Co tam u Moni czyli drugi półfinał po raz drugi!
Czas w Wiedniu pędzi jak szalony. Aż trudno uwierzyć, że na miejscu jesteśmy już tydzień! W natłoku prób ciężko się zorientować który to dzień, która godzina… Dziś kolejna polska próba! Już nie ma zdecydowanie takiego stresu jak wcześniej! Będziemy mogli porównać sobie dzisiaj Monikę na tle wszystkich kandydatów. Będzie dobrze? Bęęęęęędzie! Musi!
Zanim przejdziemy do opisu dzisiejszych prób, krótka wstawka dla zainteresowanych tym, jak się bawią dziennikarze. Wczoraj odbyło się kilka imprez ‘tematycznych’: nordycka, serbska, czarnogórska i sanmaryńska. Polska delegacja zaliczyła dwie pierwsze. Co tam się działo? Serbowie urządzili się na bogato (dziwne jednak, że się tak separują od Czarnogórców), impreza odbyła się w pałacyku w parku miejskim. Było bardzo bałkańsko – muzycy grali muzykę Gorana Bregovića, ludzie ubrani w galowe stroje tańczyli tradycyjny bałkański taniec pod sceną, widać było, że niektórzy konkretnie skorzystali z napojów wyskokowych…
Na scenie gości zabawiały Bojana oraz Marija Serifović. Ale wśród gości wyhaczyć można było m.in. tegorocznych reprezentantów innych bałkańskich państw. Atmosfera jak zwykle z Bałkańcami – radosna! Niestety, szybko się skończyła, więc zmieniliśmy miejsce pobytu na klub, w którym odbywała się impreza nordycka! Podobno ktoś tam wcześniej występował z tegorocznych reprezentantów (w tym m.in. Mans, który zaśpiewał wszystkie swoje selekcyjne hity). Niestety, nie udało nam się nic zobaczyć, bo przybyliśmy za późno, ehhh… Za to można się było fajnie pobawić do eurowizyjnych i selekcyjnych przebojów. Dziękujmy stwórcy za szlagiery! I za muzykę bałkańską w sumie też… Miło było wyszaleć się do obu tych cudów w ciągu jednego wieczora. Organizatorzy imprezy skandynawskiej również się postarali – mogliśmy się bawić pod wielkim ekranem wyświetlającym logo ‘Building Bridges’. Ale towarzystwo jakieś takie niemrawe… Najprawdopodobniej więcej tam było wolontariuszy niż prawdziwych fanów. Trochę się dziwili, że znamy każdą jedną piosenkę, a już szczytem było to, że praktycznie nikt nie szalał do piosenek Alcazara! Zbrodnia! Wydaje mi się, że mogliśmy zostać momentami wzięci za lekkich psycholi. Psychofanostwo ma swoje prawa…
Impreza czy nie impreza, rano trzeba stawić się na stanowisku redakcyjnym. Żadnej próby nie można przepuścić! Co dziś działo się w arenie?
Litwa. Kolorowo, wesoło, pod sceną można się fajnie pobawić. Nie będę ukrywać że uwielbiam tę piosenkę. Ale ciągle twierdzę że ma pod górkę z awansem. Trzymam jednak mocno kciukasy za powodzenie Vaidasa i Moniki!
Irlandia. Jak już wspominałam, bardzo mocna w obrazku. Na żywo nie robi już aż tak wielkiego wrażenia. Jednak te wizualizacje! Chyba moje ulubione w tym roku! No jedyny przypadek chyba w którym nie będę się nawet półsłówkiem czepiać drzewek, bo tu wyglądają genialnie! Jeśli Irlandia awansuje, to niech na kolanach dziękują grafikom, ponieważ będzie to głównie ich zasługa.
San Marino. Jakie to złe i jednocześnie fajne! Ktoś mi powiedział, że piosenka zaczyna się tak, jakby ktoś odpalał kuchenkę gazową i coś mocnego w tym jest! Plus słynne ‘No’. Ładnie się prezentują na scenie. I nawet da się tego słuchać! Pomijając to, że brzmi jak hardcorowy mix kilku stylów i utworów. Ale w sumie nie jedyny w tym roku (ekhm, Izrael, ekhm).
Po raz pierwszy przyjrzałam się kulkom, zawieszonym nad sektorem najbliżej sceny. Są, więc raczej będą użyte. Jak, kiedy i po co? Organizatorzy nie są skłonni odpowiedzieć na te pytania. Ja stawiam na jakiś efektowny interval!
Czarnogóra. Magia Bałkan! Jeśli ktoś lubi tego typu muzykę na pewno będzie zachwycony. Tylko wizualizacje są brzydkie. Wyglądają na szkice bądź też jak dzieło początkującego grafika. To chyba mają być góry. Chyba. Bo jak patrzę na efekt ostateczny to taka pewna tego nie jestem. Grunt że cała reszta jest bajeczna! Czarnogóra jak dla mnie pewnie idzie po drugi z kolei awans. PS. Tak wiem, że Żeljko Joksimović serwuje nam ciągle to samo. Niech sobie jednak serwuje! Bo jak dla mnie to jest ciągle tak samo piękne!
Malta. Albo Molta. Wyrąbali w kosmos jej te wizualizacje! Tak w odróżnieniu od Czarnogóry. Na co dzień nie lubię tego ‘Warriora’. Ale trzeba przyznać że robi wrażenie. Różne są na ten temat zdania, ale moim zdaniem Malta to kolejny pewniak do awansu.
Norwegia. To przede wszystkim magia ujęć. Najciekawszą rzeczą dla widza na hali jest obserwacja, skąd się biorą kadry ‘wyłaniania’ się jednego artysty zza drugiego. Bardzo fajnie się kamerzyści uwijają, Debrah drepcze sobie za kamerą żeby zająć odpowiednią pozycję. ‘Monster Like Me’ zawsze brzmi dobrze. Ale prawdziwym arcydziełem jest w obrazku telewizyjnym. Mans niech nie będzie taki pewny pierwszego miejsca chociażby w półfinale, bo sąsiedzi zza miedzy mocno Szwecji depczą po piętach!
Portugalia. Przepraszam za ten komentarz, ale muszę. Ta piosenka aż krzyczy ‘WC Time’. Ładna prezentacja, wokalistka próbuje zgrywać rockmankę, ale przy całej reszcie to wypada tak blado… Nie ma co dalej o niej opowiadać. Przejdźmy dalej…
Przed pocztówkami, podobnie jak to miało miejsce w trakcie ESC 2011 i 2012, będziemy mogli zobaczyć artystów przygotowujących się do wejścia na scenę. I to akurat w trakcie bicia serca! To aż krzyczy: ‘Pozdrawiamy braci Niemców’!
Czechy. Marta to zdecydowanie najbardziej spontaniczna uczestniczka tegorocznego ESC. Jest chwalona po wszystkich wywiadach. Na scenie też to widać. Nie ma w niej tyle ‘aktorstwa’ co w innych. Moment zrzucania przez nią butów wypada epicko. Przynajmniej na żywo. Bo niestety mam wrażenie że nasi bracia Czesi nie wypadają najkorzystniej w ujęciach telewizyjnych. O tym jak genialne mają wizualizacje mogłam się przekonać dopiero pod sceną. Trzymam jednak kciuki za Martę i Vaclava bo zarąbiści są i koniec! A poza tym Czechom naprawdę przyda się awans…
Izrael. Kocham tę piosenkę, kocham ten występ, kocham Nadava i kocham jego tancerzy! I chyba nie jestem w tej miłości odosobniona! Wskaźnik ciachowości w czasie izraelskiego występu rozgrzany jest do czerwoności! Coraz mocniej wierzę w awans Nadava! Złoto dla złotego chłopca! Tylko się biedaczek strasznie stresuje… Znowu pod sceną można zwrócić uwagę na to czego nie dostrzega się w TV. W trakcie izraelskiego występu możemy zaobserwować rozsuwające się LEDy.
Łotwa. Kolejny dziś występ który zyskuje w TV. Oczywiście nie twierdzę że Aminata jest słaba na żywo, ale to co widzimy w TV… To jest po prostu prze na wszelakie możliwe sposoby. Awans dla Łotwy w tym roku to jest po prostu minimalne minimum. Top 10? Jak najbardziej! To będzie mocne odbicie się od dna.
Azerbejdżan. Po co Elnurowi ci tancerze! Najsłabsza prezentacja sceniczna w historii azerskich startów. Oby się też nie przełożyła na najsłabszy wynik bo piosenka jest cudna, Elnur jest cudny… no tylko kuźwa właśnie ta prezentacja! Co to EBU nagadało temu Azadżabanowi że tak bardzo już nie chcą zająć dobrej pozycji?
Islandia. Próbuje zawojować oryginalnymi wizualizacjami na podłodze. Ślady stóp i te sprawy. Wokal jakby trochę lepsze. Ale nadal nad śpiewaniem przeważa wrzask. Nawet cudna Hera Bjork w chórkach nie pomaga! Kolory wizualizacji gryzą się z sukienką, na scenie niezbyt wiele się dzieje… Nie chciałabym awansu tego kraju w ty roku.
Przed występem Szwecji zobaczymy łączenie z green roomem. Organizatorzy chcą sobie dać więcej czasu na przygotowanie występu Mansa.
Szwecja to dopiero efektownie wygląda na żywo! Ojejku! Nie sądziłam, że ten występ jeszcze kiedyś zrobi na mnie takie wrażenie! WOW! Nooooo Szwecja zdeklasowała jednak… Ojojojojojoj, co to było… Czy to oznacza, że Szwecja znowu wygra ESC? Na żywo widać smugę światła zostawianą przez rzutnik wizualizacji. Dodaje to temu występowi pewnego uroku.
Jeśli ktoś nie chce pokazać swojego chórku, może go ukryć z prawej strony sceny. A raczej pod sceną z prawej strony. Wiecie co? Jakbym była na miejscu takiej osoby z chórku to by mi było przykro że mnie tak chowają!
Szwajcaria. Czytałam w komentarzach o jakiś piejących chórkach. Więc się wzięłam i wsłuchałam. I albo jestem głucha albo ja żadnego piania nie słyszę! Naprawdę brzmi to i wygląda bardzo dobrze! Chórzystki bardzo dobrze ogarniają swoją bębnową choreografię. Nawet powiedziałabym że to jeden z moich ulubionych układów w tym roku. Widzowie kupią ten występ. Myślę, że jury też nie będzie względem niego zbyt srogie. Wiecie co? Bębenki też błyskają!
Cypr. Kochani, może być zaskoczenie! Albo Cypr, albo Irlandia. Jeden z tych dwóch klimatycznych występów widzę w finale. Zwłaszcza że oba są prześliczne w obrazku. Czuje to że jedno z nich wejdzie!
Słowenia. Duet Maraaya wydał chyba w tym roku kupę kasy na swoją promocję – muszą być przekonani o swoim przyszłym sukcesie. Mnóstwo singli, dla szczęśliwców także koszulki i… słuchawki, czyli tegoroczny słoweński znak rozpoznawczy! Słowenia lajf brzmi nawet lepiej niż w wersji studyjnej – wróży im to dobrze. Strój Marjetki przypomina… suknię ślubną! Słowenia to jak do tej pory jedyny kraj, który obniżył sobie górne światła za sceną – nawet nie wiedzieliśmy że tak można! Oczywiście efekt pod sceną jest nieziemski. W TV też nieźle to wygląda. Ale najbardziej lubię ujęcia z Marjetką, za którą widać w tle albo jej męża grającego na fortepianie, albo powietrzną skrzypaczkę. Uwaga, tego nie widać w TV – skrzypaczka się świeci w ciemności!
Słowenia się zakończyła – wiecie co to oznacza prawda? Czas na… Polskę! To jest moment na którego najdłużej dzisiaj czekaliśmy. Mam taką refleksję. Zazwyczaj to Eurowizja jest wyzwaniem dla artystów. Tym razem jedna artystka jest wyzwaniem dla ESC! Organizatorzy musieli się nieźle nagłowić, aby zapewnić Moniki dostęp do wszystkich koniecznych miejsc. I wywiązali się z wyzwania najwidoczniej bez zarzutu!
Pierwsza śmiesznostka przed występem polskim. Strasznie komicznie to wygląda jak techniczni wnoszą jeden fortepian i wynoszą drugi – przecież zarówno w polskim i słoweńskim występie jest użyty ten instrument. Przez głowę przechodzi myśl, a nie mogliby skorzystać z tego samego? Mili by mniej roboty! Ciul tam że się kolor nie zgadza!
Monia, Monika, Moniczka, nasze kochanie. Nie ma osoby której nie zaczarowałaby swoim urokiem. Nas, polską delegację dziennikarską, uwiodła dziś ze sceny. Byliśmy dumni z naszej reprezentantki (i chyba jako jedyni w ciągu całych dwóch dni przynieśliśmy własne flagi na próbę). Ale żeby nie było do końca słodko i różowo jak na scenie –pytani przez nas dziennikarze z innych krajów mówią że porusza ich historia Moniki, ale piosenka nie zawsze. Kwestia awansu nie jest tak oczywista jak byśmy chcieli. Ale jest możliwa!
Monia na scenie radzi sobie coraz lepiej, kombinuje z niektórymi ujęciami, puszcze buziaczka do kamery – na daną chwilę radzi sobie ze stresem. Udało nam się dorwać naszą reprezentantkę po zejściu ze sceny i zalać ją lawiną ciepłych słów. Zarówno ona jak i jej mąż, Kuba, wydawali się być zadowoleni z próby. I myślę że słusznie!
Konferencja Polski niestety została skrócona przez opóźnienia związane… ze stagingiem Szwecji (już drugi raz rozwalili dzień, gwiazdorzy kurde). Jednak dziennikarze którzy na niej byli nasłuchali się wzruszającej historii Moniki o zdobywaniu sił po wypadku. Niech niosą dobrą nowinę, jak cudna jest nasza Monika!
Będzie awans? Oby, oby, oby!
Wasza HoSanna