Kolejna edycja Eurovision in Concert już za nami! W stolicy Holandii swoje utwory zaprezentowała rekordowa liczba przedstawicieli z 34 państw, którzy mieli okazję spotkać się z fanami oraz udzielić wywiadów przedstawicielom mediów. Kto zaprezentował się z najlepszej strony i zwiększył swoje szanse na dobry wynik w Kijowie?
Dziewiąta edycja największej eurowizyjnej imprezy, która od 2009 roku przyciąga do Amsterdamu artystów oraz fanów konkursu przejdzie do historii, jako największa z dotychczasowych. Trwający prawie trzy godziny koncert był nie jedynym elementem ubiegłej soboty. O godzinie 13:00 w siedzibie muzeum filmu VondelCS odbyło się oficjalne powitanie gości przez panią minister handlu zagranicznego i współpracy na obszarze rozwoju Lilianne Ploumen, po czym reprezentanci oddali się do dyspozycji zgromadzonych dziennikarzy. Największym zainteresowaniem cieszyli się oczywiście reprezentanci państw wymienianych w gronie potencjalnych faworytów do zwycięstwa (m.in. Włochy, Bułgaria, Szwecja), ale także wykonawcy, którzy wcześniej nie mieli okazję uczestniczyć w przedeurowizyjnych imprezach w Londynie czy Tel Avivie, np. OG3NE z Holandii czy Dihaj z Azerbejdżanu. Po zakończonej części dla prasy artyści udali się na tzw. soundcheck zaś od godziny 20:30 ruszyła machina eurowizyjnych emocji i koncert mógł się rozpocząć. Na początek przed publicznością zaprezentowała się współprowadząca całe wydarzenie Selma Björnsdóttir (ESC 1999, 2005), która zaśpiewała swoje eurowizyjne przeboje All out of luck oraz If I had your love. Po gorącym aplauzie na scenę dołączył stały prowadzący event Cornald Maas, który poinformował, że z powodu choroby z uczestnictwa w koncercie zrezygnowała reprezentantka Belgii, Blanche.
Jako pierwszy, przed publicznością zgromadzoną w klubie Melkweg, zaprezentował się Brendan Murrey z Irlandii, który wykonał swój utwór Dying to try z mocniejszym wokalem niż w czasie swoich poprzednich występów. Kasia Moś wystąpiła, jako piąta i jak zwykle była nie tylko świetna wokalnie, ale również prezentowała się elegancko w pięknej czarnej sukience z lekko prześwitującym trenem. Prowadząca Selma była pod sporym wrażeniem zdolności wokalnych reprezentantki Polski twierdząc, że ta dziewczyna naprawdę potrafi śpiewać! Należy zauważyć, że pozycja Kasi w zakładach bukmacherskich wzrosła od chwili, kiedy artystka zaczęła brać udział w imprezach sezonu przedeurowizyjnego i obecnie znajduje się ona na pozycji 9. wśród wszystkich utworów biorących udział w pierwszym półfinale. O znaczeniu uczestnictwa w imprezach podobnych do tej w Amsterdamie oraz własnych odczuciach wobec tych wydarzeń Kasia opowiedziała w specjalnym wywiadzie dla eurowizja.org. Link znajduje się poniżej:
Nie tylko reprezentantka Polski ale również inni artyści biorący udział w Eurovision in Concert znaleźli czas, aby na chwilę porozmawiać z naszym portalem, odpowiadając przy tym na kilka niecodziennych pytań. Jakie były ich reakcje, przekonacie się z poniższych materiałów:
Z powodu dużej ilości uczestników prowadzący ograniczyli czas zapowiedzi kolejnych artystów do minimum tak, aby zapewnić szybki i sprawny przebieg koncertu. Nie obyło się jednak bez pewnych zakłóceń. Pierwsze trudności wystąpiły, kiedy na scenie pojawiła się reprezentująca Albanię Lindita. Z przyczyn technicznych nie można było włączyć właściwego podkładu, w skutek czego wokalistka musiała czekać kilka minut. Reprezentanci San Marino, Valentina Monetta i Jimmie Wilson pragnęli natomiast pozdrowić publiczność zanim puszczono muzykę, jednak dj odpowiedzialny na włączenie podkładów zapomniał o tym. Jimmie musiał upomnieć go ze sceny. Później wszystko szło już gładko do chwili aż na scenę wkroczyła jedna z ostatnich artystek wieczoru Jana Burčeska z Macedonii. Okazało się, że pomylono taśmy z muzyką i zamiast chórku, została puszczona wersja z playbackiem. Nawet po teoretycznej zmianie, sporo widzów miało wrażenie, że wokalistka nie śpiewała na żywo.
Podobnie jak w latach ubiegłych, faworyci bukmacherów i liderzy rankingów fanowskich jak Francesco Gabbani lub Alma pojawili się na scenie, jako jedni z ostatnich. Ponieważ Eurovision in Concert od lat służy, jako miernik sympatii i szans artystów przed Eurowizją, można podejrzewać, że wykonawcy, którzy zyskali największe owacje od publiczności, mogą sobie dobrze poradzić w Kijowie. Między innymi Papai Joci z Węgier, którego zaczęto postrzegać, jako poważnego kandydata do zajęcia miejsca po lewej stronie tablicy wyników w finale oraz Nathan Trent z Austrii, którego urok i charyzma sceniczna urzekły widzów zostali uznani za czarne konie wieczoru.
Jako ostatnie, wystąpiły reprezentantki gospodarzy, czyli grupa O’G3NE. Chociaż wokalnie siostry Vol są niesamowite i aż trudno uwierzyć, że trzy glosy mogą tworzyć tak idealną harmonię, problemem w ich przypadku nie jest jednak brak umiejętności, ale przeciętny utwór. Reakcja publiczności była wprawdzie pozytywna, jednak O’G3NE będą potrzebowały dobrej prezentacji na scenie, aby można było liczyć na awans do finału.
Przed nami teraz ostatnia z cyklu imprez przedeurowizyjnych, czyli pierwsza edycja Eurovision Spain Pre-Party, jaka odbędzie się już 15 kwietnia w Madrycie. Na obecną chwilę wiemy o 10 potwierdzonych uczestnikach wydarzenia. Oprócz Kasi Moś, w stolicy Hiszpanii zobaczymy także artystów z Albanii, Izraela, Mołdawii, Rumunii, Gruzji, Austrii, Francji, Czech i Czarnogóry. W roli prowadzącej zobaczymy lubianą reprezentantkę Portugalii z ostatniej Eurowizji w Kopenhadze Suzy.
źródło: eurovisionworld.com; materiały własne