Redaktor – też fan Eurowizji. Każdy z nas ma swoje oczekiwania względem Konkursu i nie tylko. Nie mniej przecież emocjonujący jest okres selekcyjny! Powoli wchodzimy w nowy sezon – czego byśmy sobie w związku z tym życzyli?
Michał Sadowski
Cieszę się, że małymi krokami wchodzimy w okres preselekcyjny – zaczynając od Łotwy (Supernova). To, co uważam za najcenniejsze w Konkursie Piosenki Eurowizji, to różnorodność kulturowa, w tym językowa, dlatego mam wielką nadzieję, że wielu artystów wykona swoje utwory w języku ojczystym. Kilka państw w poprzednich latach zrobiło spory błąd modyfikując oryginalną wersję piosenek na angielski, co bardzo często powodowało, że dany utwór nie brzmiał już tak interesująco i ciekawie jak w oryginalnej wersji. Państwem, który notorycznie psuje swoje piosenki w ten sposón jest Albania. Propozycje z tego kraju w języku narodowym są zdecydowanie ciekawsze niż w wersji anglojęzycznej.
Kolejnym błędem, który moim zdaniem jest praktykowany podczas preselekcji, to zbyt duży wpływ głosów jury na wybór reprezentanta. Jak pokazał tegoroczny sezon, telewidzowie często głosują zupełnie inaczej niż profesjonalni jurorzy – tak było na przykład w Słowenii czy w Polsce, gdzie wyniki zupełnie się różniły i nie pokrywały ze sobą. Wolałbym, żeby na wybór reprezentanta mieli wpływ tylko i wyłącznie telewidzowie.
W kwestiach technicznych dobrze by było, gdyby w jednym czasie nie odbywały się dwa lub trzy lub finały narodowe. Chciałbym móc śledzić wybory różnych krajów, jednak często jest to niemożliwe, bowiem w tym samym momencie (szczególnie w lutym) odbywają się preselekcje różnych krajów.
Wierzę, że nasz przyszły, polski, reprezentant zaśpiewa coś żywiołowego. Nie chciałbym kolejnej ballady… Może dzięki temu wreszcie doczekamy się upragnionego zwycięstwa?
Jakub Kasprzyk
Mam przede wszystkim gorącą nadzieję, że zwycięstwo Salvadora przyniesie renesans języków narodowych, który zauważymy w nadchodzącym sezonie selekcyjnym. Od kilku lat Eurowizja cierpi na przesyt piosenek inspirowanych aktualnymi trendami radiowymi, pisanych niejako „pod linijkę”. Nie tego nam potrzeba. Oryginalność i dobra jakość obroni się sama, niezależnie od języka. Mam także nadzieję, że niektóre kraje odejdą od rozwlekłych, wielotygodniowych selekcji, i postawią na jakość, a nie na ilość. Nie mam żadnych oczekiwań w stosunku do Polski. Zdaję sobie sprawę z tego, że na naszym krajowym podwórku zapewne nic się nie zmieni i wybór po raz kolejny będzie pochodną przypadku i pośpiechu. Brak długofalowego planowania to chyba nasza cecha narodowa. Obyśmy i tym razem mieli więcej szczęścia niż rozumu.
Łukasz Wieloch
W przyszłorocznej Eurowizji liczę na wyraziste i energetyczne ballady, ponieważ są one moim ulubionym typem utworów. Chciałbym, aby chociaż połowa z nich była zaśpiewana w językach narodowych. Uważam, że obecnie brakuje językowej różnorodności, co może się zmienić dzięki zwycięstwu Portugalii. Jeśli chodzi o preselekcje to szczerze mówiąc nie przepadam za nimi i trochę mnie nudzą – jedyną formą, która wydaje mi się atrakcyjna jest jednoodcinkowy finał, w którym wyłaniany jest zwycięzca. Ze względu na to nie czekam z jakąś dużą niecierpliwością na sezon preselekcyjny, natomiast wolę się skupić na już wybranych utworach. Mam nadzieję, że w tym Lizbonie sukces odniesie któryś z krajów bałkańskich. Oprócz egoistycznych pobudek, czyli chęci odwiedzenia któregoś z krajów bałkańskich w 2019, w mojej opinii uwzględniam to, że utwory z tych krajów są na ogół bardzo emocjonalne jeśli wykonywane są w języku ojczystym, a uważam że ostatnio jest to w cenie, szczególnie jeśli chodzi o zwycięzców. Bardzo bym chciał, aby Polska wysłała w końcu na Eurowizję jakąś rozrywkową, szybką piosenkę nawet jeśli miałaby być ona określona jako komercyjna czy płytka. Pokażmy Europie, że umiemy i lubimy się bawić!
(Czy Polska powinna postawić na szybszy przebój w stylu Cool Me Down?)
Patrycja Pajor
Najbardziej czekam jak zwykle na preselekcje szwedzkie, norweskie i polskie. Liczę na powiew świeżości zarówno w stawce artystycznej, jak i w prezentowanych utworach – zwłaszcza w naszych Krajowych Eliminacjach. Chciałabym, żebyśmy nie wysłali szóstej ballady pod rząd. Wierzę w dobre wybory na Islandii i we Włoszech – będę śledzić ich poczynania z dużą uwagą. W tym sezonie będę także oglądać z wielką ciekawością preselekcje San Marino i Francji ze względu na powrót tych krajów do wyborów publicznych. Uważam, że może być ciekawie!
Nie mam preferencji, co do nazwisk, natomiast chciałabym, żeby nie powtórzyły się sytuacje sprzed roku, kiedy ktoś został zakwalifikowany do stawki konkursowej z powodu nazwiska, reprezentując jednocześnie bardzo nijaki poziom.
Maciej Sychowiec
W sezonie 2018 wiele państw decyduje się na powrót preselekcji po wieloletniej przerwie (np. Czarnogóra) albo decydują się na selekcje po raz pierwszy (San Marino). Może przynieść to ciekawe doświadczenie, które bardzo możliwe, że w obu przypadkach będzie źródłem nieskończonego tzw. „lolcontentu”.
Jak pokazał przykład 2017 roku, stawka eurowizyjna nie jest inspirowana wyłącznie zwycięzcą ale też innymi utworami, które znalazły się na czołowych pozycjach w poprzednim roku. Z tego względu obawiam się, że radiowe ballady, w stylu bułgarskiego „Beautiful Mess”, niczym jak efekt taśmy produkcyjnej będą obecne w dużej ilości zarówno w preselekcjach jak i na Eurowizji. Specyfika preselekcji pokazuje, że duże nazwiska na lokalnym rynkach często przegrywają w selekcjach z tymi mniej uznanymi. Nie ma w tym nic złego, ponieważ ostatecznie liczy się jakość utworów, jednak tworzy to przekonanie wśród artystów, że Eurowizja jest wydarzeniem wyłącznie dla mniej doświadczonych wykonawców. Moim marzeniem byłoby przełamanie tego trendu i systematyczna budowa lokalnych świąt muzycznych w oparciu o bazę preselekcji związaną z uczestnictwem uznanych i zróżnicowanych stylistycznie artystów.
Z własnego przydziału redakcyjnego najbardziej czekam na selekcje w Finlandii i Estonii. Te pierwsze wiąże się z obawą, że po niezasłużonym braku awansu w Kijowie (trzecim z rzędu) fiński nadawca może mieć spore problemy ze skomplementowaniem interesującej stawki w UMK. Mam nadzieję, że podołają temu problemowi. Dla odmiany, Eesti Laul w tym roku świętuje 10-lecie formatu. Producenci wskazują, że planowane jest odejście od inspiracji szwedzkimi selekcjami na rzecz pierwotnej idei estońskich selekcji – specyfice lokalnego rynku muzycznego. Dodatkowo, z pewną ciekawością oczekuje propozycji w węgierskich selekcjach – A Dal.
(Estonia wraca do korzeni – piosenek w stylu Seis spodziewać się możemy w nadchodzącym Eesti Laul).
Mariusz Wadowski
Ze względu na otwartość muzyczną oczekuję dwóch rodzajów piosenek podczas selekcji oraz kolejnego Konkursu: porządnego, mocnego Rocka oraz typowego szlagieru w stylu Abby/Eurodance’u. Za tymi dwoma tęsknię najbardziej. Nie pogardziłbym również jakimiś nowoczesnymi, radiowymi balladami. Liczę, że nadal Państwa zachodnie będą wygrywały Konkurs (myślę, że prędzej czy później zobaczymy się w Belgii czy Holandii). Aktualnie najbardziej czekam na utwory z Estonii, Malty, Finlandii, Szwecji i Białorusi, te selekcje śledzę chyba najchętniej. Jestem również bardzo ciekawy nowego podejścia Szwajcarii i San Marino.
Wiola Pyśkiewicz
Prawdopodobnie nikogo nie zdziwi, jeśli powiem, że najbardziej w tym sezonie eurowizyjnym wyczekuję na Melodifestivalen. Co roku Szwedzi przygotowują show, które bije każde inne pod względem zarówno artystycznym, jak i technicznym. I tym razem nie powinno być inaczej. Ostatnio pojawiły się informacje, jakoby drugi rok z rzędu prowadzącym miał zostać David Lindgren. Cóż, mimo sympatii do niego postawiłabym jednak na innych prowadzących. Jeśli nie Måns Zelmerlöw i Petra Mede (najlepszy moim zdaniem duet jakikolwiek może istnieć) to może ktoś zupełnie inny? Ktoś, kto nie będzie przewidywalny i nudny. Szwedzcy muzycy po raz kolejny tłumnie wysłali zgłoszenia. Chciałabym, żeby wśród nich było coś, co zaskoczy mnie pozytywnie w kwestii brzmienia utworu oraz całej oprawy scenicznej. Czegoś, co wyróżni się na tle pozostałej stawki konkursowej – jak w 2012 roku Loreen czy 2015 wspomniany wcześniej Måns. Bardzo liczę na to, że na Melodifestivalen ponownie zobaczę Mariette, która jest charakaterystyczną wokalistką. Mówię „nie” szwedzkim „szlagierom”. To już było i sprawdza się przede wszystkim na plenerowych koncertach jak Allsång på Skansen. Czas na coś nowego. Jeśli ballada, to z jakimś pazurem, bez znanego schematu: Wychodzi pani w długiej sukni i śpiewa smutną piosenkę. To też już było. Żadnego Samira i Viktora – choć stwierdzam że smutkiem, że ich utwory wbijają się w głowę, jednak nie są to propozycje, które można pokazać na Eurowizji. Panie Björkman, proszę mnie nie zawieść!
(David Lindgren po raz kolejny poprowadzi święto szwedzkiego popu – Melodifestivalen)
Maciej Błażewicz
Sergiusz Królak
Konrad Szczęsny
Ostatni zwycięzca Eurowizji ujął widzów i jury prostotą zarówno stagingu jak i piosenki. Chciałabym, by tegoroczny sezon eurowizyjny pokazał to, co w każdym kraju najlepsze – nie mam tutaj na myśli jedynie języka narodowego. W twórczości artystów z każdego kraju (pod warunkiem, że tworzy tylko na lokalny rynek) można zauważyć coś fajnego, dobrego na tyle, że warto pokazać to całemu światu. Warto, by zarówno komisje konkursowe docenili tego typu starania i dali szansę widzom/jury wybrać taką piosenkę, by pokazać chociaż cząstkę swojej kultury w Lizbonie – niezależnie od tego o jakim gatunku muzycznym mówimy. Nie chcę jednocześnie kolejnej Eurowizji, gdzie zdecydowana większość utworów to ballady. Na litość boską, to jest telewizyjne show – tu liczy się inność i coś, co zwróci szczególną uwagę widza/jurora! Byleby nie przekombinować.
Przemek Cichomski
Najbardziej liczę w tym roku na Estonię, ponieważ organizują oni świetne preselekcje i mam nadzieję, że w przyszłym roku wybiorą oni piosenkę, która będzie która osiągnie wynik który będzie odzwierciedlał poziom Eesti Laul. Liczę też bardzo na ciekawy Festivali i Këngës w Albanii. Choć rzadko podobają mi się zmiany które są dokonywane w finalnych wersjach ich piosenek, to sam FiK uwielbiam oglądać za to, że zdecydowanie wyróżnia się na tle innych preselekcji.
Ola Wąsek
Tak się złożyło, że pierwsze piosenki w tym sezonie opublikowała Łotwa – jeden z krajów po których spodziewam się najwięcej i w którym chętnie zobaczyłabym kolejną Eurowizję. Mam nadzieję, że właśnie trio Bałtyckie (podparte Finlandią) zdominuje nadchodzące ESC – wraz z charakterystyczną dla tego regionu oryginalnością i świeżością brzmienia. Życzyłabym sobie również, aby radiówkowa globalność nie zdominowała eurowizyjnego światka i aby w ślad za Jamalą i Salvadorem podążał on ku wyższej jakości muzycznej. Niech muzyka nie będzie Fast Foodem! Niech będzie wykwinty daniem! Także na naszym ulubionym Konkursie.
Niezmiernie cieszy mnie fakt, że tak wiele krajów zdecydowało się na wybór reprezentanta poprzez selekcje – na ich organizację zdecydowało się już 3/4 stawki przyszłorocznej Eurowizji. Oznacza to, że czeka nas bardzo emocjonująca zima.
(Łotwa jest jednym z krajów z najświeższym podejściem do Eurowizji. Jeden z ciekawszych kawałków tegorocznej edycji to Rage Love)
Jakub Gronowski
Moim życzeniem w nadchodzącym sezonie eurowizyjnym byłby powrót krajów preselekcyjnych do łask, tzn ich jak najlepszych wyników na samej Eurowizji. Najbardziej nie mogę doczekać się Eesti Laul, ale oczywiście liczę też na wysoka jakość zmagań na Łotwie, w Finlandii, Islandii a następnie awans tych krajów do finału ESC z ich mocnymi propozycjami. Inną miła rzeczą dla mnie byłoby (choć wydaje się tp abstrakcją) zwycięstwo w FiKu szybszej piosenki z elementami instrumentalnymi charakterystycznymi dla Albanii zamiast kolejnej ballady. Wiadomo również ze Melodifestivalen mimo swoich mankamentów przykuje uwagę przez cale 6 tygodni. Podobnie nasza uwaga skupi się na sprawie polskiej.
Magdalena Kukurowska
Muszę przyznać, że preselekcje dostarczają mi mnóstwo emocji, dlatego też cieszę się, że niektóre kraje, w tym Cypr, zamierzają powrócić do tej formy wyboru reprezentanta. Konkurs Piosenki Eurowizji dla mnie rozpoczyna się już w grudniu, gdy ma miejsce Festivali i Këngës. Mam nadzieję, że w tym roku zdarzy się cud i reprezentant Albanii pozostanie przy języku ojczystym, zaś sama piosenka nie zostanie poddana gruntowej zmianie. Na FiKu z przyjemnością usłyszałabym utwory bardziej zróżnicowane gatunkowo. Mam nieodparte wrażenie, że dominują ballady. Gdyby tak pojawiły się inspiracje folkiem, rockiem i muzyką taneczną, byłabym przeszczęśliwa.
Chciałabym, aby Sergey Lazarev poszedł w ślady Dimy Bilana i powrócił na Eurowizję w wielkim stylu. Chętnie usłyszałabym na scenie w Lizbonie wzruszającą balladę wykonaną w całości po rosyjsku. Lazarev ma naprawdę świetny wokal, którego w utworze You are the only one nie mógł zaprezentować w pełni. Nadmiar efektów specjalnych trochę przyćmił głos Rosjanina. Na liście moich wymarzonych reprezentantów znajduje się także Nargiz z utworem w języku rosyjskim, czymś na miarę singla Moj nieżnost. Oczyma wyobraźni widzę też piękną balladę w wykonaniu Maksim, jej głos jest niezwykle delikatny i charakterystyczny, przez co z pewnością wyróżniłaby się na tle stawki. Z kolei ciekawy, nowoczesny repertuar to niewątpliwy atut Egora Kreeda. Mam jednak spore wątpliwości co do umiejętności wokalnych młodego Rosjanina, dlatego chętnie bym je zweryfikowała podczas preselekcji Jewrowidienie. Dałabym też szansę Julii Samojłowej, której nadawca publiczny obiecał udział w Eurowizji 2018.
Z artystów młodego pokolenia w barwach Rosji widziałabym też Juliannę Karaulovą. Nie miałabym też nic przeciwko powrotowi na Eurowizję Dimy Bilana, Poliny Gagariny czy Vorobyova. Wspomniani artyści wciąż rozwijają się muzycznie, dlatego wysłanie ich do Lizbony mogłoby przynieść powiew świeżości.
Niezależnie od tego, kto pojedzie w barwach Rosji do stolicy Portugalii, mam cichą nadzieję, że tym razem za występ nie będzie odpowiadał legendarny dream team w składzie: Kirkorov, i Kontopoulos.
Jako redaktorka mająca pod opieką Białoruś nie mogę pominąć tego kraju. Mam ogromną słabość do piosenek naszych wschodnich sąsiadów – Rosjan, Ukraińców i Białorusinów. W przypadku tych ostatnich marzy mi się większa transparentność. Nie wygląda to dobrze, gdy znamy głosy widzów, po czym przez 1,5 godziny czekamy na podanie ocen jurorskich. Każdy może się domyślić, że zwłoka w tym wypadku ma miejsce z powodu kalkulacji. Co zrobić, aby pogrzebać faworyta widzów i wywindować do zwycięstwa swojego ulubieńca? Pobawić się w rachmistrza i poprzeliczać różne kombinacje.
Mam nadzieję, że tegoroczna porażka nie zrazi grupy Nuteki i zgłosi ona dobry utwór do białoruskich preselekcji. Marzy mi się też powrót Kolduna, który zapewnił naszym wschodnim sąsiadom legendarne miejsce w top 10. Nie miałabym też nic przeciwko temu, aby Białoruś reprezentowała Bianka, która specjalizuje się w hip-hopie. Niewątpliwie zapewniłaby ona większą różnorodność gatunkową podczas preselekcji narodowych.
Zawsze z zachwytem śledzę ukraińskie preselekcje narodowe. Dzięki nim odkryłam wiele muzycznych perełek. W tym roku na to zaszczytne miano zasłużyli niewątpliwie: Melovin, Illaria, Salto Nazad czy Rozhden. Podoba mi się, że Ukraińcy dają szansę przedstawicielom różnych gatunków muzycznych – jazzu, rocka, folku, reggae etc. Chyba nie ma drugich tak ciekawych preselekcji narodowych. Szwecja niemal zawsze stawia na pop, w Albanii królują ballady, a Hiszpania utknęła w rytmach latino godnych telenoweli. Na Ukrainie jest wszystko, przez co każdy fan Eurowizji z pewnością wyłowi dla siebie jakąś muzyczną perełkę. W preselekcjach narodowych chętnie zobaczyłabym Onukę oraz grupę Vremya i Steklo. Ukraina niewątpliwie należy do tych krajów, które podnoszą poziom Eurowizji poprzez zgłaszane utwory. Myślę, że tak też będzie w przyszłym roku.
(Czy Sergey Lazarev powróci na Eurowizję i wygra jak Dima Bilan? W 2008 roku obaj wokaliści zmierzyli się w rosyjskich selekcjach, wtedy triumfatorem okazał się być ten drugi).
Foto: eurovisionworld.com