Egzotyka czy europeizacja? Australisjko-izraelski przepis na sukces

Egzotyka Eurowizja

Kate Miller-Heidke, reprezentantka Australii na Eurowizji 2019, fot. avoz.es

„Od kiedy Izrael jest w Europie?”, „Haha, Australia nie jest krajem europejskim” – ile razy już to słyszeliśmy? Mimo tych nieprzychylnych głosów, od lat możemy oglądać te państwa na eurowizyjnych scenach. Czy egzotyka, która wynika z dystansu geograficznego, jest atrakcyjna dla widzów z Europy? Jak to wszystko wpływa na „schemat eurowizyjnej piosenki”, który te państwa wypracowały?

Izrael zadebiutował w Konkursie Piosenki Eurowizji w 1973 roku, Australia zaś 42 lata później. Dlaczego w ogóle biorą udział w konkursie „dla Europy”? Otóż poprzedni izraelski nadawca, Israel Broadcasting Authority (IBA), jeszcze jako Israel Broadcasting Service dołączył do Europejskiej Unii Nadawców (EBU) już w 1957 roku. Związane to jest z Europejskim Obszarem Nadawczym. Został on zdefiniowany przez Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny (ITU), jako

od Zachodu zachodnią granicą Regionu 1 [czyli granicą Europy], od Wschodu południkiem 40°E, od Południa równoleżnikiem 30°N.

W ten sposób w jego zakres wchodzą, choćby w części, takie państwa jak Arabia Saudyjska, przy czym do tego obszaru włączono dodatkowo państwa kaukaskie czy bliskowschodnie. Dzięki temu egzotyka na stałe mogła się zagnieździć w ulubionym wydarzeniu muzycznym Europy. Z Australią zaś jest trochę inaczej – kraj ten transmitował Eurowizję od 1983 roku, a sam australijski nadawca (SBS), jako członek stowarzyszony EBU od 1979 roku, został zaproszony do udziału w konkursie w 2015 roku… i tak już zostało.

Izrael wygrał Eurowizję cztery razy, Australia zaś poza czołową dziesiątką znalazła się tylko raz. Co zatem tak przyciąga Europejczyków do tych państw? Zainteresowanie tym co na zewnątrz nie jest wszak niczym nowym. Egzotycyzm jest trendem w europejskiej sztuce, a samo czerpanie pomysłów i inspiracji trwa w zasadzie od czasów nowożytnych. Z jednej strony prowadzi to do gloryfikacji, z drugiej zaś do stereotypizacji tego, co egzotyczne. Jednak zastosowanie tego mechanizmu różni się pomiędzy Izraelem a Australią.

Eurowizja a polityka. Ukryty symbolizm izraelskich propozycji

Egzotyka a Eurowizja: nadchodzi Orient

Orientalizmem nazywamy uzewnętrznienie i akcentowanie w tworach kultury fascynacji kulturami Wschodu. Naukowy dyskurs w tej kwestii popełnił Edward Said w swojej książce z 1978 r., pt. Orientalizm. Miał być on m.in. sposobem badań kulturowych,  myślenia opartym na rozróżnianiu Wschodu i Zachodu czy systemem popularyzowania Wschodu. Także w polskiej sztuce pojawiały się tego typu ubarwienia. Przykładem są Sonety Krymskie Adama Mickiewicza czy kompozycje Karola Szymanowskiego. Próbą zerwania wizerunku kraju Orientu był debiut Izraela w Eurowizji. Miało to być podkreślenie związków młodej republiki z zachodnim światem. Jednak czas pokazał, że może być to dobra karta przetargowa.

Izrael, reprezentowany przez Ilanit, zadebiutował w 1973 roku, gdzie zdobył 4. miejsce. W pierwszych latach piosenki były bardzo podobne do tych, które serwowały nam kraje europejskie. Gdyby nie język hebrajski, trudno byłoby je odróżnić od radiowych piosenek z tamtych lat. W warstwie tekstowej zaś pojawiały się różnego rodzaju odniesienia społeczne: Izrael jako ziemia obiecana, sprzeciw wobec rządowych planów czy nawoływanie do pokoju. W szóstej eurowizyjnej propozycji nie mieli już w zasadzie podtekstów politycznych. Do nowoczesnych brzmień dodano nutkę Orientu, co było strzałem w dziesiątkę i Izrael wygrał Eurowizję po raz pierwszy. Izraelski nadawca odkrył, że granie orientalną kartą może być dlań korzystne. Wówczas na eurowizyjną scenę zaczęła wkradać się kultura Mizrahi.

Pamiątka z wakacji. Eurowizja a kraje śródziemnomorskie

Muzika Mizrahit to typowy dla Izraela gatunek muzyczny, w którym łączą się wpływy muzyki europejskiej, arabskiej i północnoafrykańskiej. Mizrahi z hebrajskiego znaczy wschodni. Na taką mieszankę muzyczną mieli wpływ żydowscy imigranci z państw Bliskiego Wschodu – Iraku, Iranu, Maroka itd. W latach 1971-1985 w Izraelu miał nawet miejsce Festiwal HaZamer Mizrahi, w którym brali udział najwybitniejsi przedstawiciele tego gatunku, tacy jak Zohar Argow czy Ofra Haza (ESC 1983). Jeśli zaś chodzi o warstwę liryczną, początkowo wykorzystywano średniowieczną poezję hebrajską, później zaś dodano własne teksty. Choć najczęściej używano języka hebrajskiego, często można było również usłyszeć kolokwialny arabski. Wobec tego wiele piosenkarek zaczynało od śpiewania utworów egipskiej diwy Umm Kulthum.

Egzotyka a Eurowizja: Orient zeuropeizowany?

Izrael wygrał ponownie już rok później, lecz zwycięskie Hallelujah jest raczej jedną z wielu typowych piosenek. W kolejnych latach bowiem wpływy zachodnie mieszały się z wpływami bliskowschodnimi. Mieliśmy nawiązania do lokalnych tańców i mocno syjonistycznych wartości, jak i do Blues Brothers czy typowych ballad z tamtego okresu. Trzecie zwycięstwo Izraela – w 1998 roku – także nosi w sobie pewne elementy bliskowschodniości: oprócz typowej dla regionu maniery śpiewania, padają także imiona z Bliskiego Wschodu: Egipcjanka Kleopatra czy urodzona na Cyprze (będącego przecież wyspą azjatycką) Afrodyta. Odpowiednie użycie instrumentów smyczkowych dodaje tylko orientalnego smaku. Wszystko to jednak zostało dość głęboko ukryte pod warstwą muzyki lat 90. XX wieku. Na powrót Orientu na Eurowizji musieliśmy czekać do 2008 roku. Boaz Ma’uda to kolejny reprezentant muzyki mizrahi. W konkursowej piosence już od samego początku możemy usłyszeć tradycyjny dla niej zaśpiew. Przejście po drugim refrenie również brzmi typowo dla tamtego regionu.

Rok później na eurowizyjnej scenie pojawił się ponownie język arabski (który debiutował w 1980 roku w jedynej jak dotąd piosence z Maroka). Potem jednak Izrael znów postawił na zachodnio brzmiące piosenki, co przełożyło się później na ich słabe rezultaty. Od 2015 roku mamy do czynienia z mniejszą lub większą egzotyką w izraelskich propozycjach. Pojawiają się sugestie, że może to wszystko być związane z budowaniem przez Izrael wizerunku najbardziej liberalnego państwa na Bliskim Wschodzie. W związku z tym łączą się w niej wpływy orientalne i zachodnie. W nowoczesnych brzmieniach nadal można usłyszeć cząstkę pieśni pionierów. Tak zwana muzyka ziemi Izraela towarzyszyła syjonistom przy tworzeniu kibuców, które stały się podwaliną pod współczesne państwo. Muzyka ta łączyła w sobie muzykę klezmerską z beduińską i mówiła często o codziennych sprawach mieszkańców tej ziemi. Przykładem jest Golden Boy Nadava Guedja: do nowoczesnej muzyki dodano elementy muzyki bliskowschodniej oraz tekst o życiu w Tel Awiwie.

Egzotyka a Eurowizja: Dzień dobry Australio

Australia de facto zadebiutowała na Eurowizji w… 1972 roku! Pochodzący z Melbourne Peter Doyle i Marty Krisitan byli członkami zespołu The New Seekers, który w 1972 roku zajął dla Wielkiej Brytanii 2. miejsce. Artyści związani z Australią reprezentowali różne kraje jeszcze ośmiokrotnie. John Farrar z grupy Brotherhood of Man oraz Johnny Logan nawet Eurowizję wygrali. Podczas interval actu w drugim półfinale Eurowizji 2014 wystąpiła Jessica Mauboy, co miało być ukłonem wobec ponad 30-letniej transmisji Konkursu.

Z okazji jubileuszowej, 60. Eurowizji w 2015 roku, Australia wzięła udział w koncercie finałowym, gdzie zajęła wysokie, 5. miejsce. I choć początkowo spodziewano się, że będzie to jednorazowa przygoda, sukces w Wiedniu przełożył się na dalszy udział tego państwa w Eurowizji. Dziś chyba już nikt nie wyobraża sobie, że EBU odmówi Australii prawa do udziału w tym widowisku. Tym bardziej, że ich druga konkursowa propozycja na stałe się zapisała w historii Eurowizji. Dami Im wygrała u jurorów, a w ostatecznej klasyfikacji zajęła 2. miejsce.

Egzotyka a Eurowizja: Bliscy, choć tak dalecy

Australię jako kontynent „odkryliśmy” stosunkowo późno – najwcześniej w XVI wieku, lecz co najmniej od początków XX wieku kraj ten uznawany jest za przedstawiciela świata zachodniego – co nierozerwalnie wiąże się z przeszłością kolonialną Imperium Brytyjskiego. Wobec tego egzotyczność Australii jest raczej fascynacją odległością, jaka dzieli Oceanię od Europy. Choć mimo wszystko, tak wiele je łączy. Podkreśla to szczególnie zachodnia i północna część Europy. Wystarczy choćby spojrzeć na ilość punktów, które od państw z tych regionów otrzymała Australia podczas ich pięciu startów w Eurowizji.

Gdzie jednak szukać tej egzotyki w Australii na Eurowizji? Trudno się jej doszukiwać w muzyce. Jeśli się już uprzemy na ten element nieeuropejski w propozycjach Australii, znajdziemy go w pochodzeniu artystów. Guy Sebastian urodził się w Malezji i płynie w nim część krwi tamilskiej i lankijskiej. Dami Im pochodzi z Korei Południowej, zaś Isaiah i Jessica Mauboy mają korzenie aborygeńskie. Reprezentantka Australii z 2018 roku jest również w połowie Indonezyjką.

Dzięki selekcjom Australia Decides mogliśmy poznać nieco bardziej egzotykę Oceanii. W 2019 roku drugie miejsce zajęło 2000 and Whatever duetu Electric Fields, w którym pojawiają się języki pitjantjatjara i yankunytjatjara. W tym roku mogliśmy usłyszeć język gamilaraay dzięki piosence Mitcha Tambo Together. Oprócz Aborygena Tambo, w tegorocznej stawce był również iOTA (w połowie Maorys) oraz tegoroczna i przyszłoroczna reprezentantka Australii – Montaigne, w której płynie krew filipińska.

Egzotyka a Eurowizja: co wybrać?

Oba te państwa pokazują nieco odmienny aspekt egzotyki eurowizyjnej. Z jednej strony mamy Izrael, który przeszedł długą drogę w kwestii egzotyki. Najpierw starał się wtopić w tłum muzycznego Zachodu, a potem eksperymentował z akcentami bliskowschodnimi. Dziś zaś jest przykładem fuzji różnych wpływów na gruncie muzycznym. Z drugiej zaś strony mamy Australię, czyli tego odległego krewnego świata Zachodu. Bez zaskoczenia nie przejawia ona egzotyki w muzyce, lecz jednocześnie demonstruje multikulturowość przez tożsamość i pochodzenie swoich reprezentantów. Coś, co w sumie jest typowe dla innych państw zachodnich.

Przykład Izraela w ostatnich latach pokazuje, że etniczność w muzyce popłaca. Tegoroczna propozycja u bukmacherów była co prawda na 19. miejscu do zwycięstwa, lecz w większości zestawień fanowskich znajdowała się w okolicach czołowej dziesiątki. Przez najbliższe lata najpewniej nadawca KAN będzie nas raczył elementami bliskowschodnimi w swoich propozycjach, szczególnie, że pozbawiona orientalności piosenka Home z zeszłego roku poniosła klęskę (23. miejsce na 26 w finale). Z drugiej strony Australia pokazuje, że typowymi radiówkami również można osiągnąć wysokie miejsca w czołówce stawki. Wielu jednak fanów wręcz domaga się, by kraje uczestniczące w Eurowizji pokazywały swoją kulturę – choć odrobinę. A Australia, będąca praktycznie zawsze pewniakiem do awansu, mogłaby trochę zaszaleć. Wszak egzotyka nie jest im obca. Skoro już dwoje reprezentantów miało korzenie aborygeńskie, może to czas przemycić Aborygenów do muzyki? Może czeka nas wkrótce wykorzystanie na eurowizyjnej scenie didgeridoo? W końcu kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana (po zwycięstwie)!

Źródła: ebu.ch, eurovision.tv, itu.int, kan.org.il, sbs.com.au

Exit mobile version