Preselekcje wewnętrzne to dobre rozwiązanie, ale wszystko zależy od strategii nadawcy

23 stycznia Telewizji Polska (TVP) potwierdziła, że wyboru reprezentanta na 64. Konkurs Piosenki Eurowizji dokona za pomocą wewnętrznych preselekcji. Artystę oraz piosenkę, która wybrzmi w Tel Awiwie, poznamy do 8 lutego. Czy taki krok to przejaw braku strategii publicznego nadawcy czy szansa na dokonanie najlepszego możliwego wyboru?

Od 1994 roku Polska brała aktywny udział w Konkursie Piosenki Eurowizji 21 razy. W tym roku przed 22. reprezentantem kraju nad Wisłą zadanie trudne: nie dość, że oczekiwania względem wyniku są bardzo duże, to jeszcze w kwietniu minie 25 lat od debiutu Edyty Górniak na scenie w Dublinie. W związku z tym apetyt na sukces w Tel Awiwie jest ogromny, tym bardziej, że w listopadzie Roksana Węgiel wygrała 16. Konkurs Piosenki Eurowizji dla Dzieci (JESC).

Czy format, który zastosuje TVP, będzie skuteczny i spełni oczekiwania Polaków? Po raz ostatni taką formułę zastosowano w 2005 roku. Wówczas w Kijowie reprezentował nas zespół Ivan i Delfin z utworem Czarna dziewczyna i otarł się o finał, zajmując 11. miejsce na 25 państw uczestniczących w wówczas tylko jednym półfinale. Warto jednak zaznaczyć, że był to czas szczególny, ponieważ jesienią 2004 roku w budynku przy Woronicza zaszły zmiany w strukturach telewizji. Bardzo późno ogłoszono decyzję, że TVP weźmie w ogóle udział w 50. Konkursie Piosenki Eurowizji, nie jest tajemnicą, że rozważano nawet wycofanie się z wydarzenia ze względu na duże koszty uczestnictwa.

W tym roku zapewne obrano nieco inną strategię, na co wskazują słowa Jacka Kurskiego z grudnia 2018 roku. Trudno uwierzyć, że tak krótki okres na zgłoszenia (14 dni) to wypadkowa braku pomysłu i przypadkowości. Prawdopodobnym jest, że nadawca prowadził negocjacje z wytwórniami/artystami, jednak chciał również umożliwić walkę o reprezentowanie Polski na Eurowizji tym twórcom, za którymi firmy fonograficzne nie stoją. Być może też wybór oddano w ręce specjalnie powołanej komisji z powodu wyrównanego poziomu przedstawionych telewizji utworów lub chęci uniknięcia krytyki w przypadku podjęcia autorytarnej decyzji, choć warto zauważyć, że w regulaminie nie ma informacji o liczbie członków komisji ani nawet o tym, czy jej skład zostanie podany do wiadomości publicznej.

Z drugiej strony preselekcje wewnętrzne mogą zagwarantować, że uznani na rynku artyści chętniej wyślą swoją aplikację do siedziby TVP tym bardziej, że nadawca najpewniej nie opublikuje listy zgłoszonych piosenek oraz wykonawców.

Na 21 dotychczasowych startów Polski w Konkursie Piosenki Eurowizji za pomocą krajowych eliminacji wykonawcę oraz piosenkę wybierano 11 razy, zaś za zamkniętymi drzwiami 10. Formuła, którą zastosowano w 2019 roku, to także ta z lat 1994-2001 (choć wówczas praktykowano również zwracanie się do poszczególnych wykonawców i zapraszanie ich do reprezentowania Polski w konkursie). W przypadku pierwszych reprezentantów naszego kraju warto zauważyć, że byli to artyści i piosenki, które do dziś są uważane przez sympatyków Eurowizji w Polsce, jak i za granicą, za warte uwagi i prezentujące wysoki poziom artystyczny. Może zatem metoda zastosowana przez Telewizję Polską jest zwiastunem zmian, jakie zaszły w podejściu nadawcy do tematu Eurowizji po zwycięstwie Roksany Węgiel w dziecięcej wersji wydarzenia i chęci upewnienia się, że piosenka, która wybrzmi w biało-czerwonych barwach w Tel Awiwie będzie najlepszym możliwym wyborem? Wydaje się to o tyle prawdopodobne, że od 2016 roku oglądalność krajowych eliminacji konsekwentnie spadała, zaś wybrany w 2018 roku za ich pomocą reprezentant nie zdołał awansować do finału widowiska. Czy ta metoda przyniesie wyselekcjonowanie utworu i wykonawcy, którzy zagwarantują Polsce sukces w Izraelu, przekonamy się już 8 lutego.

Zdjęcie: Telewizja Polska (TVP)

Exit mobile version