Co Ta Europa, czyli o selekcjach słów kilka – odcinek 8

Finałowy zawrót głowy!

Ostatni weekend lutego, sezon selekcyjny ma się ku końcowi a my… poznaliśmy połowę eurowizyjnych piosenek! Zdecydowanie tych kilka dni najmocniej obfitowało do tej pory w wysyp nowych eurowizyjnych utworów, z czego jeden z nich został wybrany wewnętrznie, a… aż osiem ‘głosem ludu’. Łatwo wyliczyć, że przy obecnym stanie 24 znanych piosenek, w minionych dniach zapoznaliśmy się z 1/3 ogłoszonej już stawki.

Niemcy, Wielka Brytania, Mołdawia, Finlandia, Słowenia, Węgry, Norwegia, Łotwa – te kraje obdarowały nas ostatnio finałami. Zaprezentowano również wybraną wewnętrznie piosenkę francuską. Po drodze z półfinałami przewinęły się Szwecja, Litwa i Izrael – wreszcie można wyczuć kres maratonów!

Pierwszym finałem, którego dana była nam przyjemność obejrzeć, był czwartkowy koncert Unser Lied für Stockholm. Szybko okazało się, że aż tak wielką przyjemnością nie było śledzenie tego widowiska. Niemcy zaserwowały nam najsłabszy finał od czasu, kiedy pojawiły się selekcje z zaimkiem ‘Unser’ w tytule – czyli od czasu eurowizyjnego triumfu panny Meyer-Landrut. Niestety, rezygnacja Xaviera Naidoo z roli reprezentanta Niemiec nie wyszła temu krajowi na dobre. Finałowe utwory w większości były tak przeciętne, że aż nudne. Tylko gregoriański chór ratował widza przed uśnięciem na kanapie.

https://www.youtube.com/watch?v=EfwRxhGxjn4

Format, który w ubiegłym roku i dwa lata temu przyciągnął zacne nazwiska niemieckiej sceny muzycznej, miał jedną wadę – system ‘dzikich kart’ dla nowicjuszy. Gdy dwa razy pod rząd gwiazdy przegrały z debiutantami, kolejne znane nazwiska przestały się interesować selekcjami. Pomimo tego – obie ostatnio reprezentujące Niemcy piosenki były świetne. Format z trzy etapowym głosowaniem i podwójnymi piosenkami był w ostatnich latach najciekawszy w całej Europie. Niestety nie dane nam było zobaczyć go po raz kolejny.

Co ciekawe – finał niemieckich selekcji, pomimo słabego poziomu, miał największą oglądalność… od 2010 roku! Zwyciężczynią została Jamie-Lee Kriewitz z piosenką Ghosts. Inna ciekawostka, drugie miejsce zajął Alex Diehl, który nieco wyglądem i piosenką mógł przywodzić na myśl niedoszłego zeszłorocznego reprezentanta Niemiec, Andreasa Kümmerta. Czyżby część Niemców liczyło na ‘pomszczenie’ zera Ann Sophie poprzez wysyłanie do Sztokholmu niemalże identycznego pakietu jaki chcieli wysłać rok temu?

Drugim krajem, który wybrał swojego reprezentanta w minionych dniach była Wielka Brytania. Niestety, jest to kolejny kraj Wielkiej Piątki, który nie zachwycił poziomem. Wszyscy od dawna wiedzą, że Big 5 powinno przestać istnieć, bo negatywnie wpływa na jakość eurowizyjnego finału, jednak nikt niestety nie ma zamiaru nic z tym zrobić.

Kilka słów o brytyjskich selekcjach Eurovision: You Decide napisał nam Adam:

Finał w Wielkiej Brytanii… no cóż, trudno to jakoś jednoznacznie określić. Piosenki jak piosenki – bez rewelacji, z cyklu „mogą być”, chociaż gdy piszę te słowa trudno mi powtórzyć fragment jakiejkolwiek z nich. Nie zapomnę jednak największej gwiazdy preselekcji – Mel Giedroyc. Nie, Mel nie śpiewała, Mel prowadziła całe show i szło jej to bardzo dobrze. Ba! Widziałbym ją w roli prowadzącej Eurowizję, jeżeli Wielka Brytania wygra konkurs w najbliższym czasie… obawiam się jednak, że to się nie stanie, jeśli w kraju nie dojdzie do jakiejś rewolucji. Dziwne, że państwo, które ma tylu świetnych, młodych artystów na Eurowizję nie chce wysłać czegoś porządniejszego niż duet dwóch „ładnych chłopców”, o których wszyscy zapomną tuż po finale w Sztokholmie… Królowo Elżbieto II – może jakiś dekret zmieniający mentalność poddanych?

Wyspiarzy na ESC reprezentować będą Joe and Jake z piosenką You’re Not Alone. Utwór szczególnie polecany miłośnikom One Direction oraz innych młodzieżowych boysbandów.

Ta sobota była kolejnym już armagedonem dla eurowizjomaniaków. W końcu nie łatwo jest oglądać 5 finałów na raz! Kto nie posiadł umiejętności Multi Task, musiał zadowolić się jednym ulubionym show – ale było co wybierać dla miłośników różnych telewizyjnych rozrywek czy różnych muzycznych stylów!

Pierwsza swoje selekcje O Melodie Pentru Europa w sobotni wieczór zaserwowała nam Mołdawia. Finał w ciągu tygodnia poprzedzony został dwoma półfinałami. Legenda głosi, że ktoś je obejrzał. Niestety, Wasza Redaktorka zawiodła w tej sprawie. Finał otworzyła wiązanka różnego rodzaju przebojów wraz z… We Got The Power Loreen na czele! Lorejna to zdecydowanie najbardziej chwytliwa artystka tego sezonu. Jej Euphoria przewinęła się gdzieś w jeszcze jednym sobotnim oppeningu. A Mans ciągle nieobecny, Mans ciągle zapomniany…

Z jednej strony, selekcje mołdawskie zawsze cieszyły się najgorszą reputacją wśród fanów eurowizyjnych. Z drugiej jednak, znani są z tego, że jakby źle nie było, na Eurowizji potrafią zaprezentować się rewelacyjnie. Poziom muzyczny selekcji, jak na Mołdawię, najgorszy nie był. Zwycięska piosenka, wykonana przez Lidię Isac Falling Stars może nie trafiła od razu na szczyty topów fanowskich, jednak utwór ma w sobie potencjał, który może zostać odpowiednio wykorzystany. Albowiem kto pamięta koszmarny selekcyjny występ Pashy Parfeny’ego z ujeżdżaniem panien młodych w roli głównej, czy też oryginalny tekst piosenki Aliony Moon, w którym śpiewała ‘The Maya weren’t so wrong, it’s the end of the world it’s done’?

https://www.youtube.com/watch?v=baiLyZU5cQw

Wspominając o Pashy – wykonawca dał tak świetny recital w intervalu i udowodnił… że o dobrą muzykę wcale w Młodawii nie trudno!

Niestety w sobotę obejrzeliśmy już ostatni odcinek fińskiego Uuden Musiikin Kilpailu. Po raz ostatni spotkaliśmy się z Kristą i Roope, czyli wulkanem energii i ostoją spokoju. Finał otworzyła grupa Lordi, która w tym roku świętuje 10-lecie eurowizyjnego zwycięstwa. Aby zrobić dobre wejście jedynym fińskim zwycięzcom, w horrorowym klimacie zakończyła się czołówka finału (swoją drogą bardzo sympatyczna), w której udział wzięli wszyscy uczestnicy finału.

W czasie Intervalu wystąpili Pertti Kurikan Nimipäivät w towarzystwie chóru, oraz Krista Siegfrieds, śpiewająca pierwszy utwór, który reprezentował Finlandię na ESC, Valoa ikkunassa z 1961 roku.

Ten skandynawski kraj ma najprawdopodobniej najciekawszy system głosowania jurorskiego w całej Europie – piosenki oceniane są przez grupy takie jak… dzieci, robotnicy, szwedzcy Finowie, youtuberzy, blogerzy itp. To właśnie faworytka jurorów sięgnęła w tym roku po zwycięstwo w fińskim finale. Do Globen pojedzie Sandhja z utworem Sing It Away. Wielkim faworytom nie udało się wygrać – ani Saara ani Saari nie mieli na tyle szczęścia…

Słoweńska EMA najmocniej wbiła się fanom do głowy… intervalem. Dość dosadnie zażartowano sobie z pewnego przywódcy pewnego mocarstwa…

Nie tylko polityka wybrzmiała na Słowenii. Usłyszeć mogliśmy również Here for you w wersji tropikalnej oraz zobaczyć Sestre w wersji conchitowej. Jedna z członkiń tego zespołu oraz Raay (z Maraaji) zasiedli w jury oceniającym słoweńskie występy. Mówiąc o jurorach należy wspomnieć, że prawdopodobnie EMA jest najbardziej niedemokratycznym selekcyjnym programem w całej Europie. Z 10 piosenek walczących o wyjazd na Eurowizję, tylko dwie przepuszczone zostają do superfinału – tylko i wyłącznie przez jurorów, gdzie o ostatecznym zwycięzcy decydują widzowie. Jurorzy lekką ręką mogą brutalnie odrzucić perełki, takie jak np. Too cool w wykonaniu Anji Kotar. Nie poszczęściło się również Nuše Derendy, która po dziś dzień szczycić się może zdobyciem najwyższej lokaty w eurowizyjnej historii Słowenii.

Jury poszło w kolory – do superfinału dostały się piosenki: o czerni i bieli oraz o niebieskim i czerwonym. Okazało się, że to te bardziej jaskrawe barwy zatriumfowały. Do Sztokholmu jedzie ManuElla z piosenką Blue and Red. Co ciekawe, jest to pierwsza eurowizyjna piosenka od dwóch lat (licząc też również dziecięcą wersję konkursu), w której palców nie maczała Maraaya.

Węgierski finał A Dal muzycznie należał do jednych z najlepszych w tym sezonie. Jednak zaskoczenia nie było – wygrał główny faworyt, Freddie z utworem Pioneer. Wydaje się, że Węgry w tym roku zawalczą o wysoką eurowizyjną lokatę…

Norweskie Melodi Grand Prix było ostatnim selekcyjnym sobotnim show. Zorganizowane bardzo przyjemnie – jak to już w krajach skandynawskich się robi. Parę prowadzących mogliśmy kojarzyć z poprzedniego roku. Show głównie skupiało się na przypominaniu byłych reprezentantów Norwegii.

Z pierwszej pozycji startowej w serca eurowizjomaniaków uderzyła Laika – disco, kosmos, wściekły róż i niemczyzna! Któż by nie pokochał takiego szaleństwa?

Jednak najbardziej bezkonkurencyjna okazała się Agnete z piosenką Icebraker. Artystka całkowicie zmiażdżyła konkurencje w superfinale. Zwycięska piosenka ma dość specyficzną konstrukcję, refren ma kompletnie inne brzmienie niż zwrotki. Czy oryginalność utworu przełoży się na dobry eurowizyjny wynik?

https://www.youtube.com/watch?v=Vqk_-P_s4ow

W niedzielę zakończyła się łotewska Supernova, przynosząc nam potencjalnego zwycięzcę Eurowizji. Justs Sirmais z piosenką Heartbeat kompletnie podbił serca fanów. Co ciekawe, sami Łotysze niekoniecznie jego widzieliby na Eurowizji (pamiętać jednak trzeba, że kraj ten znany jest ze specyficznego gustu) – w televotingu wygrał gotycko-metalowy zespół Catalepsia, a Justa uratowały głosy internautów – z racji tego, że głosować mogli ludzie z zagranicy, założyć możemy że Justs na ESC trafił dzięki wsparciu międzynarodowemu…

https://www.youtube.com/watch?v=AF5na6zh-Zc

Łotewskie selekcje mają taki specyficzny sposób realizacji, że wiele rzeczy wygląda tak, jakby działo się za kulisami. Ma to jednak pewien urok. Tradycyjnie już w przerwach na reklamy królował Bóbr, który tym razem między innymi zaprezentował swoją bobrową wersję Let It Go.

Z racji tego że panuje moda na Lorejnejnej, na Łotwie też wystąpiła Aminata. Podobnie, jak szwedzka zwyciężczyni Eurowizji, wokalistka zachwyca wspaniałym wokalem i interpretacją.

Trochę w cieniu pozostały weekendowe półfinały. Szwedzkie Melodifestivalen przechodzi kryzys – wiadomo to już na pewno po czwartym półfinale. Głównym problemem jest poziom muzyczny, ponieważ widzów powoli nudzą wszystkie piosenki niemalże na tę samą nutę. Mówi się też, że nawet samych Szwedów razi liczba selekcyjnych powrotów – nie ma co się więc dziwić, że większość wokalistów z Melfestowym stażem zamiata doły. Jakby źle nie było, to i tak czwarty półfinał przyniósł nam pewniaka do reprezentowania Szwecji. I to nie jest Molly Sanden! Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że wygra… Frans! Chłopak znany jest głównie z tego, że w dzieciństwie śpiewał piosenkę o Zlatanie Ibrahimovicu. Od soboty wybuchła jednak prawdziwa Fransomania. Czy to oznacza, że Szwecja, której zeszłoroczny występ z głośnym hukiem wprowadził płachty do eurowizyjnego świata, tym razem postawi na bardzo minimalistyczny występ?

Współprowadzącą czwartego półfinału była Sahra Dawn Finner. Nie, nie jako Lynda Woodroof, choć ptaszki ćwierkają, że ma ona pojawić się na Eurowizji. Jednak ciągle cudowna, i ciągle popisująca się nieziemskim głosem. Razem z Giną zaśpiewała australijskie Tonight Again w wersji szwedzkojęzycznej…

Na Litwie do łask powrócił Donny Montell. Jednak po połączeniu obu grup uczestników okazało się, że po piętach depcze mu Aistė Pilvelytė. W porównaniu do poprzednich odcinków bardzo słabo wypadła Rūta Ščiogolevaitė – jury przestało ją tak mocno doceniać, choć u widzów cały czas cieszy się całkiem sporym poparciem. Do zakończenia maratonu litewskiego pozostało już bardzo niewiele czasu. Wreszcie dostrzegamy metę! Za dwa tygodnie poznamy reprezentanta Litwy. Czy ktoś z Was był na tyle odważny, żeby przetrwać wszystkie odcinki?

The Next Star również ma się ku końcowi – już w ten czwartek poznamy zwycięzcę tego hebrajskiego talent show. Co ciekawe, automatycznie poznać mamy także eurowizyjny utwór! Wszystkie tytuły selekcyjnych propozycji są… po angielsku! Nie wiadomo, jak jurorzy to przeżyją, ponieważ do tej pory nie oduczyli się wywalania z kompetycji biednych wykonawców, decydujących się na zaśpiewanie w innym języku niż hebrajski. W finale znaleźli się tacy wykonawcy, że najprawdopodobniej izraelski finał rozłoży jakością na łopatki. Szczególnie tych, którzy uwielbiają bliskowschodnie brzmienia.

Ciekawostka: drag queen Kiara Duple w półfinale zaśpiewała piosenkę, która kiedyś wygrała Eurowizję. Jak myślicie, jaką? Ależ oczywiście! Euphorię!

Francja – w tym roku zaserwowała nam utwór ze zwrotkami po angielsku. Czy ta dobra radiówka wreszcie pomoże Francuzom wrócić na szczyty?

Oto Amir z piosenką J’ai Cherché.

https://www.youtube.com/watch?v=lYjOQg_dMcw

W nadchodzącym tygodniu poznamy kolejnych kilka eurowizyjnych utworów. Założyć jednak można, że polscy eurowizjomaniacy skupieni będą tylko na jednym temacie… Panie i Panowie, Ladies and Gentlemen! Już w sobotę wybieramy my! Kogo typujecie na polskiego reprezentanta?

Spodziewać się możecie relacji spod sceny,

Wasza HoSanna

 

Exit mobile version