Co Ten Wiedeń? Czyli o ESC słów kilka # 8

Finaliści na scenie czyli no chyba nie!

Próby półfinalistów zakończone? Fajnie! Ale to nie oznacza od razu wolnego od pracy redaktorskiej. Przecież jest jeszcze ten jakże cudowny twór – automatyczni finaliści, musi spróbować swoich sił. Wielka piątka: Francja, Hiszpania, Niemcy, Wielka Brytania i Włochy; gospodarz – Austria oraz specjalny gość 60. Edycji Konkursy Piosenki Eurowizji – Australi stanęli dziś po raz pierwszy na deskach eurowizyjnej sceny. Jak wypadli? Czy któryś z nich powtórzy wyczyn Leny?

Wczoraj dziennikarze po raz kolejny mieli okazję sobie pobalować, swoje imprezy urządziły ekipy gruzińska i macedońska, podobno gdzieś na obrzeżach miasta odbyło się przyjęcie polonii dla Moniki Kuszyńskiej, gdzieś w podziemiach odnaleźliśmy mini party izraelskie, odbył się też charytatywny, antyaidsowy Life Ball (z udziałem Conchi oraz tegorocznych reprezentantów Norwegii i Włoch) a radio O3 zorganizowało preparty w Euroclubie (to jest miejsce gdzie ostatecznie wylądowaliśmy).  Jak wygląda w tym roku miejsce, gdzie szaleć będą eurowizyjni fani? Dosyć to ciekawe, ale piwiarnia, w której znajduje się tegoroczna oficjalna konkursowa imprezownia podzielona jest na sporą ilość sal i salek, także towarzystwo nie tylko będzie się mogło porządnie rozejść, ale też robić co im się żywnie podoba! Potańczyć? Można. Pośpiewać? Można. Posłuchać wykonawców na żywo? Też można! Dziś w czasie imprezy otwarcia ma tam się zaroić od eurowizyjnych gwiazd. Zapewne nie będzie się nam nudzić!

Wracając do tematu prób. Pierwsze na scenie zaprezentowały się Włochy. Piosenka która budzi kontrowersje. Przez jednych kochana, przez innych nienawidzona. Dla jednych poruszające piękno, dla innych przesadzony patos. Jest to jednak faworyt fanów zrzeszonych w klubach OGAE. Nie ukrywam, że nie należę do zwolenników ‘Grande Amore’, ale postarałam się przemóc osobiste animozje i ocenić występ Włochów jak tylko się da obiektywnie. I co mogę powiedzieć? No mają chłopaki kawał głosu. Jeden jest nawet przystojny, jeden delikatnie nie ogarnia chyba (ten w okularach, to jest w sumie pocieszne jak mu tak wzrok lata we wszystkie strony). Ale na tej scenie to się w sumie nic nie dzieje. Oni sobie stoją, śpiewają, w tle kolumny… Jeśli to nie jest patos to ja jestem Christer Bjorkman! Pewnie i tak Włochy skończą wysoko. Ale nie wyobrażam sobie żebyśmy za rok spotkali się w Italii! Za dużo mamy po prostu lepszych jakościowo piosenek w stawce. A za rok już niech pojedzie na ESC jakiś Nek albo Annalisa.

Austriacki występ raczej mnie rozczarował. Podobnie jak w przypadku Włoch na scenie praktycznie nic się nie dzieje. W sumie to niestety wygląda to jeszcze słabiej. A szkoda, bo piosenka jest bardzo piękna, gospodarze dla samych siebie z show mogliby się postarać… Nawet stroje chłopaków z The Makemakes są jakieś takie dziwaczne. Dobrze chociaż że mamy płonący fortepian!

Refleksja. To jest bardzo ciekawe, jak przed ESC oceniamy piosenki ‘o to wygra, to będzie wysoko, a to zajmie ostatni miejsce’ to robimy to jednak najczęściej na podstawie walorów muzycznych. Potem w trakcie Eurowizji muzyka ma już tylko połowiczne znaczenie. To co widzimy tak bardzo potrafi odmienić nasze zapatrywanie na każdy utwór. I wpłynąć na ostateczny rezultat. W końcu… to jest EuroWIZJA!

Nie zobaczyłam pierwszego występu Hiszpanii ale gdy wracałam do polskiego stolika usłyszałam salwę śmiechu. Usłyszałam również owację, ale widziałam że rumor robią głównie Hiszpanie, za to inni z powątpiewaniem kiwają głowami. Od razu sobie pomyślałam ‘co tu się musiało wydarzyć’? Kiedy wreszcie udało mi się próbę zobaczyć, stwierdziła… boszszszszsz jakie to było słabe! To było tak słabe że aż nawet śmiać mi się nie chciało… a powinnam. Bo to co Edurne odczynia na scenie to są jakieś cyrki. W sumie podobnie jak z piosenką było z występem. Dużo gadania, zachwalania, jakie to będzie piękne, boskie itd., a to co ostatecznie z tego wyszło nijak ma się do zapowiedzi. Jeśli Mołdawia i Serbia to był kicz, to Hiszpania to jest kiczastrofa. Znaczy się, jak komuś podobał się teledysk w stylu Władcy Pierścieni to i może występ też się spodoba.

Po trzech występach finalistów jestem raczej rozczarowana (szczególnie po Hiszpanii, jak takie coś może blokować drogę do finału dla bardziej wartościowych piosenek i lepszych występów).  Co będzie dalej?

Niemcy! Wreszcie coś! Ann Sophie po raz kolejny pokazuje nam, jakim zwierzęciem scenicznym być potrafi! Jej występ jest jak do tej pory najlepszym z finałowych. Chociaż mam wrażenie że i tak niemiecka reprezentantka oszczędza swój wokal, a praca kamer wymaga porządnego doszlifowania, to i tak jest świetnie. To po prostu klasa sama w sobie.

Konferencja Włochów była nawet… sympatyczna! Muszę przyznać że jak nie śpiewają to są całkiem fajni! Ale jak sami przyznali, nie przeżyli wielkiej miłości, więc w sumie to sami nie wiedzą o czym śpiewają. Okeeej tak też można. Austriacy to bardzo mili chłopcy, podobno nagrywają gdzieś w Stanach, ale widać po nich że światowi!

Próba Wielkiej Brytanii… zresetujcie mi pamięć i sprawcie żebym tego nie widziała, nie słyszała, w ogóle nic! To był koszmarny koszmar koszmarków! Potem znowu będą jęczeć że Eurowizja to kicz a sami to najgorszy odwalili. Może komuś się to spodoba, nie wiem, ale dla mnie krzyczy legendarnym ‘null point’. Bianca ma bardzo dziwne ruchy, na plecach umieszczone ‘arabskie bomby’, których jak nie zakryją niczym to będzie śmiesznie… No i znowu… Jak to może blokować drogę do awansu innym lepszym prezentacjom? Moja niechęć do wielkiej piątki wzrasta z każdą minutą!

Francja nie do końca ukoiła mój zmysł estetyczny. Piosenka jest skromna i z klasą. Może Lisa ma nie do końca dobrze dobraną sukienkę, ale jest tak stonowanie, klimatycznie… do czasu! Nagle na scenie pojawiają się wojacy z bębenkami! Wygląda to dość biednie. Wizualizacje ze zniszczonymi budynkami też wyglądają dość kiczowato. A marzyły mi się przy tej piosence ciemne stonowane obrazki, coś takiego jak miała Patricia Kaas 6 lat temu… Ehhh albo te próby dzisiaj naprawdę są takie słabe albo ja mam jakiś zły humor, mało co mi się dzisiaj podoba.

Australia. Jeszcze pod koniec próby Francji zauważyłam dziwne wielkie obiekty wnoszone na scenę. I trochę się przestraszyłam. Co tym razem wykombinowali? Obiekty okazały się być… latarniami ulicznymi! I nie wyglądało to wcale tak źle! Całkiem sympatyczny występ do całkiem sympatycznej piosenki. Australia nie narobi sobie siary swoim jedynym eurowizyjnym występem. Nie sądzę żeby wygrali, ale na dnie też nie skończą.

Konferencje. Edurne to taka typowa Hiszpanka, choć nie wygląda. Ale jak się odezwie, to ciężko nie rozpoznać z jakiej jest nacji. Ann Sophie jest zaś przeurocza. Dała popis swoich niebanalnych wokalnych umiejętności (piosenki Beyonce śpiewa lepiej od samej Beyonce). A pozostałe konferencje… sobie odpuściłam. Przepraszam. Ale zaraz czerwony dywan trzeba się przygotować! Relację z niego dostaniecie jutro!

Ja tymczasem kończę tę krótką niedzielną notkę. Jestem troszkę zszkowona tym, co zobaczyłam na dzisiejszych  próbach. Nie wiem jak się pozbieram. Mam nadzieję że na Was nie wywrze to tak negatywnego wrażenia jak na mnie. Mykam na czerwony dywan opalić się w świetle gwiazd.

Wasza HoSanna

Exit mobile version