Eurowizja przeistacza się w coraz większy przemysł. Coraz popularniejsze stają się z tzw. obozy twórcze, dzięki którym autorzy piosenek piszą utwory walczące o udział w Eurowizji. Czy takie inicjatywy pomagają czy przeszkadzają poziomowi piosenek walczących o udział w konkursie?
O obozach twórczych (ang. songwriting camps) pisaliśmy przy okazji estońskich selekcji (przeczytaj TUTAJ), a taże eliminacji w Łotwie (TUTAJ) czy Szwajcarii. W ostatnich latach mają miejsce też obozy międzynarodowe, których efekty widzimy w różnych selekcjach, w tym np. w Wielkiej Brytanii czy Norwegii.
Z mojego punktu widzenia koncentracja na tworzeniu tzw. idealnych piosenek „eurowizyjnych” prowadzi do powstawania schematycznych utworów, które budują opinię o Eurowizji jako konkursie o wątpliwej jakości muzycznej. Takie inicjatywy powodują również, że wymiana idei ma miejsce głównie pomiędzy kompozytorami i wykonawcami, którzy są głównie obecni w sferze eurowizyjnej. Nie wprowadza się doń wiele świeżej krwi. Odnosi się to głównie do międzynarodowych obozów.
Sytuacja z obozami skoncentrowanymi wokół danych preselekcji jest o tyle komfortowa, że często prowadzi to ożywienia lokalnego rynku muzycznego. Nie wszystkie piosenki stworzone podczas taki warsztatów są wysyłane do selekcji, ale i bez tego znajdują swoje miejsce w lokalnych rozgłośniach. Dodatkowym atutem jest otwarcie na twórców zagranicznych, ale niekoniecznie tych eurowizyjnych. Dzięki temu następuje wymiana pomysłów oraz podejść do produkcji. Mniejsza przewidywalność muzyczna to zawsze dodatkowe ożywienie w preselekcjach, a potem i w Eurowizji.
A co Wy sądzicie o takich obozach twórczych? Zapraszamy do dyskusji!