Czy czarnoskórzy wokaliści nie radzą sobie na Eurowizji?

Czy czarnoskórzy wykonawcy radzą sobie gorzej na Eurowizji? Niekoniecznie

Konkurs Piosenki Eurowizji po 40 latach powraca do Holandii. To właśnie ten kraj, w tym roku goszczący konkurs pod hasłem Open Up, jako pierwszy otworzył się na wysłanie w swoich barwach czarnoskórych wykonawców. Jak zapoczątkowana przez Holendrów droga zmieniła się w ostatnich dekadach? Czy kolor skóry nadal ma rzeczywisty wpływ na to, jak artyści plasują się na tle całej stawki?

Dziesiątki artystów, którzy stanęli w eurowizyjne szranki, zmagały się nie tylko z krytycznym gustem europejskich jurorów i telewidzów, lecz także ze spojrzeniami uprzedzenia i niepohamowanej chęci oceny takich cech, jak wygląd zewnętrzny. Czy to, jak wyglądają uczestnicy, ma znaczenie na finałowy wynik? Wystarczy zagłębić się w meandry historii Eurowizji i dobrze przyjrzeć się poszczególnym latom i występom, by udowodnić, że kolor skóry tak naprawdę nie przekłada się na wynik.

Kamienie milowe dla ciemnoskórych gwiazd Eurowizji

W 1964 roku po raz pierwszy na eurowizyjnej scenie stanęła artystka urodzona poza Europą – pochodząca z Indonezji Anneke Grönloh reprezentowała Holandię. Dwa lata później jej następczyni w obronie holenderskich barw – Milly Scott, postawiła kolejny kamień milowy w historii konkursu, zostając pierwszą czarnoskórą uczestniczką show. Urodzona w Surinamie wokalistka nie wróciła do domu z oszałamiającym wynikiem – zajęła 15. miejsce na 18 uczestników. Po latach winę za rozczarowujący rezultat zganiała właśnie na swój wygląd, który miał, delikatnie ujmując, nie przypaść do gustu jurorom. Jak na tamte czasy utwór był dość nowatorski, a połączenie latynoskich brzmień z niekoniecznie pasującym do niego językiem niderlandzkim mogło wpłynąć na faktyczną ocenę w konkursie.

Z Ameryki Łacińskiej na eurowizyjne szczyty

W kolejnych dekadach czarnoskórzy uczestnicy całkiem nieźle radzili sobie w konkursie, zwłaszcza w porównaniu z pionierkami tych zmagań. Początek lat 90. uplasował aż czterech wykonawców urodzonych w Afryce lub na Karaibach blisko szczytu tabeli. Wywodząca się z Gwadelupy Joëlle Ursull niemal wygrała Eurowizję 1990, a kultowe Vrede Surinamki Ruth Jacott z 1993 roku należy do ulubionych klasyków eurowizyjnej społeczności. Oczywiście, nie dla wszystkich ciemnoskórych artystów Eurowizja kończyła się pomyślnie: pochodzący z Republiki Zielonego Przylądka reprezentant Portugalii w 1995 roku – Tó Cruz, uplasował się prawie na samym dnie rankingu.

Przełom stuleci: jak widzowie zweryfikowali ciemnoskórych artystów na Eurowizji

Wraz ze zbliżającym się nowym milenium przyszedł czas oddać głos publiczności. W 1998 roku w większości państw o punktacji zadecydował system audiotele, a ciemnoskórzy muzycy zastanawiali się, czy w wejściu w nowoczesność muzyczną i bardziej liberalne nastawienie do różnorodności artystycznej, jest szansa na zanik problemu dyskryminacji w muzyce. Okazało się, że jak najbardziej! Podczas Eurowizji 1998, mimo dużej porażki czarnoskórej Francuzki, która nie przekonała do siebie telewidzów, w cieniu transpłciowej zwyciężczyni konkursu z Izraela stanęła inna wyjątkowa osoba – mająca korzenie na Antylach Holenderskich Edsilia Rombley. Wokalistka, która pojawi się w roli współprowadzącej Eurowizji 2020, reprezentowała Holendrów w Birmingham. Jej propozycja Hemel en aarde spodobała się telewidzom na tyle, że – pomimo koloru skóry Edsilii – nie omieszkali przyznać jej w sumie 150 punktów, co przełożyło się na zajęcie przez nią 4. miejsca. Co więcej, Holenderka uplasowała się na podium televotingu aż w ośmiu krajach. Jej piosenka często wymieniana jest jako klasyczny utwór Eurowizji lat 90. i (jako jedna z moich ulubionych holenderskich propozycji) zdecydowanie obala stereotyp uprzedzonego względem ciemnoskórych głosowania telewidzów. Warto też, w ramach symbolicznej ciekawostki, dodać fakt istnienia doliny o nazwie Hemel-En-Aarde w Republice Południowej Afryki, która na kilka lat przed sukcesem Edsilii Rombley zerwała z polityką apartheidu.

Trofeum dla Arubańczyka 

Dalsze eurowizyjne zmagania kończyły się dla ciemnoskórych artystów naprawdę różnie. Pomimo wielkich oczekiwań brytyjska grupa Precious, złożona również z ciemnoskórych wokalistek, w 1999 roku uplasowała się na kiepskim, 12. miejscu. Z kolei dwa lata później zwyciężyła estońska propozycja Everybody w wykonaniu m.in. Dave’a Bentona – artysty pochodzącego z Aruby. Został on pierwszym ciemnoskórym zwycięzcą Eurowizji. Mały kraj uzbierał w sumie 198 punktów, a widzowie w 16 państwach uplasowali go na podium. Taki wynik w pełni odzwierciedla nieprzewidywalność Eurowizji oraz to, jak szereg czynników decyduje o sukcesie bądź jego braku. W przypadkach brytyjskiej porażki i estońskiego sukcesu czarnoskórzy uczestnicy ani nie zablokowali, ani nie zwiększyli swoich szans w konkursie wrodzonym wyglądem.

Ostatnie lata spadkiem szans czarnoskórych wśród publiki?

W ostatnich dwóch finałach Konkursu Piosenki Eurowizji dysproporcje pomiędzy głosami telewidzów a jurorów były spore. O ostatecznych porażkach mocno docenionych przez jury Cesara Sampsona z Austrii i Johna Lundvika ze Szwecji zadecydowały głosy widzów. Austriak zwyciężył w głosowaniu ekspertów dwa lata temu, ale 13. miejsce w głosowaniu widzów zepchnęła go na trzeci stopień podium. Z kolei Szwed, który zajął 2. miejsce w głosach jury w Tel Awiwie, po dodaniu 9. najlepszego wyniku w televotingu, spadł na miejsce 5. Wyjęcie obu panom zwycięstwa z rąk przez widzów Eurowizji przywiodło od razu na myśl porażki innych talentów sprzed kilkunastu lat – uzdolnieni czarnoskórzy artyści, w tym powracająca Edsilia Rombley, ponosili liczne klęski jeszcze dekadę wcześniej, kiedy wpływ na wyniki mieli wyłącznie telewidzowie.

Wyjaśnić można to z różnych perspektyw, ale braki awansu Glenis Grace (Holandia 2005), Davida Juniora Serame’a z zespołem The Jet Set (Polska 2007) lub też Edsilii Rombley (Holandia 2007) wynikały przed wszystkim z formatu konkursu – trudniej jest znaleźć się w top10 półfinału, kiedy w stawce znajduje się 25, a nawet blisko 30 państw. Gdyby istniał wówczas podział na dwa półfinały, wszystkie trzy wskazane przykłady miałyby o wiele większe szanse na wejście do finału, bez różnicy w kolorze skóry.

Zbiegi okoliczności na Eurowizji

Na wypchnięcie ostatnich propozycji Austrii i Szwecji z czołówki odpowiedź znajduje się w zbieżności wydarzeń. Akurat dwa razy z rzędu utwór wykonany przez czarnoskórego artystę spodobał się jurorom, a nieco mniej, choć i tak z wysokim wynikiem, widzom. Dokładnie odwrotna sytuacja miała miejsce w 2010 i 2011 roku, kiedy propozycje Jessiego Matadora z Francji i grupy Blue z Wielkiej Brytanii jurorzy wytrącili z czołówki głosowania telewidzów.

Tym samym uważam, że nie ma powodu do paniki w kontekście widma rasizmu panującego na Eurowizji – pechowy format konkursu lat „dwutysięcznych” już nie wróci, a jurorzy i widzowie nadal będą wzajemnie przekreślać swoje gusta, niezależnie od koloru skóry artystów, nawet jeśli ich wygląd będzie się zbiegał przez kilka lat z rzędu.

Przekonać będziemy się o tym mogli już w Rotterdamie, gdzie wiodącą prym w dziedzinie wysyłania ciemnoskórych artystów na Eurowizję Holandię, reprezentował będzie pochodzący z Surinamu Jeangu Macrooy.

Exit mobile version