Obrabowani z finału. Część V – Europa Zachodnia

W nowym roku wracamy z kolejnym odcinkiem naszego cyklicznego felietonu, w którym przypominamy piosenki i występy, które zdaniem wielu zasłużyły na awans do finału, lecz ostatecznie ich w nim nie zobaczyliśmy. Tym razem wspominamy utwory z Europy Zachodniej.

Na 16 krajów, które wyróżniliśmy w tej części Europy, tylko połowę z nich wzięliśmy pod uwagę przy tworzeniu tego zestawienia. Pozostała ósemka to albo kraje Wielkiej Piątki, mające  zapewniony udział w finale ze względu na największy wkład finansowy w organizację Eurowizji, albo państwa, które nigdy nie wzięły udziału w wydarzeniu, jak Liechtenstein czy Watykan, albo Luksemburg, który zrezygnował z uczestnictwa w Konkursie jeszcze przed wprowadzeniem półfinałów. W stawce mamy zatem zarówno zwycięzców Eurowizji: Irlandię, Holandię, Szwajcarię, Belgię czy Portugalię, jak i tych, którym o wygraną de facto nie dane było powalczyć: Andorę i Monako.

Od 2004 roku, kiedy to odbył się pierwszy półfinał, aż do dziś Holandię mogliśmy usłyszeć w finale zaledwie sześciokrotnie. Choć ostatnio propozycje z Niderlandów prawie zawsze gościły w głównej imprezie, to aż ośmiokrotnie z rzędu w latach 2005-2012 Holendrzy kończyli swój udział w Eurowizji właśnie w półfinale. Czarną serię zapoczątkowała Glennis Grace. Brak 26-letniej artystki w gronie finalistów rzeczywiście brzmiał jak tytułowy niewiarygodny sen (Impossible Dream – piosenka, którą wykonała podczas 50. Konkursu Piosenki Eurowizji w Kijowie).

Okazało się, że prosta ballada i fantastyczne wykonanie to za mało, by trafić do dziesiątki szczęśliwców. Dlaczego tak się stało? Być może dlatego, że występ był zbyt statyczny, zbyt podobny pod względem kompozycyjnym do występującej nieco wcześniej Shiri Maymon z Izraela – jednej z faworytek do zwycięstwa. Możliwe też, że dziś przy wpływie jury na ostateczne rezultaty Glennis Grace zajęłaby lepsze miejsce niż 16. Na szczęście eurowizyjna porażka nie zamknęła piosenkarce drogi do kariery, którą w zeszłym roku przeniosła za Atlantyk, ocierając się o wygraną w amerykańskiej wersji programu Mam Talent.

Rok później wielkim zaskoczeniem był brak awansu reprezentującej Belgię, Kate Ryan. Wokalistka, znana głównie z wykonywania coverów w nowych aranżacjach w stylu dance, przed wyjazdem na Eurowizję do Aten mogła poszczycić się szeregiem dokonań. Jej pierwszy album Different znalazł się na listach przebojów niemal we wszystkich krajach Europy Zachodniej, a szczególną popularność zdobył pochodzący z niego singiel Désenchantée, który przez kilka tygodni zajmował czołowe miejsca w krajowych zestawieniach muzycznych w Austrii, Holandii, Niemczech, Norwegii, Szwecji i na Węgrzech. Po umiarkowanym sukcesie kolejnego albumu, Stronger, artystka zgłosiła do belgijskich selekcji swój utwór Je t’adore”, który jeszcze przed ich finałem uzyskał status złotej płyty. Piosenka stała się przebojem nie tylko w Belgii, ale także w Polsce, a grały ją największe stacje radiowe.

18 maja 2006 roku Kate Ryan wystąpiła jako siódma w półfinale 51. Konkursu Piosenki Eurowizji. Na scenie towarzyszyło jej trzech tancerzy, a samą prezentację wyróżniały neonowe statywy stanowiące ważny element choreografii. Mimo konceptu, dobrego wykonania oraz energicznego i spójnego występu z konkursową piosenką artystka zajęła 12. pozycję, zdobywając 69 punktów. Do awansu zaledwie siedmiu punktów.

Kolejny rok i kolejny brak finału dla artysty szeroko znanego w całej Europie. W 2007 roku barw szwajcarskich podczas Eurowizji bronił pochodzący z tego kraju dj i producent muzyczny René Baumann, znany jako Dj BoBo. Swoją karierę rozpoczynał pod koniec lat 80., jednak największe sukcesy muzyczne odnosił w latach 90., kiedy to każdy jego utwór stawał się przebojem, a on sam szybko został uznany za jednego z czołowych przedstawicieli nurtu eurodance. Latem 2003 roku cały Stary Kontynent nucił jego największy hit Chihuahua, a po kilku chudych latach artysta zdecydował się zgłosić swój utwór Vampires Are Alive szwajcarskiemu nadawcy publicznemu, który w lutym 2007 roku zdecydował, że to właśnie on zostanie wykonany w Helsinkach.

Od momentu wyboru utwór wzbudzał wiele emocji. Fani zrzeszeni w Stowarzyszeniu Miłośników Konkursu Piosenki Eurowizji uznali Dj-a BoBo za jednego z faworytów do zwycięstwa (w głosowaniu OGAE wyżej była tylko Marija Szerifowić, która ostatecznie okazała się najlepsza w finale Konkursu), a zakłady bukmacherskie były przekonane o wysokiej lokacie Szwajcarii. W kraju na wykonawcę spadła fala krytyki zarówno za mierny muzyczny poziom piosenki, jak i jej tekst, który zdaniem polityków z prochrześcijańskiej partii Federalna Unia Demokratyczna promował satanizm, okultyzm oraz zachęcał nastolatków do popełniania samobójstw. Jeszcze gorsze reakcje artysta zebrał po półfinałowym występie, który znalazł się dopiero na 20. pozycji. Choć sam Baumann próbował tłumaczyć swoją porażkę głosowaniem politycznym oraz kiepską kondycją fizyczną podczas prezentacji, nie ulega wątpliwości, że największym jej wrogiem był niestety wokal.

Nadawcy publiczni mikropaństw niejednokrotnie podkreślali, że udział w Konkursie Piosenki Eurowizji to dla nich wyzwanie pod względem finansowym i organizacyjnym, które nie przynosi zamierzonych rezultatów, a szansa na wygraną jest niemal zerowa. Z tego powodu na europejskiej scenie w ostatnich latach nie widzimy przedstawicieli Andory, Luksemburga czy Monako. Swoją receptę na sukces do dziś próbuje znaleźć San Marino. Do 2013 roku kraj trzykrotnie wziął udział w Eurowizji, wystawiając zróżnicowane stylowo utwory. W szwedzkim Malmo ponownie postawiono na Valentinę Monettę, znaną fanom Eurowizji z poprzedniej edycji, gdzie zaśpiewała kontrowersyjny, skoczny utwór The Social Network Song (początkowo zgłoszony jako Facebook Uh, Oh, Oh, niezgodny z regulaminem Europejskiej Unii Nadawców zakazującym umieszczanie w tekstach piosenek nazw marek).

Przygotowana kompozycja Crisalide (Vola) to zmiana o 180 stopni w porównaniu z występem na scenie w Baku. Początkowo statyczna ballada w miarę trwania utworu nabiera coraz bardziej dynamicznego tempa, co było spójne z jego głównym motywem, tj. przeobrażeniem się poczwarki w motyla. Właśnie na tym elemencie zbudowany został cały koncept sceniczny sanmaryńskiej prezentacji, który ostatecznie nie wypalił. Sama piosenka zajęła drugie miejsce w ankiecie OGAE przed Konkursem, a u bukmacherów zajmowała pozycję w pierwszej dziesiątce faworytów do zwycięstwa. Co zaważyło o tym, że uwielbiany przez fanów numer nie awansował do finału? Z pewnością niepewny i nierówny wokal oraz drugie, uznawane za pechowe, miejsce startowe w półfinale, co szczególnie widać po wynikach przyznanych przez telewidzów (dopiero 12. lokata).

Rok później jubileuszową, bo zorganizowaną z okazji 50-lecia, edycję widowiska Festival RTP da Canção wygrała nieznana szerzej portugalskiej publiczności Suzanne Guerra, później występująca jako Suzy. Energiczny, nieco karnawałowy utwór Quero ser tua dawał nadzieje na nowe, dobre otwarcie po rocznej absencji kraju w Konkursie. W finale selekcji Suzy znacznie pokonała rywalizujących z nią artystów, zdobywając ponad 41% wszystkich głosów telewidzów.

Choć bukmacherzy nie dawali Portugalce żadnych szans na awans, piosenka szybko zapadła w pamięć  nie tylko najbardziej zagorzałym fanom Eurowizji, ale także widzom zgromadzonym przed telewizorami. Jak pokazały wyniki , gdyby o stawce finałowej decydowała jedynie publiczność, Suzy znalazłaby się w niej, zajmując szóste miejsce z dorobkiem 65 punktów. Ta historia ma jednak drugą stronę medalu – jury, które uplasowało portugalską piosenkę na ostatniej, 16. pozycji. Dlaczego tak się stało? Możliwe, że połączenie przeciętnego wykonania i zbyt skromnego stroju uznano za kiczowate na tle reszty propozycji. Po zsumowaniu punktacji telewidzów i jury okazało się, że końcowy wynik Portugalii to 11. lokata, a do awansu zabrakło zaledwie jednego punktu. Ten z kolei przegrała z… Valentiną Monettą, której sztuka kwalifikacji udała się dopiero za trzecim razem.

W ostatnim roku wielu fanów Eurowizji żałowało, że w finale Konkursu zabrakło Szwajcarii. Nasi czytelnicy na grupie Warsaw Calling również uznali zespół Zibbz za jednego ze swoich ulubieńców, przyznając im drugie miejsce w plebiscycie Nasz Zwycięzca Eurowizji. Rockowy występ mógł wyróżniać się na tle konkurencji nie tylko brzmieniem, ale także emocjonującym początkiem czy wykorzystaniem racy świetlnej. Z pewnością zabrakło pomysłu na środek prezentacji, a mocna stawka półfinału dawała mniejsze szanse na kwalifikację. Okazało się, że o zakończeniu eurowizyjnej przygody w półfinale zdecydowali widzowie, którzy dali piosence Stones tylko 27 punktów (15. pozycja) – jurorzy ocenili Zibbz na 59 punktów i 10. miejsce.

A  Wam, jakich piosenek z państw Europy Zachodniej zabrakło w finale w ostatnich 15 latach? Czekamy na Wasze komentarze!

Foto: eurovisionni.wordpress.com.
Źródła: escsocial.com, eurovision.tv, eurovisionary.com, eurovisiontimes.wordpress.com, swissinfo.ch, wired.com, youtube.com, opracowania własne.

Exit mobile version