Już 9 maja Kasia Moś powalczy o czwarty z rzędu awans Polski do finału Eurowizji od czasu naszego powrotu do rywalizacji w 2014 r. Czy uda jej się znaleźć w gronie 10 szczęśliwców, którzy zaśpiewają w sobotnim koncercie 13 maja? Czy 11 pozycja startowa jest szczęśliwa i na punkty z których państw może liczyć Polska?
Jak co roku o tej porze fani Eurowizji z całego świata prześcigają się w typowaniach dziesięciu państw, które awansują do finału konkursu z dwóch półfinałów. Jedni twierdzą, że 2017 r. będzie obfitował w wiele niespodzianek, inni, że awansują ci, których typują do tego zakłady bukmacherskie, jeszcze inni piszą, że będzie jak co roku: sporo pewniaków, ale
i nieco zaskoczeń. Jak w notowaniach wypada reprezentantka Polski? Czy 11. pozycja startowa nam zaszkodzi, pomoże, a może nie będzie miała wpływu na wynik? Punktów
z jakich krajów możemy spodziewać się we wtorkowym koncercie i czy wreszcie uzyskamy poparcie jury? Te kwestie będę rozważał w następnych akapitach tekstu, zatem… zachęcam do przeczytania felietonu i dyskusji!
https://www.youtube.com/watch?v=CYUrSBuwgv8
Kasia Moś do udziału w majowych zmaganiach przygotowuje się bardzo sumiennie: prace nad strojem scenicznym wkroczyły w końcową fazę (kreacje mają być zresztą dwie), niemal wszystkie występy promocyjne za nią (dzisiaj koncert w Hiszpanii, później jedynie gościnny występ w czeskiej Pradze), wizualizacje zostały przesłane przez firmę producencką (ku rozbawieniu autora artykułu środowisko fanowskie już wyrywa sobie włosy z głowy
z powodu słów Kasi, że nie są one do końca takie, jak zakładali, ale ma nadzieję, że na scenie i tak wszystko wypadnie spektakularnie), zaś fani w Polsce nieustannie i na wszystkie możliwe sposoby starają się jej doradzić, co zrobić 9 maja, żeby awansować do sobotniego finału. Kasia jednak zdaje się mieć do tego dystans i po prostu robi swoje – to postawa absolutnie i bez dwóch zdań najbardziej słuszna. Jednak abstrahując od mojej sympatii do reprezentantki Polski spróbuję przyjrzeć się, na ile okoliczności statystyczne sprzyjają awansowi naszego kraju do finału tegorocznego Konkursu Piosenki Eurowizji. Zaczynajmy!
https://www.youtube.com/watch?v=1d4tlBepvc4
Z uwagi na cierpliwość czytelników i w trosce o ich zdrowie psychiczne pod uwagę biorę jedynie starty Polski od momentu powrotu na eurowizyjną scenę, czyli od 2014 r. Wszak to od tego momentu wyraźnie widoczna jest bardzo duża aktywność polskiej diaspory
w Europie i przynosi to wymierne efekty w postaci awansu do finału zmagań.
Do tej pory mieliśmy dużo szczęścia: trzy razy z rzędu w naszym półfinale głosowały Irlandia, Norwegia i Litwa oraz Niemcy. Zapewne brak tych czterech krajów odczujemy najbardziej, gdyż zawsze przyznawały nam punkty i to całkiem sporo (głównie
w televotingu), z uwagi na pracujących tam i mieszkających Polaków. Jednak nie ma tego złego: w naszym półfinale głosuje Wielka Brytania, Włochy oraz Belgia (drugi rok z rzędu trafiła do tego samego koncertu, co my, rok temu Michał Szpak otrzymał z tego kraju maksymalną notę w televotingu), Islandia (również dopiero drugi raz w koncercie). Do tego należy mieć na uwadze aktywną polską diasporę w Szwecji i Grecji i nie można również zapominać o sąsiadach z Czech (choć nasza przygoda eurowizyjna pokazuje, że to trudna miłość, a i przyznanie not nie jest wcale takie pewne). Reszta krajów to mniej lub bardziej niewiadoma: wydaje się, że na uwagę zasługuje Cypr, który punktował nas niemal zawsze, gdy miał ku temu okazję (poza finałem 2015, ale wynik Polski wówczas pokazał, że od wielu państw nie mieliśmy co liczyć na wsparcie, wynikało to z silnej konkurencji, innego systemu głosowania etc.), podobnie jak Łotwa, Słowenia, Gruzja (poza finałem 2014) czy Hiszpania. Poniżej zamieszczam grafikę autorstwa Damiana Jankowskiego, która pokazuje, jak poszczególne państwa z naszego półfinału wspierały nas w poprzednich latach
(w televotingu):
Jeśli przyjąć, że w tym roku Polonia będzie równie aktywna, co w latach poprzednich, duże punkty (8-12) powinniśmy w televotingu otrzymać od Wielkiej Brytanii, Włoch, Belgii, Islandii
i Szwecji. Mniejsze, czyli noty 5-7 od Czech i Grecji (być może również Łotwy). Najmniejsze, czyli 1-4 od Cypru, Hiszpanii, Gruzji, Łotwy, Słowenii. Reszta państw to raczej niewiadoma: mówi się, że z pewnością nie doceni nas Armenia i Australia, problem może być również z Czarnogórą (choć rok temu w finale ichniejsze jury przyznało nam 1 punkt!). Być może punkty przyznają nam takie kraje, jak Mołdawia, Azerbejdżan, Portugalia, Albania czy Finlandia. Patrząc na średnią, w televotingu powinniśmy otrzymać około 73 punktów. To granica awansu. W poprzednich latach ostatnie państwa, które awansowały do finału (z 10. miejsca) miały następującą liczbę punktów w televotingu: 2014: 43 (półfinał 1) i 47 (półfinał 2), 2015: 51 (półfinał 1) i 51 (półfinał 2), 2016: 53 (półfinał 1) i 50 (półfinał 2). Zatem patrząc jedynie na televoting, Polska powinna w tym roku awansować z okolic 8-9 miejsca.
Jednak – jak co roku – wielką niewiadomą jest jury. Optymiści podkreślają, że po raz pierwszy wysyłamy piosenkę artystyczną, która może przypaść do gustu profesjonalistom
z branży muzycznej i telewizyjnej z różnych krajów, że Kasia świetnie wypada na żywo
i z pewnością występ będzie wysmakowany, elegancki i spektakularny. Realiści twierdzą, że
z uwagi na brak takich sojuszników punktowych, jak Irlandia, Norwegia czy Niemcy, o awans będzie zdecydowanie trudniej. Jeszcze inni podkreślają, że Polska może ucierpieć na pozycji startowej: statystycznie tylko sześć razy (na 18 możliwych lub 2 na 9 możliwych, jeśli chodzi tylko o pierwszy półfinał, odkąd w 2008 r. wprowadzono dwa koncerty półfinałowe) okazała się ona szczęśliwa dla krajów, które z niej startowały: w 2008 (Chorwacja), 2012 (Szwecja, ale za to wygrana!), 2013 (Białoruś i Armenia), 2015 (Azerbejdżan) i w 2016 (Cypr). Statystyczne nasze szanse na awans (biorąc pod uwagę poprzednie starty) wynoszą około 57-60% (według rankingu to około 8. miejsce w półfinale, z tej zresztą pozycji wywalczyliśmy go w 2014 i 2015 r., rok temu było to 6. miejsce).
Zakłady bukmacherskie również stawiają nas na granicy awansu: raz zajmujemy u nich 8. miejsce, raz 11. Wszystko za sprawą tzw. pewniaków, których w naszym półfinale dla fanów i obserwatorów jest 6.: Szwecja, Australia, Azerbejdżan, Armenia, Grecja oraz Belgia. 4 miejsca pozostają zatem wolne, zgodnie z typowaniami mają szanse zająć je Portugalia, Łotwa/Polska, Islandia/Cypr/Finlandia/Mołdawia. Szans na awans raczej nie daje się Słowenii, Czechom, Gruzji, Albanii i Czarnogórze. Jednak jak pokazały poprzednie lata, wszystko się może zdarzyć, jak śpiewała w swoim przeboju Anita Lipnicka.
Reasumując: w tym roku awans zależy od dwóch czynników: stopnia mobilizacji Polaków rozsianych poza granicami kraju oraz tego, w jak dużym stopniu (nie)poprze nas jury. Czyli jak co roku. Odnośnie do pierwszego, po zeszłorocznym sukcesie Michała Szpaka możemy być bardziej spokojni. Odnośnie do drugiego już mniej, ale prawdą jest, że wysyłamy utwór, który nie powinien aż tak bardzo zniechęcić jurorów do głosowania. Wypada pamiętać, że pewniacy wcale nie muszą okazać się murowanymi finalistami (na podstawie opinii różnych środowisk: piosenka Grecji jest uważana za artystycznie bardzo słabą, przy podobnym składzie półfinału rok temu nie udało jej się uzyskać awansu, Australia ma kiepską pozycję startową, a w przypadku Belgii wiele zależeć będzie od występu, gdyż według komentujących wykonaniom live brakuje energii), zaś tzw. średniacy mogą bardzo pozytywnie zaskoczyć prezentacją sceniczną i wykonaniem na żywo. Jak będzie? Przekonamy się 9 maja!
Fot. Eurovision.tv, materiały prasowe
Źródło: inf. własne, Damian Jankowski, eurovision.tv