Co Ten Wiedeń? Czyli o ESC słów kilka #4

Zaczynamy półfinał śmierci czyli jak to wszystko szybko leci!

Zanim przejdę do opisu czwartego dnia prób, wspomnę jeszcze parę słów o zakończonych pierwszych próbach pierwszego półfinału. W ciągu dwóch dni usłyszeliśmy… aż czterech potencjalnych zwycięzców! Jak dla mnie są to Belgia i Gruzja. Inni wskazują na Rosję i Finlandię.  Pewną drogę do finału ma też Grecja. A reszta? To jedna wielka niewiadoma. Jak mam wskazać na kogoś, kto ma najmniejszą szansę na awans, to byłaby to niestety Macedonia. Holandia i Białoruś też nie  prosperują najlepiej (i znowu szkooooooda).  Reszta to już kwestia przypadku. Poziom jest wyrównany. Szykują się więc wielkie emocje.

Nie ma za bardzo o czym pisać na temat życia w Centrum Prasowym, bo każdy dzień tu jest taki sam. Z prób na konferencje, z konferencji na próby, przerwa na herbatkę (obowiązkowo ziołową, pycha, takie dobre mają tylko w krajach niemieckojęzycznych) i znowu bieganina. Fakt, że pojawia się coraz więcej dziennikarzy, ale nawet nie ma czasu się jakoś wielce integrować, wszyscy skupieni są grzecznie na swojej pracy. Myślę że potem w euroclubach nadrobimy!

Dzisiejsze próby są dla na bardzo ważne. Poznajemy w akcji konkurentów Moni. Patrząc na sam skład półfinału, nie ciężko zgadnąć, że najłatwiej nie będzie. Mamy ułatwienie w postaci dobrej pozycji startowej. Ale konkurencja zacna. Prawie każdy tu zasługuje na awans. Ktoś dobry musi odpaść.

Zaczęliśmy od Litwy. Moi osobiści faworyci, ale EBU ich chyba nie lubi. Dali im pierwszą pozycję startową… Bardzo kolorowy występ, ale trochę nudnaw.  Zwróćcie uwagę na to, że twierdzi tak psychofanka Litwy… Vaidas z Monią się oczywiście całują, są przeuroczą parą, z tyłu w chórku dwóch panów i dwie panie, oni się już nie całują tylko przybijają piąteczki… Miód, cukier, lukier, ale to, w mojej skromnej opinii, nie starczy na przebicie się przez bardzo ciężki półifnał. Bo Second Semifinal to istna grupa śmierci….

Irlandia, boszszszsz, jakież cudne wizualizacje! Sama wizja przyprawia o ciary! Piosenka w połączeniu ze prezentacją w złotych barwach tworzy z lekka klimat country. Pierwsze skojarzenie – Tom Dice! Oj może być zaskoczenie! Szach-Mat dla wszystkich którzy spisali Irlandię na straty! Fakt, że Molly została obdarowana najgorszą możliwą pozycją startową, ale przecież nie oznacza to z  automatu porażki! W trakcie jej trzeciej próby siadł prąd. Troszkę się biedaczka przestraszyła. Potem jednak jak nigdy nic wróciła do śpiewania. Cuuuudnie jej wychodzi. Wyczuwam awans!

Bałam się że nie przeżyję trzech/czterech występów San Marino pod rząd… ‘No’ w wykonaniu Michela wywołało salwę śmiechu. Czy może to mieć związek z 10-minutową zapętloną wersją tego zaśpiewu dostępną w serwisie youtube? Występ całkiem ładny, widzimy światełka, kulę ziemską… Kamerzyści zaliczyli nieogar roku, pokazując na wizji zamiast Anity – chórzystkę! Jednak nie ma takiej tragedii, jakiej się obawiałam. Da się obejrzeć, da się posłuchać, nawet takie trochę guilty pleseaure można zaliczyć… Chyba w Centrum Prasowym też się podobało, bo brawa były z każdym razem! W czasie czwartego występu śpiewałam razem z nimi. Widzicie co tu z człowiekiem potrafią zrobić… Ale kiedy San Marino zaśpiewało po raz piąty, to miałam już dość…

Czarnogóra ma porządny Jokosimoviczowy występ. Miłośnicy serbskiego kompozytora nie będą zawiedzeni. Ci którzy go nie lubią – również, bo będą mieć co hejtować. Jest klimatycznie, bałańsko, są skrzypeczki, tradycyjne tańce, chórek daje czadu… Tylko wizualizacje brzydkie, a Knez wygląda jak stary cygan. Myślę że jednak Czarnogóra znajdzie się po raz drugi z rzędu w finale. Nic dodać nic ująć.

Konferencje part 1. Litewska konferencja była pierwszą w tym tygodniu, na której wyrwałam się żeby zadać pytanie! Oczywiście, o co innego by się zapytała HoSanna jak nie o selekcje? Zwłaszcza że te litewskie były takie ‘smaczne’? Zapytałam się Vaidasa, czy spodziewał się że wygra akurat z tą piosenka, pomimo tego, że nie było to tak oczywiste (dla przypomnienia, była to piosenka napisana przez jego własny team). Odpowiedział, że od początku wierzył w ten utwór, ale zdarzały się momenty, kiedy wątpił w to, czy ‘This Time’ właśnie wygra, ale jak widzimy – udało się! Ahhh ta Litwa, to od niej zaczęłam swoją dziennikarską przygodę… Sentyment, sentyment, sentyment! Z irlandzkiej konferencji musiałam wyjść, ponieważ, biedna mała zaziębiona HoSanna, złapałam atak kaszlu (cóż za niefart). Podobno z Irlandki całkiem sympatyczna dziewczyna! Na spotkaniu z San Marino pojawił się sam Ralph Siegel! Troszkę jest on mentalnie w innej epoce, co przekłada się także na jego muzykę, jak wszyscy wiemy. Pocieszny dziadziuś, ale przeszedłby już na eurowizyjną emeryturę… Michelowi wyrwało się ‘No’ na końcu jednej z wypowiedzi. To już jest kultowe! Na konferencje Czarnogóry wemknęłam się tylko na chwileczkę, w przerwie między próbami Malty i Norwegii. Strasznie mnie ciekawiło, czy Knez posługuje się językiem angielskim. Jakoś tak nie wiedzieć czemu, ubzdurałam sobie że może być z tym ciężko. A jednak! Śmiga po angielsku i zachwala Bałkany! Sympatyczny z niego Pan 😀

Malta skromniutka, Amber na scenie jest samiutka, ale z siłą, podobnie jak Nina z Gruzji… No właśnie! Te występy są do siebie tak podobne, że momentami można myśleć o lekkim plagacie! Szczególnie jeśli chodzi o skrzydła w wizualizacjach. Tylko kto skopiował z kogo? Oba występy mają moc – teraz pytanie, po stronie którego Warriora się jest? Naprawdę mi ulżyło, że nie wciągnęła na scenę kwartetu smyczkowego. Dzięki dynamicznej prezentacji ugrzeczniony w remasteringu utwór odżył. Wygląda na murowany finał.

Stres dnia – jaką kieckę włoży Debrah Scarlet! Jak pamiętamy z finału selekcji, połowa norweskiego duetu wyglądała w nim  jak tytułowy ‘Monster’… Ale tym razem zarówno ona, jak i Morland, postanowili popracować nad swoją garderobą. Postawili na biel – on na marynarkę w tym kolorze, ona, na dwuczęściową suknię. Wyglądają absolutnie przecudnie. Dziwnie brzmi ta piosenka, kiedy chórek nie leci z playbacku. Ale jest power na koniec! Gęsia skórka i te sprawy! Przy występie Norwegii zobaczyć będziemy mogli bardzo dużo ujęć na widownię – prawdopodobnie będzie wtedy świecenie telefonami i te sprawy. Ujęcia te są rewelacyjne, parę razy zastosowano przenikanie jako przejście między kadrami. Każdego dnia jest jeden występ, który mnie absolutnie wciska w fotel – dzisiaj była to Norwegia. Ciekawe jak z tym będzie jutro, skoro mamy zobaczyć tylu faworytów? Chyba że Potwory ze Skandynawii po raz kolejny zgarną wszystko?

Portugalia skreślana od początku – skreślona może pozostać. Występ nie jest zły. Ale półfinał za mocny, sorry. Ładne niebieskie wizualizacje, ładna gra świateł, ładna praca kamer, ładna (całkiem) kreacja – ale piosenka sprzed kilku dziesięcioleci. To byłoby nieuczciwe względem innych dobrych kompozycji w tym konkursie, gdyby portugalska piosenka zablokowała im drogę do finału. Zakładam jednak, że przeminie sobie niezauważona. Żal mi tego kraju. Tyle lat czekać na zwycięstwo, a nawet nie widzieć go na horyzoncie…

Czechy – dobre wokale. To najważniejsze. Występ lekko nudnawy, wizualizacje – wielkie lustra – jakiegoś szału nie robią. Niektórym się podoba, niektóry nie, ja do wielkich fanek nie należę. Połowa duetu, Marta, wymyśliła sobie dziwny manewr ze zrzucaniem butów. Skutkiem czego obuwie lata po scenie we wszystkie strony. Czy to jest występ który przełamię złą passę Czech? Hmmm, nie do końca to widzę.

Taka tam rozkmina. Czesi to trzeci dziś męsko-damski duet, piąty od początku prób i jeden z ośmiu ogółem. Efekt Common Linnets jest w tym roku najmocniejszym trendem (przebija nawet słowiankowy cyckotrend oraz poconchitową modę na skrzydła). Jak to w przypadku tego typu kooperacji, często padają pytania, czy między wykonawcami jest jakaś chemia głębsza niż muzyczna. Wszyscy zaprzeczają. Pewnie tylko Słowenia nie zaprzeczy, w końcu to mąż i żona.

Konferencje part 2. Malta to oczywiście dla mnie tradycyjna rozrywka, po tytułem ‘jak naród z urzędowym angielskim może tak kaleczyć ten język’.Dla mnie to jest fascynujące. U nich wszyscy nawijają, jakby uczyli się tego języka ledwo od tygodnia. Jak się bliżej przyjrzeć Amber, ma ona… kryształek na zębie! Wygląda to jak jakiś brud, bleah! Norwegowie są rewelacyjni w swojej naturalności. A poza tym kocham czuprynę Debrah! Dobra! Oni są zanadto idealni! Kto chce posłuchać tej świetnej konferencji, niech wbija na eurovision.tv, bo mi aż ciężko skrócić to co tu się dzieje. To ma po prostu metkę ‘must see’. Po konferencji nie można się było do Norwegów dopchać. Dosłownie zostali wciśnięci w ściankę! A mimo to, Debrah miała czas chwilkę pogadać, zdziwiła się że dziennikarze mogli zobaczyć całą próbę, oraz, że ich próba uznana była dziś za najlepszą. Niektórzy twierdzą, że taki tłok był w zeszłym roku na konferencji Conchi. Czy to oznacza że naprawdę wygrają? Leonora z Portugali punktuje sobie tym, że zauważa, że Eurowizja to dobry konkurs na promowanie ojczystego języka. Jednak samą sobą nie robi jakiegoś WOW wrażenia. Szczególnie po boskich Norwegach… Taka zawiana i nieogarnięta. Podobnie jak jej piosenka, jej obecność przemija bez echa. Czesi tanecznie wskoczyli na scenę. Od początku trzymały się ich żarty i dobry humor. Ogólnie wszystkie duety wypadają sympatycznie. Czy to się wiąże z tym, że razem raźniej? Konferencja z serii ‘jak się nie zaśmiejesz toś mistrz’. Super zakończenie dnia, jeszcze sobie z nami poszprechali w dialekcie polsko-czeskim. Życzę im jak najlepiej, bo naprawdę mają ochotę skopać Europie tyłki!

Tak jak myślałam, drugi półfinał wydaje się być mocniejszy, a to co najgorsze w nim dopiero przed nami! Jutro my tu chyba na zawały zejdziemy. Kupicie nam trumny za wierną służbę?

Pisząc ostatnie zdania wcinam sobie jabłuszko (może z Polski), przeglądam prezenty od delegacji (zdobyłam pocztówkę z Kajmakoskim, singiel  Holandii i San Marino (z przypinką), smycz z pendrivem, na którym królują materiały od Conchity, gazetkę promocyjną Czech, książkę o 60-leciu Eurowizji i podobno na mnie jeszcze czeka… czekolada z Amber) oraz wspominam bekowe fotki które pocykałam sobie z gwiazdami (co jedna to bardziej krejzolska, ale żeby nie było, tylko z paroma, nie nachodziłam psychofaniacko wszystkich!). Wiedzcie że fajnie tutaj! Nigdzie indziej nie można poczuć tej przedeurowizyjnej atmosfery. Jak zazdrościcie to się nie dziwię. Życzę Wam, żebyście też kiedyś mogli to poczuć. Tym akcentem zakończę moje dzisiejsze rozważania.

Wasza Hosanna

Exit mobile version