Czy preselekcje opłacają się polskim artystom? [OPINIA]

Eurowizja 2025: TVP zorganizuje preselekcje. Na zdjęciu uczestnicy Krajowych Eliminacji 2018. / fot. Jan Bogacz - eurowizja.tvp.pl

Polskie preselekcje są dla polskiego artysty rodzajem finansowo-emocjonalnego zakładu. Czasem wygrywasz premię w postaci natychmiastowej rozpoznawalności, a czasami przegrywasz zarówno budżet, jak i reputację. Zatem czy warto w ogóle startować?

Preselekcje czy talent show dla debiutantów?

Kilka dni temu Telewizja Polska ogłosiła, że reprezentanta do Wiednia po raz kolejny wybierze poprzez finał narodowy. Coraz częściej można jednak odnieść wrażenie, że to nie same preselekcje zmieniły swój charakter. Uczestnicy zaczęli je traktować jak kolejny talent show czyli szansę na szybkie wybicie się. Mniej ważne staje się wejście w świat profesjonalnej muzyki i przede wszystkim wejście do świata Eurowizji. Występ w preselekcjach bywa postrzegany jako odcinek programu rozrywkowego, w którym liczy się efekt, historia i medialność, a nie dopracowany materiał, pomysł i spójna wizja artystyczna. 

Polskie preselekcje 2026, Polska
Eurowizja 2026: konferencja prasowa TVP przed polskimi preselekcjami 2025 / fot. Sebastian Chądzyński – Eurowizja.org

Debiutujący być może idą z nadzieją, że kilka minut w telewizji lub viralowy fragment z TikToka wystarczą, by ktoś ich „odkrył”. Nic bardziej mylnego. Preselekcje nigdy nie miały być miejscem odkrywania talentów jako takim, tylko wyborem najlepszego projektu gotowego do reprezentowania kraju. Widać więc rosnące zjawisko „uczestników sezonowych”, czyli artystów, którzy próbują szczęścia w preselekcjach z myślą o szybkim zasięgu, a nie o budowaniu długofalowej kariery. To zrozumiałe w czasach, gdy atencja jest walutą, ale przez to preselekcje coraz bardziej przypominają scenę rywalizacji o popularność niż o muzyczną jakość. Nie wystarczy wystartować w preselekcjach „bo lubię Eurowizję”. Tu chodzi o coś więcej. I choć wielu młodych wykonawców zyskuje dzięki temu chwilową rozpoznawalność, niewielu wychodzi z tego doświadczenia cało. 

Z pewnością duże znaczenie ma również regulamin pozwalający lub nie na publiczne informowanie o zgłoszeniu się do stawki preselekcyjnej. Taka informacja medialna, szczególnie dla młodych artystów, jest szansą na przedrukowanie ich nazwiska w mediach. 

Weryfikacja następuje natychmiast

Preselekcje kończą się w momencie, gdy gasną światła sceny, natomiast prawdziwa weryfikacja zaczyna się tuż po nich. To właśnie wtedy rzeczywistość bezlitośnie odsiewa emocje od faktów. Liczby nie kłamią: odtworzenia w streamingach, wzrost subskrypcji, zapytania koncertowe czy reakcje mediów. Euforia z występu szybko zderza się z twardymi danymi, które pokazują, czy występ naprawdę coś zmienił, czy był tylko chwilowym błyskiem. Dla wielu artystów to moment bolesny, bo okazuje się, że viralowy występ nie przekłada się automatycznie na realną karierę. Publiczność potrafi zachwycić się na jeden wieczór, ale następnego dnia przerzuca uwagę na inny trend, inny utwór, inny skandal, czy po prostu zwycięzcę, który zgarnia wszystko.

Eurowizja 2023: finaliści polskich preselekcji. (fot. Jan Bogacz / TVP)

To właśnie w tych kilku dniach po preselekcjach wychodzi na jaw, kto miał plan, a kto tylko marzył o występie. Ci pierwsi od razu wypuszczają kolejny singiel, planują trasę, reagują na zainteresowanie i podtrzymują narrację. Takimi przykładami odniesienia sukcesu oraz bezsprzecznymi „wygranymi” dzięki udziałowi w preselekcjach ostatnich lat są Jann oraz zespół Chrust. Ci drudzy z kolei milkną, czekając, aż zainteresowanie samo się utrzyma, a najczęściej zdarza się tak, że ono bezlitośnie spada. Weryfikacja kariery po preselekcjach jest błyskawiczna i bezlitosna, bowiem algorytmy, statystyki i publiczność natychmiast pokazują, czy artysta był zjawiskiem jednego wieczoru, czy faktycznie trafił w serca swoich odbiorców. 

Ta szybka konfrontacja z rzeczywistością jest paradoksalnie jednym z najcenniejszych momentów w karierze muzyka. Uczy pokory, planowania i chłodnego patrzenia na własny sukces. Pokazuje, że prawdziwa kariera zaczyna się nie na scenie preselekcji, ale dzień po nich, czyli wtedy, gdy świat przestaje klaskać.

Preselekcje nie dla wszystkich

Czasami udział w preselekcjach może mieć też niebezpiecznie strony. Dla wykonawców niszowych, alternatywnych lub takich, którzy budują swój wizerunek na stuprocentowej autentyczności i prawdzie, telewizyjna szuflada pt. „talent show” bywa jak wąskie pudełko, którego później jest się ciężko wydostać. Także widzowie z początku są zaintrygowani, chętni i otwarci, ale wkrótce pojawiają się konkretne oczekiwania.

Bywa także, że dla artystów samo przygotowanie, aranżacje, stroje, dodatkowe próby czy scenografia potrafią zjeść znaczną część krótkoterminowych dochodów. W efekcie, to nie jest już tylko estetyczne ryzyko, ale realne ryzyko finansowe, które należy wcześniej oszacować. Wygrywają też ci, którzy nie wygrywają preselekcji. Są przykłady, które smakują jak przestroga i jak inspiracja jednocześnie. Znajome są nam przecież takie przypadki, gdzie utwór odrzucony w preselekcjach zyskiwał drugie życie. Wystarczy przypomnieć sylwetkę Margaret i jej piosenkę Cool me down (30 mln wyświetleń na YT) czy Darii Marx z utworem Paranoia, który został obejrzany aż 47 mln razy. Mimo, że utwory rozgrzewały polskie i zagraniczne playlisty, to krajobraz decyzji jurorskich czy w telewizyjnym głosowaniu nie zawsze premiował „najlepszy” komercyjnie czy artystycznie utwór.

To tak, czy nie?

Preselekcje mogą być opłacalne wtedy, kiedy artysta ma coś więcej niż tylko dobry występ. To sieć skomplikowanych powiązań takich jak ściśle sprecyzowany plan, zaplecze operacyjne i gotowość do natychmiastowego wykorzystania fali. Jest też druga strona medalu. Artyści, którzy liczą na łut szczęścia bez dalszej pracy, daleko nie zajdą. Wszelkiego rodzaju analizy przypadków uczestników np. talent show wskazują, że psychologia uczestnictwa i późniejsza zdolność do konwersji medialnego sukcesu w trwałą karierę wymaga wielu czynników, niż tylko dobry głos. Wymieniano tam m.in. posiadanie menedżerów, przemyślanego PR, strategii i znajomości kanałów dotarcia.

Te przykłady pokazują, że preselekcje nie zawsze wybierają przyszły hit, ale występ w nich z pewnością potrafi być jednym z impulsów, który utwór zamieni w viral. Nawet porażka w selekcjach nie eliminuje możliwości komercyjnego sukcesu, o ile artysta potrafi szybko i sprytnie pociągnąć narrację dalej. Tak samo jak występ na Eurowizji nie jest gwarantem późniejszej obecności w mainstreamie. 

Źródła: EBU, Chudy Robert, The individual aspect of participation in tv reality show on the example of a music talent show – case study

Exit mobile version