Co Ten Wiedeń? Czyli o ESC słów kilka #11

Polska, Polski, Polsce, czyli tak – jesteśmy w finale!

Relacja dość chaotyczna, bo i z radości ciężko zebrać myśli.

O tym, co wydarzyło się wczoraj chyba nie trzeba nikomu przypominać. Kto wczoraj nie żył polskim awansem do finału? Monika, Monia, Moniś, Moniczka wprawiła wczoraj w dumę cały naród. Proszę państwa, to jest pierwszy raz w historii, kiedy Polska uzyskała awans do finału drugi raz pod rząd! No dobra, trzeci raz kiedy w ogóle awansowaliśmy… Tym większe szczęście! Nie ukrywajmy, jest to też druga pod rząd reprezentacja Polski, która nie pozostaje w cieniu innych, jak to często miewało miejsce przed latami. Rok temu nasza siła była w cyckach, w tym roku – w przesłaniu.

Monia otrzymała wczoraj bardzo duże wsparcie od członków OGAE Polska – zarówno na scenie, kiedy z niej zeszła oraz – oczywiście – na konferencji prasowej. Żebyście widzieli jej uśmiech kiedy skandowaliśmy wpierw ‘Monika, Monika, Monika’ a później ‘dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy’. Aż chyba litewska Monika pozazdrościła. Nasz polski stolik w Centrum Prasowym przystrojony był nie tylko biało-czerwonymi flagami, ale też czerwonymi balonami w kształcie serduszek z napisem #vote4monika. Zaraz za Izraelem byliśmy najgłośniejszą grupą na konferencji prasowej, czego nie omieszkała zauważyć nawet prowadząca konferencję (rzekła do Moniki, że widzi tutaj jej fanklub). Z naszą reprezentantką mieliśmy się też okazję spotkać przed konferencją, pogratulować jej awansu, cyknąć parę fotek. Widać, że jest bardzo szczęśliwa, ale jednocześnie baaaardzo zmęczona. Nie ma się co dziwić, występ półfinałowy poprzedzony był masą prób. Przed nią kolejny wielki wysiłek – wielki finał!

Udało mi się na wczorajszym półfinale zdobyć miejsce pod samą sceną, fakt że trochę z boku, ale i tak wymagało to stawienia się pod sceną na dwie godziny przed show. Zobaczyłam naprawdę dużo, miałam wgląd na kulisy (widok ziewającego Mansa bezcenny), przed nami przechodzili tancerze z magicznego mostu (można było popodziwiać ich ciekawe kreacje nie do końca uchwycone w TV), jak się postaraliśmy, to nasze skandowanie słyszeli artyści na scenie (Marta nas zobaczyła, chociaż tyle, niech zapamięta ten konkurs mile).  Rozgrzewka przed drugim półfinałem była taka sama jak przed pierwszym… myślałam że się zanudzę, ale przynajmniej ponownie na ekranie pojawił się fragment ‘Słowian’. Prawie parę razy załapałam się do kamery – może chociaż w finale mi się uda!

A co się dzieje poza Centrum Prasowym? Eurowizjomaniacy mogą się wyszaleć w Euroklubie i Euro Fan Cafe. To drugie jest niestety dość oddalone od pozostałych eurowizyjnych punktów i ma dość utrudniony dojazd. Jak jednak udało się złapać jakiś autobus powrotny, to oczywiście wypełniony fanami, co poskutkowało grupowym śpiewaniem ‘Rhytm Inside’, ‘Golden Boy’a’, ‘Beauty Never Lies’ czy ‘Tonight Again’. Miny postronnych ludzi wchodzących do autobusu były bezcenne. To była prawdziwa moc Eurowizji! To jest niesamowite jak potrafi połączyć obcych ludzi różnych narodowości! Podobnie znajomości zawiązuje się na parkiecie szalejąc do eurowizyjnych hitów. Bardzo sympatyczne było ściskanie się między innymi ze znajomymi z Izraela gratulując sobie nawzajem awansu. Radość, radość, wszędzie radość!

Dziś odbywają się próby generalne finału (kurczę, to już). Parę słów o kolejności startowej. Polska ma bardzo dobrą pozycję. Większość faworytów zaśpiewa w pierwszej połowie stawki. Pomijając Rosję i Włochy, których rzucono na sam koniec. No i teraz drama! Bo ja nie chcę zwycięstwa żadnego z tych dwóch państw! Mam nadzieję że zanim zaśpiewają, telewidzowie już się trochę znudzą ilością piosenek (w końcu usłyszymy ich prawie 30). Nie będą ukrywać, że moim faworytem do zwycięstwa jest Belgia. Ewentualnie niech już wygra ta Szwecja. Lub Norwegia. Albo jakieś inne totalne zaskoczenie (Łotwa maybe?).

Co się działo na pierwszej próbie?

W dość dziwnych ubraniach na pierwszą próbę generalną finału przyszli Mans, Nadav i Elnur. Pierwszy postawił na szary T-shirt z czarną kieszonką, a pozostali to w ogóle na luzie się odstawili, Elnur to nawet czapkę założył. Nie sądzę jednak, żeby to były ich ostateczne sceniczne kreacje. Za to Elhaida zmieniła spodnie na suknię i zakręciła włosy. To już może być zmiana na stałe.  Prowadzące jak na moje oko dziś mają najlepsze stroje jak do tej pory. Wszystkie trzy postawiły na cekinowe kreacje, więc wreszcie się ze sobą dobrze komponują.

Nie widziałam osobiście Openingu, ale słyszałam, że zobaczymy w nim dzieci… i latającą Conchitę! W Intervalu zobaczymy zaś orkiestrę. Po prostu. Orkiestrę. Tak. Wiadomo że wszyscy na Eurowizji tęsknią za orkiestrą, ale to eksponowanie jej to już lekka przesada. My chcemy ją w czasie występów, nie po! Jednogłośnie zostało stwierdzone, że tak nudnych występu jak w tym roku dawno nie widzieliśmy. Ja musiałam się naprawdę mocno powstrzymywać przed uśnięciem. W drugim Intervalu Conchi zaśpiewa Heroes i jedną ze swoich nowych piosenek. Kiełbaska po zwycięstwie na ESC wypuściła same fajne piosenki. Aż szkoda, że wygrała z Rise like a Phoenix, bo jak dla mnie to jeden z jej słabszych utworów. Zobaczymy również filmik z reakcjami zwycięzców poprzednich Eurowizji na wygraną. Ale się Celine uroczo popłakała!

Bardzo podobają mi się w tym roku tablice z wynikami. Wreszcie nie opierają się na tym samym motywie graficznym co kilka poprzednich konkursów. Przed głosowaniem zobaczymy między innymi mosty łączące Wiedeń z głosującymi krajami. A także nazwę stolicy Austrii w różnych językach. Można krytykować Austriaków za niedogranie wielu rzeczy, ale na przygotowanie samego głosowania nie można złego słowa powiedzieć. Podoba mi się wszystko – od oprawy graficznej po użyte motywy dźwiękowe. Ale oczywiście pierwsze próbne głosowanie nie obyło się bez wpadek technicznych, ale to podobno zaliczali nawet Szwedzi i Duńczycy. Najśmieszniejszym elementem było podawanie głosów przez miejscowych wolontariuszy, kiedy na ekranie pojawia się prawidłowy podpis, tak więc na przykład Basim stał się wysoką blondyną, a niejedna kobieta przeistoczyła się w mężczyznę i na odwrót.

Finał nie zapowiada się spektakularnie, ale jest na wysokim, wyrównanym, poziomie. Zdarzyć się może dosłownie wszystko. Ktoś w tym roku zajmie jedyne w swoim rodzaju ostatnie, 27. miejsce. Pod względem wyników będzie więc na pewno ciekawie. Tylko przykro jest, że to już wszystko praktycznie się kończy…

Wasza HoSanna

Exit mobile version