preselekcje niemieckie. Uosobieniem przedmiotowego traktowania wykonawców w celach show telewizyjnego jest DMGP.’
Łukasz pisze: ‘Od kiedy w ogóle mam świadomość istnienia preselekcji narodowych do KPE to staram się je oglądać. Co roku mowie sobie, ze obejrzę wszystkie, ale jest to niemożliwe: zarówno z powodu braku czasu jak i jakości – zarówno transmisji jak i piosenek Do moich ulubionych należą preselekcje skandynawskie, bo są bardzo dobrze przygotowane, to wielkie show. Coraz lepiej wyglądają preselekcje węgierskie. Chętnie oglądałem także ukraińskie.’
Dominik pisze: ‘Oglądam A Dal, bo lubię Węgrów. Poza tym, mimo iż w tych selekcjach dużo gadają to jednak nie są one jakoś bardzo przegadane. No i na pewno fajną opcją jest to, że z zagranicy też można głosować! No, jakby taka mała Eurowizja! Czasami zdarzy mi się obejrzeć też islandzkie to długie coś czego nigdy nie pamiętam jak się nazywa… A dlatego, że Islandia to taki no ciekawy kraj i ten ich język też jest fajny.. poza tym mało wiem o tym kraju, to sobie chociaż preselekcje czasami włączę.’
Anita pisze: ‘Ogółem, jako osoba która nie jest bardzo zainteresowana preselekcjami powiem, że nie oglądam i nie orientuje się w większości bo 1. czasem brak mi czasu 2.w niektórych krajach często selekcja jest okrojona, raczej zależy to też od statusu kraju niestety jak i od telewizji która się tym zajmuje. Z mojej strony jeśli chodzi o ogół to oglądam z zamiłowaniem Melodifestivalen, bo (i teraz mogłabym pisać bez końca ale skrócę), jest organizowany z wielkim rozmachem pasją i JEST DOSTEPNY DLA KAŻDEGO, a Szwedzi są gigantami na rynku nie tylko eurowizyjnym ale też ogółem światowym. Przynajmniej jak dla mnie. ‘
Giacomo pisze: ‘Nie oglądam preselekcji bo nudne jest dla mnie podniecanie się piosenkami, z których tylko jedna pojedzie na tę zasadniczą Eurowizję. Nie kreci mnie MF, nie oznacza, ze nie słucham po jakimś czasie piosenek z preselekcji. Ale w Eurowizji najważniejszy jest dla mnie tydzień eurowizyjny. Oglądam w zasadzie tylko Festiwal Piosenki Włoskiej w Sanremo, które jest swoistą preselekcją.
W tym roku sezon selekcyjny rozpoczyna się wyjątkowo wcześnie. Gdzie te czasy kiedy z utęsknieniem czekało się na albańskie Festivali i Këngës pod koniec grudnia? Znalazły się jednak kraje, którym strasznie spieszno z wyborem reprezentanta. Tak więc nie minęła jeszcze nawet połowa listopada, a już musimy zadać pytanie… Co Ta Macedonia?!?
No właśnie. Naszą tegoroczną selekcyjną podróż rozpoczynamy od wycieczki na teren Byłej Jugosławii. To wyprawa na szczególnie dziki teren…
Macedonia. Poprawniej: Była Jugosłowiańska Republika Macedonii. Jakie ja mam eurowizyjne skojarzenia z tym krajem? Raczej nie za dobre. Kraj ten ma na koncie kilka perełek (2012, 2008, 2007, 2006), ale można wyliczyć je na palcach jednej ręki. Macedońscy reprezentanci mają pewien zaskakujący talent do popsucia prezentacją sceniczną niemal każdej piosenki. Uraczyli nas już takimi ‘kwiatkami’ jak: tańczące ludziki Michelin (2011), śpiewającego mopa (2009), nazbyt napalone tancerki (2005, 2010) czy też najzwyklejszy na świecie fałsz (2000, 2013). Wpadek stylowych poszczególnych wykonawców nie będę tu omawiać bo to materiał na pracę magisterską. Szczyt koszmaru ten Bałkański kraj osiągnął w tym roku. Piosenka ‘To The Sky’ wykonywana przez Tijanę Dapcevic, rewelacyjna w wersji studyjnej została zniszczona przez fatalny wokal, nie do końca dobrze dobrane chórki, błąkającego się po scenie dresa i wygląd wokalistki, która super seksowny czarny kostium z mega czerwonymi szpilami (jak ja kocham takie szpilki!!!) zamieniła na niedopasowany, okropny męski garnitur. Oczy krwawiły jak patrzyły.
Telewizja MRT najprawdopodobniej wyciągnęła wnioski z drugiej pod rząd spektakularnej porażki reprezentanta wybranego wewnętrznie i powróciła do selekcji narodowych. Dla przypomnienia: Macedonia większość swoich reprezentantów wybierała za pomocą festiwalu Skopje Fest. Powstał on już na przełomie lat 60. i 70. Pod koniec lat 90. zaczął pełnić funkcje selekcji eurowizyjnych. W tym roku powrócono do tego formatu.
O podszkolenie w kwestii macedońskiej poprosiłam powszechnie znanego bałkanofila, Macieja. Zawsze kojarzyłam Macedonię z niezbyt dobrą jakością selekcji. Jak się okazało, niezbyt się myliłam… Maciek podzielił się z nami całą listą macedońskich ‘grzeszków’:
‘Preselekcje macedońskie Skopje Fest wielu fanom zazwyczaj kojarzą się z bardzo słabo zorganizowanym widowiskiem i wieloma wpadkami technicznymi. Faktem jest, że nadawca MKRTV jest instytucją od wielu lat balansującą na granicy bankructwa i nie jest w stanie przygotować show na poziomie zachodniej Europy. W ostatnich latach (2006-2011) zdarzało sie mnóstwo, często zabawnych sytuacji. Były problemy dźwiękowe (kaszel Tamary Todevskiej przed występem w 2008), problemy z mikrofonami, nieszczęśliwe ujęcia kamerowe, nadmierne gubienie łączności przy wejściach z Green Roomu czy nawet utrata koloru w transmisji internetowej, która najczęściej była dość katastrofalnej jakości. Do tego dochodzą legendarne już „pocztówki” wykonane chyba w Paintcie, logo selekcji koszmarnej jakości czy kiczowata scena w kształcie gitary w 2009 roku. Nie obyło się też bez problemów z głosowaniem, tabela wyników często była zupełnie nieczytelna, a i wyniki kontrowersyjne (chociażby remis w 2010 roku).’
Ja sama zapoznałam się z kilkoma nagraniami z poprzednich edycji Skopje Fest no iiiii….. eeeee Macarena! Niektóre piosenki były, no, hmmm, ciekawe. Tak. Ciekawe to dobre słowo. Rzadko widuję śpiewające kurczaki…
https://www.youtube.com/watch?v=RPuFC7JurTc
Maciek jednak dodał:
,Na szczęście dla każdego fana ESC, a zwłaszcza miłośnika muzyki bałkańskiej i tak najważniejsze są piosenki, bo to ich słuchamy i im kibicujemy! A tutaj naprawdę było dobrze, wiele piosenek do tej pory słucham i często żałuję, że to nie one pojechały na Eurowizję… Poza tym liczy się entuzjazm Macedończyków, którzy zapewne wiedzą, że daleko im do Europy, ale mimo to próbują, chcą i starają się wypaść jak najlepiej i na tyle dobrze, na ile pozwalają im warunki.’
O selekcjach macedońskich wspomniał również Łukasz:
‘Jeśli chodzi o Macedonię, której bardzo mocno kibicuję, to pamiętam utwór „Sto posto te ljubam” – to jedna z pierwszych eurowizyjnych piosenek jakie zapadły mi na zawsze w pamięć. Do tej pory nie oglądałem macedońskich preselekcji (trudno znaleźć techniczną możliwość) – w tym roku mam nadzieje, ze je obejrzę. Nie kibicuje nikomu na razie, bo nie znam większości artystów. Ale cieszę się, ze Macedonia pozostaje w Konkursie i organizuje otwarty wybór.’
Słysząc legendy o selekcjach macedońskich oraz powoli otrząsając się z traumy po kurczakach trochę boję się uruchomić transmisję.
Zaczyna się! Wita nas muzyczka rodem z lat 50-tych oraz całkiem ładna pani. I Druga. Trzecia. Kurczę, ładne te Macedonki. Mamy i Tijanę! Jest pytana o zeszłoroczną Eurowizję. Zrozumiałam tylko tyle, że w tym roku jej syn kibicuje cioci Tamarze. W czasie kiedy Panie Ładne Macedonki przeprowadzają wywiad numer 178935673 ja zastanawiam się czy dzisiaj ktokolwiek ma zamiar śpiewać. Wśród przepytywanych pojawia się Vlatko Lozanovski. Po wywiadach reklamy. Oni chyba serio nie chcą śpiewać. Zademonstrowano przydługawą, ale bardzo dobrze zrealizowaną czołówkę. W opening actcie wybrzmiewa „Nel blu dipinto di blu” (dla niewtajemniczonych: „Volare„). Śpiewa pan w cylindrze, a za nim wywija rządek tańczących Ładnych Macedonek i niestety mniej urodziwych Macedończyków. Zrobiło się tak europejsko. Jak się okazuje pan w cylindrze jest prowadzącym. Nawet pocztówki nie wyglądają już tak strasznie jak kiedyś (na daną chwilę przypominają zwiastuny programu ‘Galileo’). No, wreszcie zaczynają śpiewać
- Lena Zatkoska – „Alo”. Ciekawa prezentacja sceniczna. Dwie panie, jeden pan i trzy krzesełka. Piosenka trochę w stylu nowego Disneya, nie urywa jednak tyłka.
- Tanja Carovska – „Ako mi se vratis”. Całkiem przyzwoita ballada, dziwna balowa sukienka z futerkiem. Lekki fałsz.
- Daniel Kajmakoski – „Lisja esenski”. Taaaaak. Jestem na Tak. Piosenka już w pierwszych nutach mnie czaruje, do tego stopnia że jestem nawet w stanie wybaczyć panu okropne musztardowe gumowe (sic!) buty. Naprawdę gdyby nie te pantofle byłoby idealnie.
- Vera Jankovik – „Se plasham”. Brzydka pani, brzydka sukienka, z piosenki przy lepszym wokalu może dałoby się coś wycisnąć.
- Risto Samardziev & Vlatko Ilievski – „Sever-Jug”. Muzyczna masakra. Plus jednak za prezentację sceniczną. Zamiast panów na scenę wychodzą dwie panie (oczywiście ładne) i udają że to one śpiewają zamiast wokalistów ukrytych za bandami.
Przerwa na wczesny Interval Act. Migawka ze zwycięskimi piosenki (z niewyjaśnionych przyczyn pojawia się też Gravity), zaakcentowano 60-lecie Eurowizji. Baletnica tańczy w tle wybrzmiewa Nocturne. Końcową partię wyśpiewuje prowadzący. Wyjaśnia również zasady głosowania. Hmmm, nie to żeby pięć piosenek już sobie przeleciało a on się dopiero do tego bierze. A do tego ma na sobie jakieś okropne piórka. Brrrrr….
- Evgenija Cancalova – „Da ne te sakam”. Wokal Który Miażdży. Z ciut lepszą piosenką zniszczyłaby konkurencję.
- Aleksandra Mihova – „Srce cuva spomeni”. Bardzo latynoamerykańskie. Bez szału. Za to pani ładna.
- Lidija Kocovska & Marjan Stojanovski – „Sonce niz oblaci”. O mamo, prawie usnęłam….
- Joce Panov – „Ni lj od ljubovta”. Wreszcie Ładny Pan (chociaż ten nr 3 też nie był najgorszy). Piosenkę ma w bałkański sposób interesującą.
- Goran Naumovski & Sanja Kerkez – „Mig bez tebe” Nudne. A na dodatek operowe. Nigdy nie przepadałam za operą na gruncie eurowizyjnym. Ładne Panie w chórkach ratują sytuacje.
Kolejna migawka przypominająca o 60-leciu Eurowizji w której, UWAGA, prowadzący tańczy do „My Słowanie„. Chwilę potem w stroju Matadora śpiewa fragment „Bandido„.
- Aleksandar Tarabunov & Toni Mihajlovski – „Marija”. Prezentacja z wykorzystaniem motywu kukiełek. Ładny Pan, Ładne Panie Tancerki, piosenka mocno przeciętna.
- Aleksandra Janeva – „Vo Tvojot Svet”. No co mogę powiedzieć. Kolejna Ładna Pani.
- Miyatta – „Zaljuben”. Ciekawy wstęp, potem już tylko gorzej. Jak Eurowizję kocham, jak usłyszę jeszcze jedną taką nudną piosenkę to zaraz usnę!
- Tamara Todevska – „Brod Sto Tone”. Złośliwość rzeczy martwych. Na piosence na którą czekałam najbardziej zaciął mi się stream… Smutek. Pod koniec piosenki udaje mi się powrócić do transmisji. Ballada z dobrym wokalem. Tyle udało mi się wyłapać
- Sanja Gjosevska – „Sakam Da Letam”. Mam ciągle nadzieję, że nie usłyszałam tego co właśnie usłyszałam. Za to kolejna Ładna Pani. Te Macedonki są tak ładne, że to się powoli robi nudne. Żądam Brzydoty!
Migawka macedońskich występów, z naciskiem na Tijanę. Nie ma co narzekać, migawki zrobili świetne. Prowadzący śpiewa Insieme mając na sobie okulary ‘tijanki’.
- Nade Talevska – „Znam”. Kolejna ballada, za to bardzo dobrze zaśpiewana. Na tyle, że nie mam ochoty iść robić sobie herbatę. Pani tancerce chyba coś cycek z kiecki lekko uciekł…
- Viktorija Loba – „Edna Edinstvena”. Wreszcie coś szybszego, co da się słuchać. Bardzo podobają mi się wizualizacje z rowerami. Tak wizualizacje. Scena to kolejna dobra organizacyjna strona tegorocznego Skopje Fest.
- Verica Pandilovska – „Samo Za Tebe”. Wreszcie nieładna pani! Piosenka oldschoolowa ale podoba mi się! Sprawdziłaby się na Eurowizji… w latach 80-tych.
- Nina Janeva -” Bluz Za…” Widzę koniec. Kolejna mało urodziwa pani. Jest nadzieja w tym narodzie.
- Dimitar Andonovski – „Se Shto Ti Vetiv”. Jak słyszę tą piosenkę, to cieszę się że to już ostatnia. Naprawdę.
Dobrnęliśmy do końca wykonań. O ile organizacyjnie Macedończycy zrobili krok milowy, to muzycznie… ehhh. No cóż. Zdarzyło się kilka przyzwoitych piosenek. A tak to było najzwyczajniej w świecie nudno.
Jako gość specjalny wystąpiła Karolina Goceva. Zaśpiewała między innymi eurowizyjne „Od nas zavisi„. Moim zdaniem jedna z najlepszych reprezentantek Macedonii. Postarzała się kobitka, wychudła… na szczęście głos jak zwykle niezawodny. Poziom muzyczny rewelacyjny. Jaka szkoda, że nie jest ona znowu uczestniczką selekcji. W pewnym momencie pojawiły się koło niej dzieci, a ona sama została nagrodzona statuetką. Wyjaśni mi ktoś co to za statuetka i dlaczego te dzieci miały miny jakby były ofiarami przemocy domowej?
Pojawiła się również Kaliopi, kolejna gwiazda broniąca honoru macedońskiej muzyki. Bez zbytniej przesady można ją nazwać najlepszym głosem Bałkanów. To jej wykonanie „Crno i belo„, ahhhhh….
Dotarliśmy do głosowania. Przebiegło niezwykle sprawnie. Co ciekawe zastosowano… jury międzynarodowe! W skład jego weszło między innymi kilka eurowizyjnych gwiazd (wyłapałam Nadine Bailer, kilku się jeszcze przewinęło), jednak najwięcej w tym gronie było ‘muziczki producentów’ i im podobnych.
Wygrał Daniel Kajmakoski. Publika szaleje. Czy i ja jestem zadowolona? Ależ oczywiście! Bez dwóch zdań najlepsza piosenka tego wieczoru. Po drobnym podrasowaniu (korzystna byłaby także zmiana języka utworu na angielski) utwór ma szansę podbić Europę. Mam tylko nadzieję że Daniel zrezygnuje z musztardowych gumiaków…
https://www.youtube.com/watch?v=a7Woo9BfuCo
Biedna Tamara Todevska nie pojedzie drugi raz z rzędu na Eurowizję. Było blisko. Wygrana u jury nie wystarczyła. Coś z siostrą (Tijaną) nie mają szczęścia do tego Konkursu.
O swoich wrażeniach po obejrzeniu Skopje Fest pisze Sergiusz:
‘Poziom piosenek nie powalił, na 20 uczestników tylko 4-5 naprawdę mogły stanąć do rywalizacji o tytuł reprezentanta Macedonii, ponieważ tylko tylu naprawdę powaliło nie tylko kompozycją, co i wokalem. Bardzo dobrze, że wygrał Daniel, szkoda natomiast słabego wyniku Oli Janewej, która miała najlepszy utwór. Nie podobał mi się scenariusz zrobiony dla prowadzącego, który bardziej się ośmieszał strojami i występami w przerwie, niż umilał czas podczas festiwalu. Ogólnie: jak na pierwsze obejrzane (a bardziej przesłuchane, bo na oglądanie szkoda czasu) eliminacje do ESC, to jestem pozytywnie zaskoczony.’
Ufffff, przebrnęliśmy przez Macedonię, nasze mózgi nie doznały trwałych uszczerbków, nie będzie również płaczów nad wynikiem. Jak na początek jest dobrze. W dobrym nastroju możemy przenieść się na Maltę, która 22. listopada zakończy swoje selekcje. Mieszkańcy tego malutkiego kraju mają spore apetyty na eurowizyjny sukces. Czy chcieć oznacza móc? Już za półtorej tygodnia zadamy pytanie: Co Ta Malta?
Jeśli chcecie stać się częścią felietonu, wysyłajcie na adres: aleksandra.wasek@eurowizja.org Wasze opinie dotyczące selekcji. Im ciekawsze tym lepsze.
Wasza HoSanna.