Sytuacja związana z zablokowaniem występu reprezentantki Rosji na Ukrainie będzie się najprawdopodobniej wiązać z rezygnacją tego kraju z udziału w konkursie. Ale czy Europejska Unia Nadawców zezwoli Rosjanom na głosowanie?
Dziś ukraińskie służby bezpieczeństwa poinformowały, że reprezentantce Rosji Yulii Samoylovej zakazuje się wstępu na terytorium Ukrainy przez najbliższe trzy lata, co ma związek z nielegalnym przekroczeniem granicy i pobytem na Krymie po aneksji tego półwyspu przez Rosję. Media i politycy w Rosji nawołują do bojkotu imprezy, jednocześnie nadawca rosyjski już teraz widzi Yulię w barwach tego kraju podczas przyszłorocznej edycji imprezy. Tak późne rezygnacje z udziału miały już miejsce w przeszłości i zawsze miały związek z polityką. W jednym, bałkańskim, przypadku zezwolono na bierny udział w Eurowizji. Dlaczego?
W 2005 roku rezygnuje Liban, który „nie wiedział”, że musi transmitować występ Shiri Maimon z wrogiego Izraela, w 2009 wycofuje się Gruzja, która „nie sądziła”, że utwór „We don’t wanna Put In” zostanie uznany za polityczny, w 2012 rezygnuje Armenia, która „obawiała” się o bezpieczeństwo swojego delegata w nieprzyjacielskim Azerbejdżanie, a w 2016 roku Europejska Unia Nadawców dyskwalifikuje Rumunię z powodu długów nadawcy publicznego. Liban swoją przygodę z debiutem na Eurowizji skończył karą finansową i zakazem startów przez trzy lata, Armenii też groziły sankcje. W 2006 roku doszło jednak do dość nietypowej sytuacji. Z powodu narastających napięć między Serbami i Czarnogórcami, telewizje RTS i RTCG nie były w stanie ustalić, kto powinien reprezentować tę umierającą konfederację w Atenach. Oficjalnym zwycięzcą wspólnych preselekcji była czarnogórska formacja No Name z utworem Moja ljubavi, jednak wszyscy widzieli, że rezultat był efektem manipulowania głosami przez jury czarnogórskie, które „swoim” piosenkom dawało wysokie noty, a „serbskie” pozostawiało z zerem. Serbowie nie byli w głosowaniu aż tak bezczelni i w efekcie ich faworyt został pokonany. Finał selekcji mógł się skończyć tragicznie, niektórzy widzowie chcieli rzucać w członków No Name butelkami.
Specjalna organizacja o nazwie UJRT, która była nadrzędną jednostką wobec serbskiego nadawcy RTS i czarnogórskiego RTCG wystosowała oświadczenie, w którym anulowano rezultat preselekcji w Belgradzie, argumentując to nieprzepisowymi działaniami części jurorów. Nieżyjący już Aleksander Tijanić (Serb), zarządzający UJRT wysłał do przedstawicieli RTCG list z propozycją kompromisu – ponownym finałem narodowym, w którym udział wzięłoby pięciu najwyżej ocenionych Serbów z „Beoviziji” oraz pięciu Czarnogórców z „Monteviziji” – o zwycięzcy miałby decydować jedynie televoting. W tym samym czasie dyrekcja RTCG skontaktowała się z Europejską Unią Nadawców z prośbą o akceptację anulowanych przez UJRT wyników preselekcji, w których wygrała czarnogórska formacja No Name. Dwa dni przed terminem zgłoszeń utworów, EBU odpisało Czarnogórcom, by problemy z Serbami załatwiali sami. Niestety, te dwa narody nie były w stanie się dogadać i w związku z tym telewizja UJRT postanowiła wycofać konfederację z udziału w konkursie.
Chociaż Europejska Unia Nadawców zdecydowała się nie mieszać w bałkański kocioł eurowizyjny, to jednak koniec końców zwycięstwo z tej bitwy wyszli Serbowie. Dlaczego? Telewizja czarnogórska została zignorowana przez EBU, która nie chciała przyznać jej racji ws. wyników pierwszego finału narodowego. Jednocześnie UJRT zdecydowało się transmitować Konkurs Piosenki Eurowizji 2016 (zarówno półfinał jak i finał) i w nagrodę EBU przyznało telewizji RTS status „uczestnika biernego”, co oznacza, że pomimo braku reprezentanta kraj mógł głosować w obydwu częściach konkursu. Co istotne – prawo to przysługiwało tylko widzom RTS, czyli Serbom. Czarnogórska telewizja RTCG nie transmitowała Eurowizji i nie uczestniczyła w głosowaniu.
Nie wszystkim takie rozwiązanie się spodobało. Jednymi z „poszkodowanych” decyzją EBU mogli być polscy reprezentanci – grupa Ich Troje. Piosenka Follow my heart odpadła w półfinale Eurowizji 2006 zajmując 11. miejsce ze stratą 6 punktów do Macedonii. Problem w tym, że gdyby Serbia nie dała Elenie Risteskiej 10 punktów w półfinale, to wokalistka zebrałaby 66 punktów i tym samym wypadłaby z czołowej dziesiątki. Polska zajęłaby wtedy 10. miejsce, Belgia (z Kate Ryan) byłaby jedenasta, a Macedonia dopiero 12. To jedyna zmiana w rankingu półfinałowym wywołana głosowaniem Serbii. Jakże bolesna dla Michała Wiśniewskiego i spółki…W głosowaniu finałowym Serbia też nie miała wielkiego wpływu na wyniki – bez punktów z tego kraju Rumunia znalazłaby się na miejscu 5., a Szwedka Carola na czwartym.
Przyznanie Serbii statusu „biernego” uczestnika Eurowizji 2006 nie zostało przez EBU dostatecznie uargumentowane – oficjalnie jedynym powodem była deklaracja o transmisji imprezy przez RTS. Można jednak uznać, że brak Serbii i Czarnogóry w stawce konkursowej nie był winą Serbów, więc EBU uznała, że chociaż w ten sposób zrekompensuje im tę krzywdę. Teoretycznie (pomijając wszelkie doniesienia o prowokacji) Rosjanie też nie są winni tego, że Ukraina zabrania ich reprezentantce pobytu na terenie kraju i udziału w Eurowizji. Oczywiście, można było wybrać wokalistkę bez skazy i bez „kryminalnej” przeszłości lub chociażby zdecydować się na taki ruch wcześniej, by mieć czas na ewentualne zmiany przed terminem zgłoszeń. Mało prawdopodobne jest jednak, by telewizja rosyjska zdecydowała się w obliczu całej sytuacji transmitować Eurowizję organizowaną przez wrogą Ukrainę. Tym samym raczej nie ma szans na udział Rosji w głosowaniu, co dla wielu fanów konkursu jest dobrą wiadomością, bo głosowanie Rosjan często wzbudzało kontrowersje ze względu na polityczne punkty. Europejska Unia Nadawców planuje jeszcze rozmawiać ze stroną ukraińską by zachować pozory pokojowej atmosfery, celebrowania różnorodności i uzyskać zezwolenie na udział Yulii w Eurowizji. Zapewne jednak starania nie będą owocne…
Na zdj. scena Eurowizji 2006 w Atenach (fot. mo2 design gmbh)