Konkurs Piosenki Eurowizji to widowisko nie tylko zapewniające telewidzom dawkę lepszej lub gorszej jakościowo muzyki oraz show dające możliwość poznania twórców z całej Europy. Jest to także muzyczna impreza trzymająca w napięciu ze względu na nieprzewidywalne wyniki głosowania widzów i jurorów. Coroczne finały konkursu to dla polskiej publiczności tym większy zastrzyk adrenaliny, ponieważ wielu liczy na historyczne, pierwsze zwycięstwo naszego kraju w konkursie od czasu debiutu w 1994 roku. Do tej pory kraj miał łącznie dwadzieścia szans na wygranie Konkursu Piosenki Eurowizji i już za pierwszym razem było bardzo blisko celu.
W 1994 roku Telewizja Polska, lokalny nadawca publiczny należący do Europejskiej Unii Nadawców (organizatora konkursu), wyznaczyła na swojego eurowizyjnego reprezentanta 22-letnią Edytę Górniak z balladą To nie ja!. Choć w finale 39. Konkursu Piosenki Eurowizji piosenkarka była jedną z faworytek do wygrania (w notowaniach zajmowała miejsce w pierwszej dziesiątce), ostatecznie zajęła drugie miejsce, przegrywając tylko z przedstawicielami gospodarzy – irlandzkim duetem Paulem Harringtonem i Charliem McGettiganem. Jednak to występ Polki do dzisiaj uchodzi za jeden z najlepszych w 62-letniej historii konkursu. „Młoda wokalistka zagrała swoją rolę doskonale: zaśpiewała lepiej niż poprawnie, wyglądała czarująco” – pisano o piosenkarce tuż po finale konkursu. Choć od rewelacyjnego występu Edyty Górniak na Eurowizji minęło już ponad dwadzieścia lat, żadnemu z kolejnych reprezentantów Polski nie udało się uzyskać lepszego wyniku od tego, jaki zdobyła artystka. Co roku polscy widzowie pokładają jednak ogromne nadzieje na sukces.
W kolejnych latach o wygraną w Konkursie Piosenki Eurowizji walczyły między innymi cenione obecnie artystki: Justyna Steczkowska, Kasia Kowalska i Anna Maria Jopek. Żadnej z nich nie udało się dotrzeć nawet do pierwszej finałowej dziesiątki, nie mówiąc już o wygraniu całego konkursu. Następnie TVP postawiła m.in. na wówczas święcący triumfy zespół Sixteen z Renatą Dąbkowską na czele, jazzującego piosenkarza Mieczysława Szcześniaka czy popową gwiazdę, Andrzeja „Piaska” Piasecznego. Ponownie – bez rezultatu. Co więcej, dwóch ostatnich reprezentantów „zapewniło” Polsce roczną absencję w muzycznej rywalizacji z powodu uplasowania się wykonawców na niskich miejscach w stawce konkursowej kolejno w 1999 i 2001 roku.
Pierwszą od lat szansą na zdobycie eurowizyjnego podium przez reprezentanta Polski był rok 2003, kiedy finał krajowych eliminacji do konkursu (organizowane przez TVP po raz pierwszy w historii) wygrała popularna grupa Ich Troje, której liderem jest Michał Wiśniewski. Konkursową propozycją polskiego zespołu był trójjęzyczny utwór Keine Grenzen – Żadnych granic zawierający tekst w językach: polskim, niemieckim i rosyjskim. Multilingwizm zdecydowanie się opłacił, ponieważ Polska ostatecznie zakończyła udział w konkursie na siódmym miejscu, pozostającym drugim najlepszym wynikiem zajętym przez polską reprezentację na Eurowizji. Jak słusznie zauważają obserwatorzy konkursu, występ Wiśniewskiego był czymś, co kochają widzowie – publiczność poznała festiwalową piosenkę, która została przedstawiona w niezwykle teatralny sposób. Do tego doszło śpiewanie w kilku językach – od widzów z Niemiec dostaliśmy nawet maksymalną notę 12 punktów! – oraz widowiskowe przedstawienie piosenki z silną osobowością wokalisty. No i międzynarodowy przekaz o zaprzestaniu wojen i usunięciu granic… Choć w Polsce liczono na sukces, a siódme miejsce uznano za porażkę, dzisiaj polscy widzowie są dumni z tego, co 14 lat temu udało się osiągnąć reprezentantom naszego kraju.
Nie ma się co dziwić – w porównaniu do pozostałych polskich dokonań na Eurowizji samo bycie w pierwszej dziesiątce to ogromny sukces, czego nie powtórzył nawet zespół Ich Troje ponownie próbujący swoich sił na Eurowizji, zaledwie trzy lata po udanym starcie w Rydze. Do 2017 roku do „top 10” dotarł jeszcze tylko jeden uczestnik – Michał Szpak, który z piosenką Color of Your Life uplasował się na ósmym miejscu w finale konkursu w 2016 roku. Piosenkarz zajął nawet trzecie miejsce w głosowaniu telewidzów, jednak jurorzy umieścili go na jednym z ostatnich miejsc, co w rezultacie dało miejsce poza podium. W ostatniej dekadzie to nie pierwsza sytuacja, kiedy polski reprezentant bardzo dobrze radzi sobie w głosowaniu milionów widzów, a przegrywa przez brak przychylności profesjonalistów zasiadających w jury. W 2014 roku reprezentująca nasz kraj Joanna „Cleo” Klepko zakończyła udział w Eurowizji na czternastym miejscu z przebojem My Słowianie – We Are Slavic, ale u widzów była na wysokiej, piątej lokacie. Zawiedli jurorzy, którzy niemal jednomyślne umieszczali Polkę na ostatnich miejscach swoich rankingów. Podobnie było rok później z Moniką Kuszyńską, która też mogła liczyć na wsparcie publiczności, ale znacznie gorzej poradziła sobie ze zdobyciem uznania gremium sędziowskiego. Nieprzychylność jury wobec reprezentantów Polski często tłumaczy się w lokalnych mediach tym, że np. „nie mogą przeżyć, że co roku Polonia bardzo aktywnie wspiera swoich artystów niezależnie od piosenki”. Nic więc dziwnego, że obecnie polscy widzowie domagają się odsunięcia jury z konkursu.
Co zabawne, zupełnie inne zdanie Polacy wyrażali po finale konkursu w 2008 roku, kiedy reprezentująca Polskę Isis Gee zajęła bardzo niskie, 24. miejsce z balladą For Life. Wtedy widzowie z naszego kraju domagali się wprowadzenia profesjonalnej komisji oceniającej wszystkie konkursowe propozycje, by doceniać świetnie śpiewające piosenkarki i odrzucać te utwory, którym daleko do miana najlepszych. Niektórzy słusznie zauważają, że lata 2000-2008 były dla Eurowizji niezbyt pomyślne, ponieważ na scenie dominowały kiczowate piosenki wykonywane przez słabo śpiewających wokalistów bez ciekawego pomysłu na siebie i prezentację na eurowizyjnej scenie. Polska reprezentacja ginęła w tłumie. Od 2009 roku poziom artystyczny wzrastał, jednak nasi reprezentanci przepadali: ani śpiewającej balladę Lidii Kopanii, ani promującemu polską kulturę Marcinowi Mrozińskiemu, ani nawet Magdalenie Tul z tanecznym numerem Jestem nie udało się zakwalifikować do ścisłego finału. Trzecia wymieniona reprezentantka zajęła nawet ostatnie miejsce w swoim półfinale, osiągając najgorszy możliwy wynik w konkursie.
Nic dziwnego, że TVP w końcu wycofała się z udziału w Eurowizji w kolejnych latach. Powróciła w 2014 roku, by rozgrzać Europę, wspomnianą wyżej, seksowną prezentacją piosenki My Słowianie – We Are Slavic w wykonaniu Cleo i z towarzyszącymi jej modelkami – Aleksandrą Ciupą i Pauliną Tumalą. Pierwsza udawała, że robi pranie na tarce, druga pół-erotycznie ubijała masło. Efekt? Z jednej strony rozgrzanie publiczności i wysokie, piąte miejsce w głosowaniu, z drugiej zaś oskarżenia o seksizm. Mimo wszystko wynik usatysfakcjonował władze TVP, które zdecydowały się iść za ciosem i wystawić swoich reprezentantów na kolejne konkursy. W przeciwieństwie do lat poprzednich, nieprzerwanie do 2017 roku Polska zdobywała awans do finału, w którym radziła już sobie lepiej lub gorzej. O ile Michał Szpak w 2016 roku zajął ósme miejsce w ostatecznej klasyfikacji, Monika Kuszyńska i Kasia Moś znalazły się poza „dwudziestką”. Jednak dla wielu obserwatorów to sam awans Polski do finału jest sukcesem.
Co zatem stoi za porażką Polski w Konkursie Piosenki Eurowizji? Zdaniem obserwatorów widowiska, nie da się tego jednoznacznie określić. Z jednej strony można zwrócić uwagę na omawiany wyżej sposób głosowania telewidzów i jurorów. Choć w Polsce dużo mówi się o „sąsiedzkim” i „politycznym głosowaniu” krajów skandynawskich czy bałkańskich na siebie nawzajem, warto pamiętać o tym, że polska publiczność również głosowała na to, co zna i lubi. W 2011 roku maksymalną notę 12 punktów od Polski otrzymała Ewelina Saszenko, Polka z Wileńszczyzny reprezentująca Litwę. W 2014 roku do najlepszej trójki w głosowaniu Polaków dostała się za to niemiecka grupa Elaiza, w której liderką jest Polka Elżbieta Steinmetz. Podobnie jest w przypadku, kiedy to Polskę reprezentuje artysta lub/i utwór znany Polonii rozsianej po całej Europie. To dzięki nim Donatan i Cleo byli wysoko w głosowaniu telefonicznym, podobnie jak Michał Szpak, mający swoje fan kluby w kilku europejskich krajach. Czy zatem wysłanie popularnego w kraju wykonawcy zapewni Polsce pierwsze zwycięstwo w Konkursie Piosenki Eurowizji? Nie bez powodu od lat mówi się o wysłaniu na konkurs Dawida Kwiatkowskiego czy Sylwii Grzeszczak, cieszących się sławą wśród polskich słuchaczy.
Wielu fanów zwraca też uwagę na jakość piosenek, jakie wystawia Polska na Konkurs Piosenki Eurowizji. W latach 90. polskie propozycje uznawane były za „zbyt trudne w odbiorze” w porównaniu z pozostałymi kompozycjami. Coś w tym jest, ponieważ o ile To nie ja! Edyty Górniak uwielbiane jest przez słuchaczy, tak Chcę znać swój grzech Kasi Kowalskiej i Sama Justyny Steczkowskiej nie cieszyły się aż taką popularnością w kraju, nie mówiąc już zatem o europejskiej scenie. Pytanie, czy to kwestia języka polskiego, dość trudnego w odbiorze przez zagraniczną publiczność. Podobny los spotkał przecież polskojęzyną balladę Przytul mnie mocno Mietka Szcześniaka. Nawet znacznie szybsze propozycje śpiewane po polsku, jak np. Czarna dziewczyna zespołu Ivan i Delfin (2005) czy Jestem Magdaleny Tul (2011), nie zdobyły uznania publiczności. Dlaczego? W każdym z przypadków mówiło się o niezadowalającym wykonaniu na żywo i tremie, jaką było widać na twarzy wokalistów. To już na etapie eliminacji wykluczyło z rywalizacji Margaret, piosenkarkę, która po premierze singla Cool Me Down (biorącego udział w krajowych selekcjach) trafiła na pierwsze miejsce wszystkich notowań fanowskich oraz z miejsca stała się typem do wygrania Konkursu Piosenki Eurowizji w 2016 roku. W finale eliminacji zajęła jednak drugie miejsce, przegrywając jedynie z Michałem Szpakiem, który swoim mocnym głosem perfekcyjnie wykonał pompatyczną, ale nieco trącącą myszką balladę Color of Your Life.
Drogą podsumowania można stwierdzić, że sukces w Konkursie Piosenki Eurowizji może przynieść Polsce przebojowy numer śpiewany przez artystę znanego w kraju i poza jego granicami. Artystę obytego z międzynarodową sceną muzyczną artystę, który potrafi śpiewać i wie, jak przygotować profesjonalny, widowiskowy występ. Piosenka powinna mieć też uniwersalny przekaz, nie zaszkodzi też element kontrowersji, który zapewniłby utworowi popularność w mediach jeszcze przed finałem konkursu. W 2014 roku o ostatecznym zwycięzcy, drag queen Conchicie Wurst, na długo przed koncertem finałowym pojawiło się wiele publikacji. W 2015 roku o piosence Heroes mówiło się jako o plagiacie, zaś w 2016 roku w numerze 1944 Jamali doszukiwano się podtekstów politycznych i podkreślało nawiązanie do wysiedlenia Tatarów krymskich podczas II wojny światowej. Czy w najbliższych latach Polacy doczekają historycznego zwycięstwa czy może przez kolejne lata będzie wspominało się tylko jeden sukces na eurowizyjnej scenie, jaki osiągnęła Edyta Górniak w 1994 roku? Czas pokaże.
źródło: eurovision.tv, Onet.pl, Plejada.pl, Aftonbladet, Wirtualne Media; fot. screeny z YouTube