Polska przykładem problemów z nowym systemem głosowania

Nowy system głosowania wywołał sporo kontrowersji i dał jurorom możliwość zaniżania szans krajom, które mogły liczyć na spory udział w głosowaniu widzów. Czy to jest sprawiedliwe?

Europejska Unia Nadawców w tym roku zastosowała nowy sposób liczenia głosów . Wcześniej jurorzy i widzowie za pomocą głosowań tworzyli swoje top10, które później łączono i w ten sposób otrzymywano ostateczną punktację z danego kraju. Oznaczało to, że kraje, które były wysoko w chociaż jednym z dwóch głosowań mogły liczyć  na spore punkty, a np. piosenka, która u jurorów i u widzów zajęła 11. miejsce, pozostawała z zerem. Uznano to za niesprawiedliwe, więc w tym roku nakazano jurorom tworzyć rankingi wszystkich piosenek (od najlepszej do najgorszej) i w ten sam sposób rozliczono głosy telewidzów. Wyciągnięto średnią i tak powstała punktacja, którą później przekazano przy łączeniu z Koenhagą. Owszem, poprawiła się sytuacja państw, które znalazły się blisko top10, ale okazało się, że czasem gusta widzów i jurorów tak bardzo się różnią, że przy wyciąganiu średniej faworyci jednego z członów mogą stracić szansę na punkty. Niestety po analizie głosowań każdego państwa można dojść do wniosku, że nie tylko spore rozbieżności są problemem. Jury wykorzystało bowiem nowe możliwości, by niską oceną pozbawić punktów państwa, które mogły czerpać spore poparcie z głosowania widzów.

Pech chciał, że najbardziej straciła na tym Polska, która została surowo oceniona niemal przez wszystkie europejskie komisje. Dzięki silnej diasporze i wysłaniu na Eurowizję przeboju (nie wspominając już o apetycznym show na scenie) zdobyliśmy spore poparcie widzów, co jednak przy zderzeniu z niskimi wynikami od jurorów pozbawiło nas punktów, co boleśnie zauważyliśmy przy odczytywaniu rezultatów np. z Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Oczywiście mocne słowa o „oszustwie” i „kradzieży” są dość przesadzone, bo TVP taki sposób głosowania zaakceptowała (potwierdzając regulamin Eurowizji 2014), jednak faktycznie Donatan i Cleo oraz ich fani mogą czuć się pokrzywdzeni – ciężko uwierzyć w to, że dla wielu komisji byliśmy po prostu najgorsi.

W półfinale najwyżej oceniło nas jury z Niemiec, dając nam 2. miejsce. Oto jaki rezultat osiągnęliśmy w pozostałych krajach głosujących w II półfinale.

O ile według jury nie nadawaliśmy się na awans, to zdaniem widzów powiniśmy być w czołowej trójce półfinału. Sprawdźmy jak oceniono piosenkę „My Słowianie – We Are Slavic” w poszczególnych krajach:

Takie rozbieżności w ocenach spowodowały, że nie mogliśmy liczyć na wysokie noty. Na szczęście w półfinale krajów było mało, więc i tak jakiekolwiek punkty udało nam się uzyskać, co ostatecznie pozwoliło na awans do finału z 8. miejsca. Gdyby jednak zastosowano stary system „50/50”, gdzie pod uwagę brane są tylko czołowe dziesiątki rankingów jury i widzów, to Donatan i Cleo awansowaliby z 4. miejsca. Stary system przyznałby nam 85 punktów zamiast 70, które ostatecznie w II półfinale dostaliśmy. Przypomnimy, że gdyby w tym roku decydowali tylko widzowie, nasze Słowianki zajęłyby 3. miejsce ze 116 punktami. Gdyby jednak decydowało tylko jury, Polska byłaby poza finałem (12. miejsce, 34 punkty), a z awansu cieszyłaby się Macedonia.

W II półfinale najbardziej skrajne oceny dostaliśmy z Wielkiej Brytanii i Irlandii, najbardziej zgodni w ocenie Polaków byli Niemcy – zarówno widzowie jak i jurorzy dali nam 2. miejsce. Co ciekawe, tylko w Słowenii jury oceniło nas wyżej niż widzowie. Krajem, któremu generalnie najmniej spodobała się nasza piosenka była Rumunia. Dla porównania – w drugim półfinale Austria zajęła 1. miejsce u jurorów z pięciu państw (Irlandia, Litwa, Finlandia, Słowenia i Rumunia), pięć innych dało jej drugie miejsce. Najniżej Conchitę Wurst oceniło jury niemieckie, które przyznało jej 13. miejsce. „Rise like a Phoenix” w II półfinale wygrał televoting w pięciu państwach (w Polsce, Finlandii, Szwajcarii, Grecji, Niemczech i na Malcie). Widzowie we wszystkich krajach z tego półfinału (poza Litwą) umieścili Austrię w top3 głosowania.

O ile w półfinałach nawet przy „ustalonej” niechęci jurorów dało się zebrać małe punkty, to w finale, gdzie ranking zawierał 25 lub 26 piosenek, otrzymanie skrajnych ocen wiązało się zazwyczaj z brakiem punktów. Sprawdźmy, jak oceniło nas europejskie jury w finale:

Nie ma co ukrywać, że najwyżej oceniły nas komisje z krajów Europy Wschodniej, a im niższa pozycja rankingowa, tym Europa bardziej zachodnia, a polska diaspora silniejsza. Oceniono nas tak fatalnie, że gdyby o rezultatach Eurowizji 2014 decydowali tylko jurorzy, utwór „My Słowianie – We Are Slavic” zająłby 23. miejsce z dorobkiem 23 punktów. Zarówno w trakcie półfinału jak i finału gorąco zachęcaliśmy Polaków za granicą do głosowania na Donatana i Cleo. Wyniki głosowań w wielu krajach pokazują, że nasza diaspora nie zawiodła, a polski utwór eurowizyjny ma szansę się podobać, jeśli zaprezentowany jest na scenie w ciekawy i wyróżniający się sposób. Zobaczmy, jak ocenili nas telewidzowie z Europy:

Komentarz jest zbędny – należy jedynie gorąco podziękować wszystkim, którzy wsparli Donatana i Cleo i oddali na nich swoje głosy poprzez system sms lub audiotele. Niestety, sposób zliczania głosów na Eurowizji 2014 był tak skontruowany, że przy skrajnych ocenach i dużej liczbie piosenek, Polska nawet przy tak silnym wsparciu widzów nie mogła wejść do top10 i tym samym nie załapała się na punkty w wielu krajach. Jako ciekawostkę dodamy, że tylko w czterech krajach jurorzy ocenili nas wyżej niż widzowie (Słowenia, Czarnogóra, Azerbejdżan i Armenia), a ponownie najbardziej niechętna naszej propozycji była Rumunia, która jako jedyna w obu głosowaniach (widzów i jurorów) postawiła Polskę poza top20. Gdyby zastosowano stary system głosowania, Polacy zajęliby 7. miejsce z dorobkiem 103 punktów (zamiast 14. miejsca i 62 punktów, które ostatecznie uzbieraliśmy).

Jak głosowało na zwycięzcę, czyli Austrię? W finałowym głosowaniu aż dziewięć komisji jurorskich dało Conchicie Wurst pierwsze miejsce. Łącznie aż 26 komisji stawiało Austrię w pierwszej dziesiątce. Najniżej oceniły ją zwaśnione ale i zgodne w kwestii głosowania eurowizyjnego Armenia i Azerbejdżan (24. miejsce). Białoruś przyznała 23. lokatę, a Polska 19. i to właśnie te cztery kraje jako jedyne nie przekazały piosence „Rise like a Phoenix” żadnych punktów, pomimo sporego wsparcia widzów dla Conchity. Jeśli chodzi o televoting, to Austria wygrała głosowanie w 8 krajach, aż w 33 była w top5, a jedynie Estonia oceniła ją niżej – 8. miejsce (dwa kraje nie przeprowadziły televotingu).

Przykład Polski pokazuje, że nowy system głosowania może prowadzić do niespodzianek i odcinania krajów od punktów, nawet jeśli są faworytami widzów lub jurorów. Rozbieżności w ocenie utworu Donatana i Cleo są najbardziej widoczne i zwracają na nie uwagę niemal wszystkie eurowizyjne media, jednak po głębszej analizie głosowań znajdziemy wiele innych przykładów podejrzanych zachowań członków komisji. Jurorzy na Łotwie i w Estonii nisko ocenili w półfinale Rosję, spodziewając się sporego poparcia widzów dla utworu „Shine”. W finale tak samo postąpiono z Białorusią. Również komisja czarnogórska nisko oceniła Rosję, by pozbawić jej wysokich punktów przy maksymalnym wsparciu widzów. O sprawie sporo pisały lokalne media, sugerując, że politycy maczali palce w takim głosowaniu jurorów z Podgoricy.

Litwini nie tylko nam zaniżyli oceny – oczekując wysokich not od widzów, nisko oceniono Gruzję w półfinale czy Armenię w finale. W Belgii w półfinale komisja ostatnie miejsce dała Armenii, chociaż diaspora ormiańska nie zawiodła i przyznała Aramowi Mp3 pierwsze miejsce w televotingu. W Wielkiej Brytanii jury zaniżyło ocenę nie tylko Polakom, ale też Irlandczykom, Rumunom, Francuzom i Ormianom, chociaż mieli spore wsparcie od widzów. Irlandzkie jury zrobiło podobnie – nisko ocenili Polskę, Litwę, a w finale też Rumunię, Rosję i Ukrainę. Francja zaniżyła notę Belgii, Norwegia Litwie, Niemcy Austrii, Portugalia Ukrainie, Hiszpanii, Rumunii i Grecji, Słowenia Włochom, Szwajcarom, Węgrom i Rumunom, Holendrzy Belgom. W każdym z wymienionych przykładów jury dawało krajom słabe oceny, a widzowie bardzo wysokie – w efekcie dana piosenka miała mało punktów, albo nie dostawała ich wcale.

O ile „gnębienie” diaspory to jedno, o tyle taktyczne głosowanie to drugi i równie poważny problem. Nie wspominając już o tym, że Armenia i Azerbejdżan wzajemnie przyznały sobie ostatnie miejsca w głosowaniu widzów i jurorów, warto zauważyć, że te kraje są przykładem na zaniżanie ocen faworytom, tak by sobie utorować drogę do zwycięstwa. Jury azerskie bardzo nisko oceniło Szwecję i Holandię, a w finale także Austrię, z kolei ormiańskie poszło o krok dalej i do grona tych, którym trzeba podstawić nogę dorzucono także Węgry i Wielką Brytanię. W efekcie doszło do dość kuriozalnej sytuacji, w której Azerbejdżan był jedynym krajem w półfinale, który nie dał punktu Szwecji, chociaż sam niemal od początku startów w Eurowizji wystawia utwory szwedzkich kompozytorów. Portal Wiwibloggs zauważa, że blok skandynawski i blok b. ZSRR użył nowego systemu głosowania, by wzajemnie rzucać sobie kłody pod nogi. Dania, Norwegia, Islandia, Szwecja i Norwegia (które wzajemnie wspierały się zarówno w rankingu widzów jak i jurorów) w większości nisko oceniały kraje b. ZSRR. Post-sowieckie republiki nie pozostały im dłużne – wzajemnie podwyższały sobie oceny (idealnym przykładem jest Rosja, która w czołówce głosowania jury niemal jednym ciągiem ustawiła wszystkie kraje powstałe po rozpadzie Związku Radzieckiego), a zaniżały krajom nordyckim (wyjątkiem jest Ukraina). Ostatecznie tylko Szwecja i Armenia z takich bloków dostały się do top5, a wygrała teoretycznie neutralna Austria.

Czy taki system głosowania ma sens i czy nadal liczy się piosenka, czy już tylko wzajemna rywalizacja? W jaki sposób kontrolować głosowania jurorów by nie dopuścić do automatycznego zaniżania średniej krajom, które mogą mieć wsparcie widzów? Jak rozdzielić politykę od gustu jurora?
Europejska Unia Nadawców zapewne dokładnie przeanalizuje wyniki głosowań, sprawdzi, gdzie rankingi mogą budzić wątpliwości i sugerować kierowanie się czymś innym niż wrażeniami muzycznymi i wyciągnie konsekwencje. Na wyniki analizy zapewne z niepokojem czekają Gruzini, którzy w finale przekazali EBU głosowanie jurorskie, w którym niemal wszystkie rankingi członków komisji były identyczne. Uznano, że statystycznie nie jest to możliwe i anulowano te wyniki, przez co Gruzini w finale mieli punktację stworzoną jedynie na podstawie gustu widzów. Regulamin Eurowizji mówi, że kraj, który nie jest w stanie zapewnić prawidłowych wyników głosowania jury może zostać usunięty z listy uczestników konkursu przez trzy następne edycje. Czy tak się ostatecznie stanie? Przekonamy się niebawem.

Analiza poszczególnych głosowań dostępna na Dziennik-Eurowizyjny.blog.pl, materiał powstał także przy pomocy badań Wiwibloggs.com i ESCxtra.com, fot. Ca.Yahoo.com

 

Exit mobile version