Film Eurovision Song Contest: Historia zespołu Fire Saga jest już w sieci. Produkcja poświęcona Konkursowi Piosenki Eurowizji wzbudziła wiele emocji wśród fanów. Sprawdź jakie są nasze odczucia po premierze.
Beata Prętnicka: „Amerykanom ten film może się podobać”
Sam film wypada przeciętnie, co dla wielu fanów Eurowizji może być rozczarowaniem zwłaszcza, że to był wspólny koncept Willa Ferrella i EBU. Za mało w tym filmie jednak było samego ducha Eurowizji: poczucia wspólnoty i jednocześnie zabawy z najlepszymi utworami z 42 państw. Samo wydarzenie jest raczej tłem dla całej historii aniżeli pierwszoplanowymi skrzypcami produkcji Netflixa. A szkoda, bo potencjał był.
Mieszko Czerniawski: w filmie jest dużo przekłamań o Eurowizji
Trudno oceniać tę produkcję w superlatywach. Fani określą to jako pastisz, „sobotni widzowie” tylko utrwalą sobie obraz Eurowizji jako konkursu kiczu. W filmie jest dużo przekłamań – od nic niewnoszących do wizerunku konkursu jak głosowanie w półfinale, po sceny wpadek głównych bohaterów podczas występów, co może wywołać wrażenie, że Eurowizja nie jest profesjonalnym przedsięwzięciem, a jak wiemy, w rzeczywistości jest zgoła inaczej.
Czy film oddaje charakter Eurowizji? Myślę, że wiele scen jest przesadzonych, celowo hiperbolizowanych, by były śmieszne dla odbiorcy. Czy są? Moim zdaniem nie. Jest jednak jedna perełka – wspólny riff off uczestników Eurowizji. Jeśli nie chcecie oglądać 2-godzinnego filmu, włączcie go chociaż dla tych 2 minut!
Aleksandra Wąsek: nie wykorzystano potencjału promocyjnego dla Eurowizji
Karol Bołotin: „gdy zabrakło nam konkursu ważne jest, aby doceniać podobne projekty”
Bardzo ucieszyłem się, ze powstał film z rozbudowanym wątkiem eurowizyjnym! Kino fabularne raczej nie podejmowało się do tej pory tematu konkursu w takim stopniu. Historia Larsa i Sigrid opowiedziana w świetle konkursu Eurowizji dostarczyła mi wiele rozrywki aczkolwiek gra aktorska pozostaje nieco do życzenia. Główni bohaterowie przypominają nieco duże dzieci, wydają się naiwni a nawet niezbyt bystrzy. Nie odbiera im to jednak uroku i na pewno widz może odczuwać do nich sympatie.
Utwory przedstawione w filmie jako eurowizyjne kojarzą się z tymi, jakie mogliśmy usłyszeć kiedy Eurowizja cieszyła się mianem kiczowatego i politycznego cyrku. Niefortunny występ Islandczyków najwięcej uznania zdobywa w Europie Wschodniej, kraje skandynawskie głosują na siebie nawzajem a tandetna prezentacja sceniczna w greckim wydaniu zdobywa miejsce w finale.
Wielkim atutem Eurovision Song Contest: historia zespołu Fire Saga są artyści, których wszyscy doskonale znamy z udziału w naszym ukochanym wydarzeniu a jest ich naprawdę sporo! Scena wspólnego występu karaoke z ich udziałem w trakcie imprezy rosyjskiej to zdecydowanie jeden z najfajniejszych momentów w filmie! Na uwagę zasługuje praca kamer w trakcie występów oraz przepiękne zdjęcia szkockiego Edynburga.
Chociaż nie jest to film na miarę Oscara, cieszę się, ze powstał. Produkcja jest na przyzwoitym poziomie a ponadto ile razy mogliśmy obejrzeć film poświęcony w całości Eurowizji? Szczególnie teraz, gdy zabrakło nam konkursu ważne jest, aby doceniać podobne projekty.
Patrycja Pajor: nie należy podchodzić do tego filmu jak do największej sztuki
Eurovision Song Contest: historia zespołu Fire Saga: gdzie oglądać?
Pierwotnie premiera filmu Eurovision Song Contest: Historia zespołu Fire Saga miała mieć miejsce 16 maja, w dniu finału tegorocznej edycji konkursu. Jednak w związku z epidemią koronawirusa Eurowizja 2020 została odwołana, a premiera przesunięta. Komedię można już oglądać na Netlixie.