Już za niecałe trzy tygodnie zasiądziemy przed telewizorami, by po raz ostatni przeżyć w tym roku prawdziwe, eurowizyjne emocje, by kibicować naszej reprezentantce – Roksanie Węgiel, jak również swoim osobistym faworytom. Wtedy zaś rozpocznie się nasze muzyczne święto – Eurowizja, jednak tym razem w wersji dla najmłodszego pokolenia. No właśnie… czy taki konkurs i kolokwialny „wyścig szczurów” jest nam i dzieciakom potrzebny?
Tegoroczna, już szesnasta edycja konkursu odbędzie się w Mińsku, na Białorusi. Po raz drugi w historii istnienia, nasz wschodni sąsiad zorganizuje to wydarzenie. Jest to jednocześnie pierwsza edycja, w której uczestniczy dwadzieścia Państw. Fani, którzy śledzą konkurs od początku doskonale powinni pamiętać, że nie zawsze było tak kolorowo jeśli chodzi o skład. Bywały lata, kiedy EBU miało problem z uzbieraniem dziesięciorga uczestników. Wtedy dawali o sobie znać przeciwnicy konkursu, którzy tak naprawdę od samego początku, od 2003 roku próbowali bojkotować konkurs. Na ich nieszczęście, konkurs przeżywa swój renesans i coraz więcej krajów postanawia stanąć w szranki z innymi państwami z całej Europy.
Będąc w temacie składu, pochylmy się chwilę nad samymi uczestnikami. W porównaniu do dorosłej Eurowizji, w której udział wzięło do tej pory 53 kraje (wliczając osobno Jugosławię, Serbię i Czarnogórę), dziecięca wersja konkursu nie wypada wcale tak blado. Przez 16 edycji wydarzenia, przewinęło się aż 39 krajów! Spoglądając na eurowizyjną mapę, największa „dziura” znajduje się w środkowej Europie. Takie kraje jak Niemcy, Austria, Czechy czy Węgry, nigdy nie brały udziału. W drugą stronę patrząc, najsilniej obsadzony jest wschód. Z piętnastu państw, które dawniej tworzyło ZSRR, w tegorocznej edycji konkursu, swój udział potwierdziło aż siedem, a przez wszystkie edycje chociaż raz pojawiło się 10 państw. Pozostałe kraje, czyli Uzbekistan, Tadżykistan, Turkmenistan i Kirgistan nie należą do EBU, więc siłą rzeczy nie mogą wystartować w europejskiej edycji konkursu, a Estonia nigdy nie planowała startu. Podobnie jak leżąca po sąsiedzku Finlandia i równie nordycka Islandia. Prawdę mówiąc, to aktualnie w stawce nie posiadamy żadnego, nordyckiego akcentu i nie zapowiada się, by w najbliższych czasach się pojawił.
https://www.youtube.com/watch?v=zkSusLAc3mE
Pojawia się kolejne pytanie, czy konkurs nie jest przypadkiem wyścigiem nadawców, którzy poprzez występy dzieci, pragną zaistnieć na scenie europejskiej? Można mieć do tego pewne przypuszczenia. Zaglądając do statystyk zwycięzców i organizatorów (w dziecięcej edycji konkursu, wygrany kraj nie otrzymuje automatycznie organizacji, tak jak jest w przypadku dorosłych), możemy popełnić kilka śmiałych tez. Ponad połowa zwycięzców edycji dziecięcej nigdy nie wygrała dorosłej wersji konkursu, podobnie jest z organizacją. Możemy przypuszczać, że nadawcy traktują konkurs jako rozgrzewkę przed dorosłym konkursem. bo nie oszukujmy się, ale porównując obie wersje, Eurowizja dla dzieci przy dorosłej wersji, wypada jak skromna, młodsza siostra.
Drugą stroną medalu są język i możliwość zaprezentowania swojej kultury. Doskonałym przykładem jest Irlandia i debiutująca Walia. Jak zapewne wiecie, regulamin Eurowizji dla dzieci wymaga śpiewania w języku narodowym minimum 60% utworu. Jest to zatem doskonała okazja do posłuchania chociaż przez 2 minuty w roku języka walijskiego, irlandzkiego. Przez wszystkie edycje przewinęło się ponad 30 języków z całej Europy, co jak na obecne standardy panujące w dorosłym konkursie jest dość egzotycznym zjawiskiem. Eurowizjo dla dorosłych – bierz przykład!
Pisząc ten materiał chciałem również wspomnieć o zasadach głosowania. Jednak na przestrzeni tych szesnastu lat zmieniało się to tak dynamicznie, że nie jestem w stanie odtworzyć tego procesu ewolucji. Jedno wiemy na pewno – EBU testuje różne warianty, które może przemycić do dorosłej wersji. Obecnie jesteśmy świadkami głosowania internetowego. W ubiegłym roku pomysł ten okazał się jedną, wielką klapą, ponieważ zaraz po starcie głosowania serwery padły i nie można było zagłosować. Kto wie, jak poprawne działanie wpłynęłoby na końcowe wyniki. Miejmy nadzieję, że w tym roku obędzie się bez tak rażącej wpadki.
Podsumowując. Eurowizja dla dzieci to złożony proces, który ma swoje zalety i wady. Z jednej strony promocja kraju, kultury. Świetna przygoda dla młodych artystów, którzy zdobywają doświadczenie sceniczne i możliwości rozwoju. Z drugiej, mnogość kombinacji i zmian ze strony EBU. Żyjmy z myślą, że w tym wszystkim najważniejsza jest muzyka. Celebrujmy te chwile, bo tak naprawdę ten konkurs na tym polega – na pielęgnowaniu pięknej tradycji, która trwa od ponad 60 lat.
Źródła: własne, junioreurovision.tv