Odcinek 3: Ledwo się zaczęło, a już prawie koniec…
Za nami pierwsze smutki i pierwsze radości związane z Eurowizją 2016. Pierwszy półfinał się odbył, pierwsze kraje pożegnały się z eurowizyjną przygodą… Wtorkowe starcie od dawna zapowiadało się na półfinał śmierci. Takim też okazało. Faworyci padali jak muchy. Najbardziej ucierpieli reprezentanci Islandii oraz Estonii. Aczkolwiek na finał zasługiwały także dwa kraje, nie należące do tegorocznych ulubieńców, a mianowicie Czarnogóra i Finlandia. Nawet Serhat wypadł rewelacyjnie! Niestety… nie można oprzeć się wrażeniu, że do finału awansowały utwory, które raczej nie bazowały na wyszukanym guście muzycznym. Chwytliwe – tak! Ale niestety nie wpływają one na obalanie teorii o kiczowatości Eurowizji (w ramach wyjaśnień – ubolewania dotyczą głównie Azerbejdżanu, Austrii i Chorwacji, w tym przypadku dotyczą stroju).
Wasza Redaktorka HoSanna, niestety, jak się okazało, niezbyt popisała się przy typowaniu wyników pierwszego półfinału. Dlatego oceny tego, czy ktoś awansuje czy nie, tym razem się nie podejmie.
Jak wygląda Eurowizja z perspektywy wewnątrz Globen? Jak się okazało – bilety na półfinał można dostać za darmo nawet na ulicy, a i tak wszystkich miejsc zapełnić się nie udało. Arena, w której odbywa się tegoroczna Eurowizja jest bardzo malutka i przytulna, co dobrze wpływa na atmosferę show. Bajeranckim motywem były światełka dla każdego z widzów zaprogramowane tak, aby świecić tworzyć fale, flagi krajów, odpowiednie motywy w czasie występów. Cwane to technologiczne bestyje. Oczywiście atmosfera w arenie jest wspaniała, ludzie bawią się, śpiewają, radują. Gdzieś na balkonach wyhaczyć można przechadzających się uczestników kolejnego półfinału (np. Enedę Tarifę czy Poli Genovą). Cichym panem i władcą show jest znany z Melfestu Pan Henrik. On jest zawsze wszędzie tam, gdzie kamera nie sięga. Kieruje wszystkim – od kamer po publiczność. Jedynym minusem oglądania show w arenie są tak naprawdę tylko światła, tak efektownie wyglądające w TV, a lubiące sobie czasem uderzyć po twarzy. Lepiej mieć przy sobie okulary przeciwsłoneczne!
Czyli już pierwszy semi za nami, czyli w sumie… zmierzamy do końca. Drugi już tuż tuż, zaraz finał. Trzy dni Proszę Państwa! Tyle nam pozostało! Tymczasem w Sztokholmie odczyniają się generalki kolejnego już półfinału. Jak to wszystko będzie wyglądać?
Intro będzie takie samo jak w poprzednim półfinale. Wejście prowadzących również niemalże identyczne – jednak trzeba przyznać, że jest bardzo efektowne. W openingu Petra i Mans śpiewają o Eurowizji. Piosenka w stylu intervalu z 2013. Może tylko z mniejszym rozmachem.
Półfinał drugi uznaje się za słabszy, jednak wciąż ogląda się go z przyjemnością. Łotwa – absolutne cudo muzyczne. Nie będziemy jednak zbyt wiele chwalić, aby nie zapeszyć. Szpaczuś nasz wystąpił poprawnie. Rysia bardzo dobrze się prezentuje. Czy skończy lepiej niż się powszechnie zakłada? Hovi na scenę wprowadził chomika a.d. 2016. Ivan na scenie nagi z wilkiem pojawia się tylko jako hologram, ale za niego nadrabia… Mans! Serbka, znana z kreacji ogółem nie uważanych za modne, na scenę ubrała się fantastycznie. Biedny Nicky Byrne z Irlandii… On tak by chciał, a tak mu nie wychodzi. Lekcje wokalu wziąć powinien od swojej konkurentki, królowej wokalu, Kaliopi. Ahhh ten boski epic scream! Dami Im z Australii show ma z lekka przekombinowane, aż nazbyt nowoczesne, jednak głosem miażdży. Słowenka tym razem nie będzie zrzucać stroju. Ogółem jej występ prezentuje się bardziej przyzwoicie niż ten z selekcji, nawet akrobata się na końcu pojawia! Poli… o wygraj to! Dania druga Irlandia, tylko z lepszymi wokalami. Jamalo, Ty też możesz wygrać! A nawet musisz! Norweżka Agnete, pomimo choroby, na scenie radzi sobie bardzo dobrze. Gruzja dla miłośników cięższych brzmień jest absolutnym majstersztykiem. Czy poradzi sobie lepiej niż Czarnogóra? Eneda Tarifa obiecała nam kilkudziesięciometrową suknie i słowa nie dotrzymała. Shame on you, Eneda! Ostatnia półfinalistka, Laura Tesoro z Belgii… o dziewczyno, jak Ty potrafisz rozruszać! Całe Centrum Prasowe oszalało dla Ciebie!
Interval Actem będzie jutro pojedynek taneczny – człowiek kontra maszyna. Kto go wygra? Mans w green roomie popisze się brytyjskim akcentem. Niestety, czwartkowe filmiki są słabsze niż te wtorkowe, choć też pojawia się motyw ukrytej kamery w taksówce i dalsza część historii ‘Kraju Nerdów’. Obejrzymy za to również ciekawy filmik o Eurowizji w liczbach! Dowiedzieć się z niego będziemy mogli między innymi o tym, jak bardzo Petra Mede chce pobić Katie Boyle.
Po raz kolejny wystąpią na generalkach automatyczni finaliści. Spojler – niemiecka pocztówka będzie przesłodzona do granic możliwości. Włochy – jednak będą świecące ogrodniczki, ale kaczki i inne ptactwa na scenę nie wróciły.
Niestety, w czasie pierwszej próby generalnej było tyle wpadek, że w dwie godziny pobito wszystko to, co nabrojono w Wiedniu. W czasie drugiej wszystko przebiegało dobrze, do czasu występu Gruzji… Prawdopodobnie jurorzy mieli problemy z odbiorem, w związku z czym Gruzja wystąpić musiała dwa razy. Zapewne jednak, jutro wszystko będzie idealne!
Jak emocje przed drugim półfinałem? Kibicujecie naszemu ptaszkowi?