Odcinek 5: Idzie luty, podkuj eurowizyjne buty…
Luty. Kalendarzowo- sam środek zimy. Eurowizyjnie – największe natężenie selekcji. Typowy weekend w tym okresie każdy szanujący się eurowizjomaniak ma wyjęty z życiorysu. Wydarzeń selekcyjnych jest na tyle dużo, że bez problemu każdy znajdzie coś dla siebie. Od porządnie skrojonych zachodnich formatów, przez północną klasykę, południową prowizorkę po wschodnie wariactwa. Do wyboru, do koloru. W miniony weekend mogliśmy śledzić zmagania w aż siedmiu krajach. W najbliższych tygodniach ta liczba jeszcze bardziej się zwiększy…
W tym tygodniu poznaliśmy reprezentantów Szwajcarii oraz Cypru, selekcje rozpoczęły się na Łotwie, Węgrzech oraz Islandii, a swoje maratony kontynuowały Litwa oraz Izreal. Postaram się przybliżyć się Wam wszystko to, co się wydarzyło
SOBOTA
Ufff, działo się! Po raz pierwszy oglądałam cztery wydarzenia selekcyjne jednocześnie i po raz pierwszy miałam okazję docenić momenty gadane! I reklamy! Idealne to chwile na przełączenie się do równoległych krajów. Co tego wieczoru dane nam było zobaczyć? Węgry, Litwę, Islandię no i oczywiście – Szwajcarię!
Węgry
Selekcje A Dal to od kilku lat prawdziwa gratka wśród selekcyjnych wydarzeń. Realizacja na wysokim poziomie, wysoki muzyczny poziom… Ogląda się je z nieskrywaną przyjemnością. Jest tylko jeden minus, ilość gadaniny przebiłaby niejeden talk show. Gdy się jednak przymknie na to oko (albo jednocześnie ogląda inne selekcje), to można Węgrom wystawić pięć z plusem.
Za nami już dwa ćwierćfinały. Przeskakujemy tutaj na muzyczny poziom wyżej, względem tego co doświadczyliśmy w poprzednich selekcjach w tym sezonie. Oczywiście trafiają się mniej chlubne wyjątki (np.podstarzała blond labadziara która bez wysiłku przeszłą ćwierćfinał), w większości przypadków nie mamy jednak na co narzekać. Prawda jest taka, że losowo wybrana piosenka z A Dal spokojnie wygrałaby selekcje w Macedonii czy na innej Malcie.
Oto i labadziara, Szűcs Gabi. Abyście jednak nie mieli z Węgrami złych skojarzeń dla zrównoważenia rewelacyjni zwycięzcyi pierwszego półfinału, Passed.
Zanim jednak rozstaniemy się z Węgrami, muszę wyrazić swoje ubolewanie nad mało demokratyczną metodą selekcji. A mianowicie, decydujący głos w sprawie tego, kto awansować ma do następnego etapu, należy do jury. Widzowie mają prawo wskazanie tylko jednego wykonawcę który trafi do półfinału. Jury wybiera pięciu… A, i jeden z nich wygląda jak Pan Kleks.
Litwa
Ahhh, Litwa! Cóż za kraj! Tam nigdy nie może być nigdy grzecznie, spokojnie i typowo. W Eurovizjos znowu zamieszanie. Jedna uczestniczka zrezygnowała. Drugi uczestnik oskarża LRT za to że odpadł bo nie pozwolili mu śpiewać piosenki której chciał. Kolejni uczestnicy zostają zaś zestawieni w duecie, przy czym… ciągle są oceniani osobno! Dorzućmy do tego fakt że nigdy nie wiadomo ile wokalistów czy piosenek w danym tygodniu ma odpaść. Rozgardiasz prawda? Kolejny ciekawy fakt: co tydzień zmienia się jury, oprócz jednego członka, który już rok temu został oskarżony o układy z jedną z uczestniczek. Oczywiście i w tym roku bierze ona udział w selekcjach… Jak dołożymy jeszcze do tego coraz bardziej irytującą prowadzącą (i odgłosy puszczania bąków, o których wspominałam już ostatnio), tworzy się z tego prawdziwa mieszanka wybuchowa.
Selekcje litewski oglądam już drugi raz z rzędu i muszę powiedzieć, że (mimo wszystko) po pierwsze, mam do nich coraz większą słabość, a po drugie, i tak w tym roku wyglądają dużo bardziej ogarnięcie niż poprzednio! Poziom muzyczny również uległ znacznej poprawie. W tym roku nie doświadczyliśmy koszmarku w stylu Attention. Co więcej, znalazło się kilka rewelacyjnych kawałków! Jeden z nich prezentuję Wam poniżej.
Dla śledzących Eurovizjos nie trudno było przewidzieć, że o miejsce w finale selekcji walczyć będą Vaidas Baumila, Mia, Monika Linkyte oraz Edgaras Lubys. Troje z nich szturmowało również zeszłoroczne. Czy ktoś z tej trójcy wygra? A może nowicjusz Edgaras pokrzyżuje im szyki? W selekcjach pozostał na daną chwilę jeszcze Jurgis Bruzgas, ale tu nie ma najmniejszych wątpliwości, że ta persona już w następnym tygodniu pożegna się z marzeniami o eurowizji.
Islandia
Do selekcyjnych zmagań w ten weekend dołączyła Islandia. Selekcje Söngvakeppnin słyną z ciekawych propozycji jak i zaskakujących wyników. Tegoroczny pierwszy półfinał pod tymi względami nie zawiódł. Faworytki przepadły, a widzowie mieli okazję zapoznać się chociażby z TYM…
https://www.youtube.com/watch?v=ZGmp2BWHWCM
Na szczęście jednej piosence, wykonywanej przez drobne dziewczę w czerwonej sukieneczce dzierżące gitarę (zauroczyła mnie niezmiernie), udało się awansować do finału. Sądząc po opiniach internautów, nie tylko mnie ucieszył jej awans.
https://www.youtube.com/watch?v=LXnGH2dbYxY
Parę słów o organizacji. Pierwsze co się rzuca w oczy po odpaleniu transmisji to szokująco duża ilość blondynek (przynajmniej wśród prowadzących). Oraz to że ktoś trochę przyszalał z maszyną do robienia dymu.
Islandczycy postanowili pobawić się trochę w Melodifestivalen (szwedzkie selekcje, jakby przypadkiem ktoś nie kojarzył). Mogliśmy zobaczyć masę scenek rodzajowych, niektóre były powiązane ze starymi eurowizyjnymi występami, a inne znowu wydawały się nie być wcale na temat (czy włamanie do domu ma jakikolwiek związek z ESC?). Niemniej jednak, w gonieniu Szwedów Islandczycy znacznie wyprzedzają Cypr. O tym jednak kawałek dalej…
Jedna ważna rzecz – bardzo się chwali, że w selekcjach islandzkich artyści mogą śpiewać tylko i wyłącznie w języku narodowym. Brawo Islandia!
Szwajcaria
No i doszliśmy do najważniejszego wydarzenia sobotniego wieczoru. Die Entscheidungsshow, podobnie jak węgierskie A Dal to stosunkowo młody i dobrze zrealizowany format. Moim zdaniem (na daną chwilę) Szwajcarzy zafundowali nam najlepsze selekcyjne show w tym sezonie.
Najbardziej profesjonalnie wykonane pocztówki, najlepsza praca kamer, itd… Ja to nazywam ‘wizyjnym powiewem zachodu’. Selekcje szwajcarskie to dla oka naprawdę miły obrazek. Dla ucha również. 5/6 piosenek jak dla mnie – rewelacja! Zazwyczaj ciężko o selekcje w których ciężko wskazać faworyta przez zbyt wysoki poziom, częściej bywa na odwrót. A tu proszę!Uczestniczy selekcji oprócz utworów przygotowanych z myślą o Eurowizji zaśpiewali również międzynarodowe hity. Nienajlepsze moim zdaniem to było posunięcie. Może to przesądzić o wynikach selekcji! A przecież już w trakcie ESC dla przeciętnego telewidza nie jest istotne czy wykonawca potrafi zaśpiewać jeszcze jakikolwiek utwór poza tym konkursowym.
- Deborah Bough – “Take Me Back to 23” – “Shake it Off”. Selekcyjna piosenka działałą mi niesamowicie na nerwy. Baaaardzo nie chciałam żeby wygrała. Tak naprawdę była to moja jedyna antyfaworytka tego finału. Za to wykonawczyni przesłodka i przeurocza. Naprawdę szkoda że akurat tak słaba piosenka przypadła jej do śpiewania. W drugiej części niestety Deborah zmasakrowała moje ukochane Shake it off (no comments please) za co należy jej się ogromna karna nutka!
- Timebelle – “Singing About Love” – “Rude Boy”. Byli to faworyci wielu fanów. Bardzo pozytywny utwór zaśpiewali. Wokalistka pochodzi z Rumunii, co tylko potwierdza fakt, że kraj ten jest sercem skocznych wakacyjnych rytmów. Niestety i tutaj druga piosenka zmasakrowana, nie każdemu zabawa w Rihannę wychodzi a ja tylko utwierdzam się w przekonaniu że śpiewanie ‘wielkich hitów’ w finale selekcji to nie najlepszy pomysł.
- Licia Chery – “Fly” – “All About That Bass”. Gospel! Prawdziwe WOW! Uwaga, zaraża energią! All about that bass również udało się energetycznie podkręcić!
- Andy McSean – “Hey Now” – “Chasing Cars”. Niezłe ale ze słabą siłą przebicia. Naprawdę bardzo łatwo pominąć wśród innych kompozycji. Nawet cover bardziej chwytał niż selekcyjna piosenka.
- Melanie Rene – “Time to Shine” – “Chandelier”. Największy ‘warrior’ tegorocznych selekcji szwajcarskich (wiecie jakie w tym sezonie modne są wojowniczki). Wybór drugiej piosenki wydawał się być kontrowersyjny, ale nawet dało się tego wykonania słuchać
- Tiziana – “Only Human” – “The Power of Love”. Ta piosenka jest bardzo piękna. Śpiewana przez dziewczynę której do ideału daleko, opowiada o tym że ludzie właśnie nie są idealni. Okraszone anielskim wokalem… Chyba była to moja faworytka. Druga piosenka dzięki wspomnianemu już wokalowi także wybrzmiała przecudownie.
Bardzo ciekawe i sympatyczne były momenty w których uczestnicy odpowiadali na różne pytania w swoich ‘rodzinnych’ językach kiedy lektor przekładał ich słowa na niemiecką mowę (jakby ktoś nie pamiętał – w Szwajcarii obowiązują aż cztery języki urzędowe, plus w selekcjach znalazło się miejsce dla obcokrajowców).
Gościem specjalnym została wszechobecna Conchi – chyba tylko na Białorusi jej nie chcieli (widzieliście tę reklamę Eurofestu z goleniem brody?). Zwyciężczyni Eurowizji wykorzystuje swoje 5 minut jak może, nie brakuje jednak docinek, że powinna się wreszcie zająć nagraniem płyty…
Ogłaszanie wyników zajęło może najwyżej trzy minuty. Nie podano nawet kto zajął poszczególne miejsca. Bez zbędnego przeciągania. Zwyciężyła Mélanie René , co w sumie całkiem mnie zaskoczyło. To tylko potwierdza że w tym sezonie tylko Wojowniczki są trendy…
To więc właśnie działo się w sobotni wieczór. Czas na dzień kolejny…
NIEDZIELA
Selekcji niewiele mniej niż dzień wcześniej, a jakby sporo luźniej… Poznaliśmy reprezentanta Cypru, a także śledziliśmy zmagania izraelskie i łotewskie. Wszystkie te trzy kraje łączy fakt, że mieli opóźnione transmisje…
Izreal
Z ‘The Rising Star’ z lekka zrobiła się meksykańska telenowela – ciągle jednak bardzo przyjemnie się ogląda. Ciężko wyczuć kto, kiedy i w jakiej ilości odpadnie (trochę podobnie jak na Litwie), a sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że uczestnicy są przywracani do selekcji w specjalnych dogrywkach, zazwyczaj jednak nie wiadomo ile osób przez dogrywkę przejdzie (raz jedna, raz prawie wszyscy…). Do ćwierćfinału dotarło 7 uczestników, a pozytywnie przeszła go szóstka. Wśród nich mamy ciągle między innymi zespół reggae oraz rapera. Cieszą się oni sporym poparciem zarówno widzów jak i jurorów. Czy ktoś z nich wygra? Jeśli tak, to Izrael na Eurowizji będzie w tym roku bardzo oryginalny. Ja osobiście najmocniej kibicuję Nadavowi Gadjowi, chłopakowi z rewelacyjnym głosem oraz niesamowitą werwą, oraz Sari Nachmis, która specjalizuje się w przerabianiu niemalże wszystkich piosenek na rockowo-psychodeliczną nutę.
Do niedawna cieszyłam się że w izraelskich selekcjach nie są poruszane ckliwe historyki, tak jak w amerykańskiej wersji, gdzie są one ważniejsze nawet od wokali uczestników. Niestety musiało się to zmienić. Producenci postanowili nas uraczyć specjalnym odcinkiem przepełnionym łzami i wzruszeniami, w którym uczestnicy i ich bliscy opowiadają o sobie nawzajem. Co gorsza wstawki z ckliwymi wypowiedziami rodziny pojawiały się, uwaga uwaga, nawet w środku piosenek! Niestety – to już był maksymalny poziom żenady
Kolejny odcinek na szczęście został pozbawiono słodko-nużącego gadania. Przyszedł czas na rozłożenie na czynniki pierwsze starych eurowizyjnych kawałków. I powiem szczerze wyszło to naprawdę ciekawie. Usłyszeliśmy między piosenkę która reprezentowała Izrael w 1989 (w oryginale byłą wykonywana przez bardzo fałszującego chłopca) w rewelacyjnej rapowanej wersji, rockowe Hasheket Shenish’ar, zjazzowane Fire In Your Eyes czy dwie selekcyjne perełki z lat 80-tych. Jedna z uczestniczek podjęła nawet odważną decyzję, aby zaśpiewać eurowizyjną piosenkę Harela Skaata, który sędziuje temu talent show. Na szczęście wyszła z tego obronną ręką. Polecam zapoznanie się z występami, można je znaleźć TUTAJ.
Mała uwaga, jak ktoś narzeka na ilość reklam na Polsacie, koniecznie powinien pooglądać sobie trochę izraelskiego Channel 2…
Łotwa
Śmiem stwierdzić, że kraje Bałtów po dziś dzień charakteryzują się najbardziej oryginalnym gustem muzycznym wśród całej Europy. O ile Litwa w tym roku nawet się wyrobiła, to Łotwa ciągle serwuje nam ‘ciekawe’ piosenki. Nawet wygląd jurorów oddawał oryginalne łotewskie gusta.
Skomplikowane zasady nowych łotewskich selekcji Supernova zostały wyjaśnione widzom za pomocą znikających białych ludzików. Powiem szczerze że nawet to do mnie przemówiło. Wcześniej przez długi czas nie mogłam zajarzyć o co kaman z półfinałami, które półfinałami nie są i tak dalej… Wszystko się wyjaśniło. Na początku podano że selekcje będą mieć trzy półfinały. Później się okazało że dwa z nich to po prostu, najzwyczajniej w świecie, ćwierćfinały. No cóż, Łotwa…
Co nam zaserwowano w tych selekcjach? Niemalże plagiat All About That Bass, strój wyglądający jak stożek bitej śmietany oraz wielkiego pluszowego jeża na scenie w przerwach na reklamy. Muzycznie jak zwykle hardcorowo. Mimo wszystko jednak trafiła się jedna naprawdę dobra piosenka. Zamieszczam tylko wersję audio, ponieważ tej z wizją jeszcze na youtubach dostać nie można.
https://www.youtube.com/watch?v=bptNu5c7Xu0
Cypr
Komediodramat. To słowo najlepiej oddaje mierną próbę stworzenia cypryjskiego Melodifestivalen. Eurovision Song Project zaliczam jako jedną wielką porażkę. Cóż za przeciwwaga finałów narodowych w miniony weekend nas dotknęła! I gdzie tu przyrównywać Szwajcarię do Cypru. Cieszę się że nasza tegoroczna przygoda z tym drugim nareszcie dobiegła końca…
Półfinał polegał na odśpiewaniu eurowizyjnych hitów i na tej podstawie dokonano selekcji. Czy tylko mi się to wydaje bez sensu? Znając piosenki ocenia się wykonania randomowych utworów? Efekt tego był taki że połowa piosenek w finale była nudna jak flaki z olejem. Ciekawszy utwory mieli : zespół Minus One, duet Nearchos Evangelou & Charis Savva oraz, jak się potem okazało, zwycięzca selekcji, Giannis Karagiannis. Jego piosenka to spokojna i urokliwa ballada, która ma całkiem spore szanse na eurowizyjny sukces. Taki plus że ta cała farsa zakończyła się przyzwoitym wynikiem…
Feministki miały by na co się wpieniać, do finału zakwalifikowała się tylko jedna kobieta. Co jeszcze gorsza, o zgrozo, nie sama a w duecie! Za to wielbiciele męskiego piękna na pewno zawiedzeni nie byli. Płeć brzydka w cypryjskim finale taka brzydka nie była…
Conchi nie zdecydowała się na przyjazd na Cypr, więc Rise like a phoenix wykonała długonoga blond piękność (podobno w przeszłości zdobyła jakiś poważny tytuł miss), która w poprzednich odcinkach pełniła rolę niezbyt rozgarniętej prowadzącej.
Jurorzy co chwila bawili się albo w prowadzenie selekcji albo śpiewanie. Tu akurat szkoda że zabrakło Bjorkmana, zapewne rozruszałby lepiej to towarzystwo…
Uwaga uwaga, prowadzący na wizji użył niecenzuralnego słowa! Upomniał jednego z zagranicznych gości, abyswoją wypowiedź wyraził w języku angielskim, zamiast, jak ten uprzednio próbował, po grecku. Autentycznie, padło słowo na f! No i później zagraniczni goście musieli nawijać po angielsku, kiedy to Cypryjczycy mówili po swojemu. Hmmm, noo, logiczne! Skutkiem czego przez cały wieczór leciały teksty w stylu ‘You’re great singer but your band look terrible’…
Na zakończenie przygody z Cyprem bonus… ‘Jaki kraj taka Lynda Woodroof’ twierdzi Adam. Ciężko się z nim nie zgodzić…
To był bardzo aktywny selekcyjny weekend, ale najlepsze dopiero przed nami! Już w tym tygodniu startuje królowa selekcji – Melodifestivalen! Oprócz tego startują Finlandia oraz Islandia, a swojego reprezentanta wybierze Dania! Iście skandynawska gratka! Jesteście podekscytowani? Bo jak tak!
Wasza HoSanna
Ps. Coś ostatnio umilkliście. Mam nadzieję żechoć o Melodifestivalen będziecie mieli dużo do powiedzenia!