Odwieczna walka widzów z jurorami

Słowenia powraca do formatu preselekcji narodowych, jednak zanim poznamy szczegóły EMA 2014, warto przypomnieć sobie historię słoweńskich wyborów i skandale z tym związane.

Jedyny kraj ze słowem „Love” w nazwie zadebiutował na Eurowizji już w 1993 roku, pomyślnie przechodząc rundę eliminacyjną, którą zresztą RTV SLO miało okazję organizować. Słoweńcy już przy swoim debiucie postanowili skorzystać z formatu preselekcji o nazwie EMA, który (w różnych wariantach) dotrwał do 2012 roku. Zapewne wielu z Was zastanawia się, co tak naprawdę znaczy ten skrót? Otóż nazwa selekcji pochodzi od wyrażenia „Evrovizijska Melodija„, czego chyba tłumaczyć nie trzeba.

W pierwszych preselekcjach reprezentanta (spośród 12 kandydatów) wybierało regionalne jury, które rolę jedynego decydenta zachowało do 1997 roku, gdyż przed Eurowizją w Dublinie postanowiono wprowadzić televoting. Pomimo dwunastu uczestników, ostateczny pojedynek rozegrał się tak naprawdę między Tanją Ribič a Darją Švajger, która reprezentowała kraj dwa lata wcześniej. Ostatecznie wygrała ta pierwsza, zdobywając 4,4 tys. głosów. Znacznie chętniej widzowie głosowali podczas preselekcji EMA 1998. Tam zwycięzca, Vili Resnik, zdobył aż 7,4 tys. głosów.

Dopóki jury i widzowie decydowali osobno, wszystko było w porządku. Problemy zaczęły się, gdy telewizja RTV SLO postanowiła połączyć obydwa głosowania. Tak stało się w 1999 roku, kiedy o wynikach selekcji decydowali widzowie i jurorzy w stosunku 30:70. Televoting wygrała wtedy Tinkara Kovac, ale musiała się zadowolić 2. miejscem, bowiem jury faworyzowało Darję Švajger.

Nie było zgody także w 2001 roku. O wynikach znów jury musiało decydować wspólnie z widzami, a dodatkowo selekcje rozbudowano o półfinał. W półfinale widzowie mogli dać finałową przepustkę sześciu kandydatom – tylu też miało wskazać jury. Oczywiście każdy z członów głosował jak chciał więc doszło do tego, że Simona Weiss, która zajęła w głosowaniu widzów 7. miejsce i do finału zabrakło jej 38 sms-ów, została całkowicie wyeliminowana, bo jury przepuściło np. Ivo Spacapana – laureata 20. miejsca w televotingu. W finale najwięcej głosów zdobyła Karmen Stavec, ale jury ewidentnie nie chciało wysłać jej na Eurowizję, więc faworyzowano Nušę Derendę, a Stavec wylądowała na 3. lokacie.

Podobna sytuacja miała miejsce w 2002 roku, ale skończyła się jeszcze bardziej dramatycznie. Ponownie zorganizowano półfinał, w którym widzowie przepuszczali swoich faworytów, a jury swoich. Laureat 6. miejsca był eliminowany, bo był pierwszy pod kreską w głosowaniu widzów, a jury wolało do finału wpuścić kogoś, kto u widzów zajął trzecie miejsce od końca. W finale jury faworyzowało kontrowersyjne trio Sestre, a televoting Karmen Stavec. Zanim doszło do oficjalnego ogłoszenia wyników green room podzielił się na dwa wrogie obozy – zwolenników trzech „sióstr” i popularnej, ale chyba niedocenianej przez jury wokalistki. Ostatecznie wygrały Sestre, bo głosy jury miały większą siłę przebicia. Karen bardzo źle zniosła porażkę i, jak relacjonowały media, zalała się łzami.

Powróciła jednak w 2003 roku, zwabiona nowym formatem konkursu. Tym razem odbył się tylko finał (z 16 kandydatami), ale miał dwie rundy – drugą był „superfinał” z udziałem trzech najlepszych wokalistów. O ile w finale decydowali jury i widzowie, o tyle w superfinale liczyły sie już tylko głosy widzów, więc Karmen pomyślała, że jeśli uda jej się jakimś cudem dostać do najlepszej trójki, wygraną będzie miała w kieszeni. Tak też się stało. W połączonym głosowaniu widzów i jury zajęła 2. miejsce, jednak w superfinale miała większe poparcie widzów i ostatecznie dopięła swego – pojechała na Eurowizję, gdzie jednak zdobyła przezwisko „różowej lali” i zajęła bardzo niskie, 23. miejsce.

Rok 2004 przyniósł kolejną zmianę formatu – tym razem Słoweńcy śledzili aż cztery półfinały. W każdej rundzie widzowie wskazywali trzech zwycięzców, a jury dodawali jednego swojego faworyta. W finale głosowali jurorzy (wśród nich m.in. Karolina Gočeva i Manuel Ortega) i widzowie, którzy wybierali najlepszą trójkę. W superfinale reprezentanta wskazywali tylko widzowie. Zwycięstwo grupy Platin bardzo rozzłościło jedną z faworytek – Nataliję Verboten. Nie ma się co dziwić, popularna wokalistka o niemiecko-brzmiącym nazwisku (które po polsku oznacza „zakazana”) przegrała, bo pomimo największego wsparcia widzów dostała okrągłe zero od jurorów, co ostatecznie wykluczyło ją z udziału w superfinale, lokując na 4. miejscu.

Powtarzające się kontrowersje związane z głosowaniem jury i coraz większa krytyka ze strony artystów zmusiła RTV SLO do zmiany formatu konkursu. W 2005 roku usunięto jury, a w zamian za to uruchomiono dwuetapowe głosowanie widzów. Wątpliwości i tak nie zabrakło. Pierwszą rundę głosowania wygrała Rebeka Dremelj, druga była Saška Lendero, a trzeci Omar Naber. Dziwnym trafem w drugiej rundzie wszystko obrócono do góry nogami i tylko Lendero zachowała swoją pozycję. Wygrał rockman Omar.

Przed Atenami znów zaczęto kombinować. Wprowadzono trzy organy decyzyjne – widzowie głosujący poprzez system audiotele, widzowie wysyłający sms-y i jurorzy. Ponad 12 tys. głosów audiotele zdobyła Saška Lendero z hitem „Mandolina” – dało jej to oczywiście 12 punktów. Do tego dodać trzeba także ponad 11 tys. smsów, co również przełożyło się na 12 punktów. Zdawałoby się, że 24 punkty wystarczą, by wygrać, jednak jury było innego zdania. „Mandolina” dostała zero punktów, a 12 trafiło do Anžeja Dežana, który w audiotele i sms zajął czwarte miejsce. Łącznie uzbierał 26 punktów i o 2 punkty przegonił wściekłą Saškę. Efekt? Publika wściekła na RTV SLO i jury, media krytykujące format selekcji, zwycięski utwó „Plan B” oskarżony o plagiat, brak awansu Słowenii do finału i…zwycięstwo „Mandoliny” w OGAE 2nd Chance Song Contest, co Słowenia hucznie świętowała.

EMA 2007 pozbawiona była głosowania jury, chociaż zorganizowano nawet półfinały selekcji. RTV SLO udowodniła już jednak, że głosowanie potrafi być zaskakujące nawet bez złośliwie zmieniających ranking jurorów. W finale selekcji pierwszą rundę televotingu wygrała Eva Cerne, jednak w superfinale została pokonana przez Alenkę Gotar. Do identycznej sytuacji doszło rok później. Rebeka Dremelj przegrała w pierwszej rundzie głosowania finałowego z grupą Langa, ale w ponownym głosowaniu nie miała sobie równych i to ona została reprezentantką Słowenii.

Po raz kolejny jury powróciło do selekcji narodowych w 2009 roku. I jak zwykle doszło do skandalu. W finale selekcji głosy widzów w większości powędrowały do skocznej piosenki „Zaigraj muzikant” grupy Langa, jednak jury przyznało tej kompozycji zero punktów, faworyzując formację Quartissimo i utwór „Love Symphony” Andreja Babicia, jakby chcąc mu wynagrodzić porażki jakie jego utwory śpiewane przez Lendero poniosły w latach 2005-2006, z winy komisji zresztą…Faworyt jury oczywiście wygrał, a ulubieńcy widzów zepchnięci zostali na 5. miejsce, co oczywiście było szeroko komentowane w lokalnych mediach.

O ile głosowanie jurorów zawsze było kontrowersyjne i najczęściej powodowało, że faworyci widzów nie mieli szans wyjazdu na Eurowizję, to podczas selekcji 2010 sami sami widzowie postanowili zagłosować dość nietypowo. Ponownie zlikwidowano jury, a także uproszczono televoting, ograniczając go tylko do jednej rundy. Dało to widzom pełne prawo wyboru piosenki i…wybrali to, co lubią najbardziej. Alpejskie brzmienia! Utwór „Narodnozabavni rock” Roka Žlindre i Kalamari zdobył prawie 16 tys. głosów – 5 razy więcej niż laureatka drugiego miejsca. Piosenka idealna dla Słoweńców zupełnie nie spodobała się Europie…

Ostatnia EMA w „tradycyjnym” formacie zorganizowana została w 2011 roku. Decydował tylko televoting, prowadzący Klemen Slakonja bawił publikę, a studio zachwycało ciekawą scenografią. W superfinale starły się April i Maja Keuc. Ta pierwsza chciała szokować jak Lady Gaga, a ta druga udowodniła, że ma głos jak Christina Aguilera. Wygrała ostatecznie Maja, a na ESC odniosła spory sukces. Szkoda, że dobry rezultat na ESC nie wpłynął na zachowanie formatu selekcji EMA. Rok później Słoweńcy zorganizowali talent-show połączone z wyborem reprezentanta i chociaż do Baku pojechali z dobrą balladą, to jednak niespodziewanie przepadli w półfinale.

Rok temu po raz pierwszy w swojej historii Słowenia nie organizowała preselekcji i wybierała reprezentanta wewnętrznie. Wskazana przez komisję Hannah Mancini zajęła w półfinale ostatnie miejsce. Polska, gdy spadła na samo dno, wycofała się z ESC na dwa lata. Słoweńcy długo zwlekali z decyzją, ale ostatecznie postanowili kontynuować starty i, ku uciesze wielu fanów, ponownie zorganizują preselekcje. Jaki format zostanie wybrany? Czy jury znowu rozstawi faworytów po kątach? Która wokalistka będzie miała najbardziej pastelową sukienkę i najmocniej poczochrane włosy? Który prezenter podejmie się prowadzenia selekcji? Na wszystkie te pytania wkrótce uzyskamy odpowiedź! Powodzenia, Słowenio!

Źródło: Inf. własne, Wikipedia, RTV Slo, fot. Maja Keuc podczas prób w ramach ESC 2011 (Eurovision.tv)

Exit mobile version