Holandia: Euforia i przygotowania organizacji Eurowizji 2020. Gdzie odbędzie się konkurs?

Fot. Thomas Hanses/EBU

Powrót zwycięzcy Eurowizji 2019 Duncana Laurence’a do kraju zgromadził na amsterdamskim lotnisku Schipol rzesze fanów. Wszyscy cieszą się z historycznego zwycięstwa Holandii, a krajowe media z dumą piszą o wokaliście i już skupiają się na przyszłorocznej organizacji konkursu.

Gratulacje i pierwsze reakcje w kraju

Wygrana Duncana, który po emocjonującym głosowaniu z łącznym wynikiem 498 punktów zwyciężył w finale Eurowizji, spotkała się z ogromną euforią w jego ojczyźnie. Wielką radość z sukcesu krajana wyraziła m.in. holenderska para królewska, król Willem Alexander z królową Maximą. Natomiast premier kraju Mark Rutte już po zakończeniu finału dzwonił do artysty, aby osobiście pogratulować mu wygranej. Duncan podczas wizyty w jednym z telewizyjnych show zażartował, że z powodu szumu i hałasu, jakie panowały w holenderskiej delegacji po zakończeniu finału, niewiele mógł usłyszeć z tego, co mówił do niego premier:

Dziękuję bardzo, nie słyszę nic, co Pan mówi, ale na pewno same miłe rzeczy.

W głosowaniu jurorów Duncan Laurence uplasował się na 3. miejscu, otrzymując 237 punktów. Wyprzedzili go świetna Tamara Todewska z Macedonii Północnej oraz John Lundvik ze Szwecji. Głosowanie widzów wygrała bezapelacyjnie Norwegia, a Duncan był zaraz za nimi. Oznacza to, że zwycięzca Eurowizji 2019 nie wygrał żadnego z glosowań. Jednak nie przeszkodziło mu to w zdobyciu trofeum.

Łzy wzruszenia na lotnisku – Holandia wita swojego bohatera

Fakt ten nie umknął uwadze holenderskim mediom, które od niedzieli pełne były informacji na temat konkursu i rezultatu Duncana. Holandia wydostała się z eurowizyjnego marazmu i radość pierwszego od 44 lat zwycięstwa słychać w wielu tytułach medialnych. Popularny program publicystyczny Paul wyemitował nawet specjalny odcinek poświęcony w całości zakończonemu w Tel Awiwie konkursowi z udziałem samego Duncana, jak i jego mentorki, Ilse de Lange (ESC 2014).

Media skupiły się nawet na podającej w tym roku holenderskie punkty w finale Emmie Wortelboer, która została skrytykowana za histeryczną reakcję po zwycięstwie Duncana. Prezenterka programów dziecięcych nie przejmuje się jednak reakcjami, jakie spłynęły na nią za pośrednictwem portali społecznościowych. Jak sama określiła, smak zwycięstwa jest słodki, a wygrana Eurowizji to spełniający się sen. Rozemocjonowana reakcje Emmy można zobaczyć, klikając w poniższy link.

Dziennik Algemeen Dagblad w swoim obszernym artykule przypomina czarny okres w historii holenderskich startów na Eurowizji, kiedy kraj osiągał rozczarowujące rezultaty wysyłając np. wokalistki Sieneke (2010) i Joan Frankę (2012).  Opinia w kraju na temat Eurowizji stawała się coraz gorsza, co z kolei przekładało się na bardzo niskie wyniki oglądalności. Gazeta przywołuje Anouk, reprezentantkę kraju z 2013 roku, której wyjazd do Szwecji przyniósł (oprócz awansu do finału i 9. miejsca) nowy etap w historii eurowizyjnych startów. Holendrzy zaczęli wierzyć w swoje możliwości, a popularni wykonawcy zaczęli interesować się wyjazdem na Eurowizję. To nie jednak topowy artysta, ale debiutant pochodzący z małej miejscowości Spijkenisse obok Rotterdamu, Duncan de Moor (prawdziwe nazwisko artysty) przyniósł Holandii upragnione zwycięstwo, pierwsze od 1975 roku, gdy formacja Teach-In sięgnęła po laur pierwszeństwa z utworem Ding a dong.

Wygrana Duncana Laurence’a to, według wielu, zarówno powód do dumy, jak i dowód na to, że nie pozycja artysty w kraju, ale sam utwór oraz jego autentyczność to składniki przepisu na zdobycie serc i sukces w konkursie. Komentujący konkurs dla holenderskiej telewizji wokalista Jan Smit wspomina w rozmowie z dziennikiem De Telegraaf o fali krytyki, jaka spłynęła na niego i pozostałych członków komisji selekcyjnej, kiedy opublikowano wiadomość o tym, że świeżo upieczony student Rockacademie został wytypowany na reprezentanta. Zwycięstwo Duncana Laurence’a udowodniło sceptykom, że ranga artysty nie odgrywa żadnego znaczenia.

Celebrycka bitwa o tytuł prowadzącego Eurowizji 2020

Chantal Janzen (fot. ANP/RTL Boulevard)

Spekulacjom na temat Eurowizji 2020 poświęca się w tutejszych mediach sporo uwagi. Najwięcej emocji wzbudzają pytania o wybór potencjalnego miasta-organizatora oraz spekulacje, kto byłby najlepszym kandydatem do poprowadzenia przyszłorocznego konkursu. Wielu holenderskich celebrytów wyraziło zainteresowanie i gotowość podjęcia się tego zadania. Wśród faworytów wymienia się m. in Chantal Jansen, aktorkę i prezenterkę telewizyjną, która ma duże doświadczenie w prowadzeniu tego typu programów. Innymi kandydatkami są: Romy Monteiro, wokalistka i aktorka musicalowa znana z udziału w musicalu Bodyguard, czy Martijn Krabbé, popularny prezenter od lat pracujący przy programach emitowanych na żywo.

Kandydatura tego ostatniego doprowadziła pośrednio do konfliktu pomiędzy innymi BN’ami (skrót od Bekende Nederlander, czyli znanego Holendra – terminu, jaki stosuje sie powszechnie w Holandii w odniesieniu do lokalnych celebrytów):, tj. Wendy van Dijk oraz Albertem Verlinde. Aktorka, która wielokrotnie towarzyszyła Krabbé jako prowadząca m. in. The Voice of Holland czy Idol, uznała za naturalne, że jeżeli jej kolega po fachu będzie prowadził konkurs za rok, to razem z nią.

Martijn Krabbé (fot. Jacqueline de Haas/Limburger)

Dziennikarz oraz producent programów dotyczących holenderskiego show-biznesu Verlinde skrytykował koleżankę w swoim programie 6 Insiden określając jej zachowanie jako impertynencję. Później złożył jej jednak oficjalne przeprosiny po tym, jak się okazało, że wypowiedź prezenterki została wyjęta z kontekstu.

Komik i twórca teatralno-telewizyjny Paul de Leeuw zaproponował, aby rolę prowadzącej oddać najbardziej znanej holenderskiej top modelce, pochodzącej z prowincji Fryzja Doutzen Kroes, ale sam też chętnie widziałby siebie jako gospodarza wieczoru. Paul de Leeuw cieszy się sporą popularnością w Holandii, a fani konkursu mogą sobie przypomnieć jego flirty jako podającego punkty podczas Eurowizji 2006 z prowadzącym ówczesny konkurs, Sakisem Rueasem.

Cała Holandia chce gościć przyszłoroczny konkurs

Rownież wyścig o organizację Eurowizji 2020 to popularny temat wśród lokalnych mediów. Wiele holenderskich miast wyraziło bowiem chęć zostania gospodarzem konkursu. Swoje kandydatury zgłosiły m.in. Arhnem (posiadające nowoczesny stadion), GelreDome (mogący pomieścić 40 tys. widzów), Maastricht, Zwolle i Utrecht. Największe szanse na wygraną ma oczywiście stolica, czyli Amsterdam. Za jego wyborem przemawia przede wszystkim jego sława światowego miasta, do którego co rok przybywają tysiące turystów. Wielu fanów Eurowizji chciałoby odwiedzić tę jedną z najbardziej znanych i liberalnych aglomeracji na świecie. Amsterdam dysponuje kilkoma obiektami, w których można przeprowadzić konkurs. Przykładowo jest to oddana do użytku w 2012 roku Ziggo Dome, a także goszcząca Eurowizję w 1970 roku RAI Amsterdam, w której znajdzie się miejsce dla 13 tys. widzów. Nie są to jednak idealne rozwiązania. Ziggo Dome, oprócz imponującej areny, nie posiada dostatecznej przestrzeni, aby chociaż ulokować tam centrum prasowe, zaś RAI stanęłoby przed koniecznością wybudowania trybun, których obecnie brakuje w obiekcie. Ponadto światowy charakter miasta może okazać się najwiekszą przeszkodą w zdobyciu prawa do organizacji. Amsterdam od lat boryka się z ogromną liczbą turystów odwiedzających miasto w ciagu całego roku. Władze miasta prowadzą nawet batalię z właścicielami użyczanych w ramach serwisu AirBnB lokali, którzy nagminnie przekraczają dopuszczalny okres, przez jaki mogą przyjmować turystów. Dodatkowo istnieje obawa, że organizacja tak wielkiego widowiska, jakim jest Eurowizja, może stanowić wyzwanie dla Amsterdamu. Jak jednak poinformowała burmistrz miasta Femke Halsema, bardzo życzyłaby sobie organizacji konkursu „u siebie”. Zwolennicy organizacji Eurowizji w mieście podkreślają, że przez ostatnie dziesięć lat, tylko trzy razy stolica nie była gospodarzem konkursu (Düsseldorf 2011, Malmö 2013, Tel Awiw 2019).

W tym przypadku naturalnym kandydatem zdaje się być Rotterdam, który jest drugim po Amsterdamie największym miastem Holandii. Miasto również słynie z międzynarodowego charakteru i posiada bardzo dobrą infrastrukturę oraz bazę hotelową, z których mogliby korzystać przybywający tu fani i dziennikarze. Rotterdam dysponuje areną Ahoy, która pomieści 16,5 tys. widzów, i gdzie swobodnie można przeprowadzać konferencje prasowe, stworzyć miejsca do pracy dla dziennikarzy oraz zapewnić przestrzeń dla około 40 delegacji. Obiekt gościł już Eurowizję Junior w 2007 roku, kiedy reprezentantkami gospodarzy była formacja OG3NE (ESC 2017), zaś w barwach Serbii występowała tegoroczna reprezentantka swojego kraju w Tel Awiwie, Nevena Božović. Ponadto arena była miejscem koncertów takich artystów, jak Enrique Iglesias, Adam Lambert z zespołem Queen czy Britney Spears. Trzy lata temu odbyło się tu również rozdanie nagród MTV EMA’s.

W Ahoy trwają jednak obecnie prace nad powiększaniem obiektu, jakie najpewniej nie zostaną ukończone przed majem 2020. Dyrektor Jolanda Jansen uważa jednak, że nic nie stoi na przeszkodzie i Eurowizja mogłaby się z powodzeniem odbyć w Rotterdamie. Samo miasto również bardzo liczy na możliwość organizacji Eurowizji u siebie, a w jego budżecie znajduje się kwota 1,5 mln euro, która może zostać przeznaczona na międzynarodowy festiwal o unikatowym charakterze, jaki wpisuje się w rdzeń miasta. Zdaniem radnych aglomeracji, Eurowizja jest wymarzonym projektem do realizacji w ramach dysponowanych środków.

Eric Dekker, rzecznik jednej z organizujących konkurs stacji AVROTROS, powiedział, że teraz miasta wyrażające chęć organizacji Eurowizji u siebie mają czas na składanie ofert, a wybór padnie na kogoś, kto będzie w stanie przedstawić propozycję spełniającą wszystkie niezbędne warunki.

Holendrzy już od tygodnia przed finałem Eurowizji analizowali, ile wyniesie ich organizacja konkursu. Teraz zwraca się uwagę, że koszty przy wyprodukowaniu takiego wydarzenia są spore i trzeba – zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez Europejska Unię Nadawców (EBU) – zaprezentować widzom widowisko na najwyższym poziomie, a ponadto zapewnić delegacjom, prasie, oficjalnym gościom i fanom wszystkie środki, aby mogli w pełni wykorzystać eurowizyjne dwa tygodnie. Chociaż zarówno sama EBU, jak i miasto-organizator, dokładają pewne kwoty do całości, to jednak organizujący nadawca pokrywa lwią część wydatków.

Od czarnej dekady do grand prix

Wygrana Duncana Laurence’a jest określana w mediach lokalnych także jako zwieńczenie kilkuletnich ambicji AVROTROS, aby ponownie sprowadzić konkurs do kraju. Według Daniela Dekkera, członka komisji, która zdecydowała o wyborze Arcade, przełomowy moment nadszedł ze zwycięstwem Loreen (2012). Kiedy Szwecja  świętowała swoją piątą wygraną, delegacja holenderska musiała z ogromnym zawodem przyglądać się temu sukcesowi. W tamtym roku Holenderka Joan Franka zajęła jedynie 15. miejsce w półfinale ze utworem You and Me.

Według autorów programu RTL Boulevard, udział Anouk przyszedł niczym wybawienie dla borykającej się z eurowizyjnymi trudnościami stacji. Ilse de Lange i Waylon jako The Common Linnets podnieśli poprzeczkę jeszcze wyżej. Zajęli drugie miejsce, a AVROTROS uznała wtedy, że duże nazwisko i doświadczony artysta to recepta na sukces. De Telegraaf wspomina o zawodzie jakiego delegacja doznała rok później w Wiedniu. Trijntje Oosterhuis, jedna z najbardziej znanych gwiazd w Holandii, nie poszła w ślady poprzedników i wyłącznie zdawała się na sugestię członków delegacji. Występ nie został doceniony przez Europe, a Trijntje jako jedyna reprezentantka od ostatnich sześciu lat nie uzyskała awansu do finału.

Według dziennika, holenderska delegacja jeszcze bardziej  przekonała się, jakie przeszkody niesie za sobą wybór znanego artysty podczas konkursu w Lizbonie. Waylon, który wystąpił już bez skłóconej z nim Ilse, okazał się być bardzo nieustępliwy w przygotowaniach do występu na Eurowizji 2018. Za nic nie chciał słuchać proponowanych mu rozwiązań i podpowiedzi delegacji. Wskutek tego widzowie mogli obejrzeć nie do końca logiczną prezentację utworu Outlaw in ’Em, a konflikty artysty z dwoma dużymi holenderskimi dziennikami powodowały, że w delegacji panowała nieprzyjemna atmosfera.

Jak już mieliśmy okazję się przekonać, europejska publiczność i jury przywiązują niewielką uwagę do statusu artysty w swoim kraju. Stawiający swoje pierwsze kroki w branży muzycznej 25-letni Duncan Laurence dokonał czegoś, co od dawna było marzeniem i ambicją wielu jego rodaków. On sam stał się symbolem tegorocznego sloganu eurowizyjnego i sięgnął po swoje marzenia. Artysta podpisał kontrakt z Universal Music i niebawem wchodzi do studia, aby nagrać swoją debiutancką płytę. Wystąpi również przed publicznością na koncertach w Danii, Niemczech i Szwecji, a do końca roku pojawi się też na koncertach w rożnych miastach na terenie kraju.

https://www.youtube.com/watch?v=Eztx7Wr8PtE

źródło: boulevard.nl; ad.nl; detelegraaf.nl; eurovision.tv; nrc.nl; shownieuws.nl

 

Exit mobile version