Selekcyjny zawrót głowy – redaktorzy eurowizja.org o swoich międzynarodowych doświadczeniach selekcyjnych

Redaktorzy eurowizja.org coraz częściej widywani są w całej Europie. Nie tylko jesteśmy obecni w sercu eurowizyjnego światka – czyli w czasie samego głównego Konkursu w mieście organizatorskim. W minionym sezonie nasi przedstawiciele śledzili na żywo Eurowizję Junior w Tbilisi czy Eurowizję dla Młodych Tancerzy w Pradze. Tej zimy byliśmy także na szwedzkim Melodifestivalen, węgierskim A Dal, portugalskim Festival da Canção, fińskim UMK czy ukraińskim Vidbirze. Jakie są nasze wnioski po tych wokoło europejskich wizytacjach? Jakie rozwiązania mogłyby zostać przyjęte na polski grunt?

Sergiusz Królak

Miałem okazję być na koncertach eliminacyjnych w kilku krajach. Oczywiście m. in. na Jedynym i Niepowtarzalnym Przez Fanów Uwielbianym Melodifestivalen. Krajowe Eliminacje chciałbym jednak porównać do ukraińskiego Vidbiru, za którego odpowiadali nasi wschodni sąsiedzi. Okazuje się, że znacznie biedniejszy od nas kraj, świeżo po organizacji Eurowizji, naprawdę wie, jak zrobić to tanio, ale dobrze i z klasą. Ogromna sala koncertowa, przestrzenne korytarze (na których dostępny jest catering, a nie konkursowa scena) oraz oddzielone miejsce dla akredytowanych dziennikarzy (ze skromnym poczęstunkiem oraz winem) to elementy, które nie są żadnym odkryciem, ale w porównaniu z KE sprawiają wrażenie ekskluzywnych. Nie sądzę, by za wynajem budynku oraz opłacenie kilku strażników czy pracowników obsługi zapłacili miliony hrywien. Udowodnili za to, że wystarczy trochę zainwestować, przyłożyć się, udostępnić bilety na koncert chociażby za 50 zł, a w zamian pokazać ładną wizytówkę, której nie muszą się wstydzić w Europie. Polska telewizja mogłaby podejrzeć i wziąć przykład.

Maciej Sychowiec

Moje doświadczenie z wyjazdami na preselekcje poza Polskę zaczęło się w 2011. Do tej pory miałem okazję zobaczyć selekcje zarówno jako widz i korespondent naszej strony w Szwecji (2011,2013), Finlandii (2014,2017,2018), Estonii (2016,2017) oraz na Węgrzech (2018). Każdy z tych krajów ma swoje podejście, ale to co je łączy to zaangażowanie i cel stworzenia istotnego wydarzenia muzyczno-telewizyjnego na danym rynku. Trzy pierwsze kraje za cel stawiają sobie stworzenie koncertu, który przyciąga różną paletę widzów na miejscu: rodziny z dziećmi, młodzież czy fanów konkursów muzycznych. Każdy z tych krajów inwestuje w promocję selekcji co wiąże się z biletowaniem tych koncertów.

Bardzo istotnym elementem jest odpowiedni szacunek do osób, które relacjonują wydarzenie dla różnych tytułów medialnych. Organizatorzy – telewizje publiczne stwarzają warunki do tego, aby kontakty pomiędzy dziennikarzami a wykonawcami były ułatwione: sesje zdjęciowe, konferencje prasowe przed lub po emisji czy możliwość wywiadów 1 na 1.

Dodatkowo, z perspektywy fana takie wydarzenia są idealną okazją do poznania kultury telewizyjnej oraz połączenia swojego zainteresowania Eurowizją z zobaczeniem nowych miejsc na mapie Europy. Za każdym razem, gdy mam okazję zobaczyć na żywo jak wygląda organizacja takich wydarzeń mam nadzieję, że i w Polsce przyjdzie taki moment, kiedy Krajowe Eliminacje nie będą sprowadzane do jednego z wielu programów rozrywkowych ale stanowić istotny punkt odniesienia dla tego co dzieje się w na rynku muzyczno-telewizyjnym w danym sezonie.

Centrum Prasowe to, nie licząc sceny, najważniejsza przestrzeń selekcyjna w wielu krajach.

Tymon Chwalisz

Festival da Canção został w tym roku zorganizowany już po raz 52. Jest to coroczny krajowy konkurs, nie tylko preselekcje do Eurowizji. Wśród jego uczestników i zwycięzców znajdują się najwięksi artyści portugalscy. Niezliczona ilość piosenek biorących w nim udział na przestrzeni lat stała się tzw. „evergreenami”. Tegoroczny finał Festival da Canção odbył się 4 marca w Guimarães, historycznym mieście Portugalii, swoją rolą dla historii kraju porównywalny z polskim Gnieznem. Jest to jednak dużo większe miasto, ludnościowo zbliżone do Olsztyna. Taki ruch ze strony RTP spowodował, że miasto przez weekend całe żyło krajowymi preselekcjami. Na ulicach pojawiły się ozdobne balony i flagi z logo konkursu i sylwetkami poprzednich zwycięzców a w kawiarniach za podkładki służyły specjalnie przygotowane ulotki promocyjne konkurs. Potwierdzono, że co najmniej 3 kolejne edycje FdC odbywać się będą poza Lizboną co samo w sobie jest świetnym ruchem marketingowym i PR-owym. Konkurs wychodzi do widzów i zostaje w świadomości mieszkańców. Pavilhão Multiusos de Guimarães, które gościło konkurs jest halą wielofunkcyjną zdolną pomieścić do 10 tys. osób. Na widowni FdC było ok. 3-4 tysiące widzów. Podobne hale TVP w profesjonalny sposób mogłoby wykorzystać w wielu mniejszych polskich miastach. Scena konkursowa była przeskalowanym mniejszym odpowiednikiem prawdziwej sceny eurowizyjnej a obsługa techniczna, kamery oraz prowadzący spisali się fenomenalnie.

Stawka tegorocznego FdC w mojej ocenie była wyśmienita. Zgodzę się, że przeważały utwory stonowane, dla niektórych nudne. Jednak ich urok nie polegał na przebojowości, lecz na jakości kompozycji i wykonania. Od kilku lat RTP zaprasza do preselekcji nie artystów, lecz kompozytorów. Cały proces rozpoczyna się wczesną jesienią. Topowi portugalscy kompozytorzy przyjąwszy zaproszenie telewizji mają całkowitą dowolność w wykreowaniu konkursowej propozycji oraz wyboru artysty. Niektórzy decydują się sami wykonać swój utwór. Skutkuje to tym, że utwory są często bardzo osobiste i intymne a jakość ich produkcji jest bardzo wysoka.

W tegorocznej stawce nie było żadnego „żenującego” utworu, każdy z 26 utworów z lepszym lub gorszym skutkiem mógłby reprezentować Portugalię w Lizbonie i zrobiłby to z godnością. Gośćmi specjalnymi byli również topowi artyści portugalskiego rynku: m.in. Aurea, Mariza Liz, wokalistka zespołu Amor Electro, czy Simone de Oliveira, 80-letnia legenda muzyki i dwukrotna reprezentantka Portugalii na Eurowizji, która podczas FdC miała swój jubileuszowy koncert. Atmosfera była bardzo „rodzinna” kilka tysięcy osób jednocześnie śpiewało, tańczyło i klaskało do wszystkim znanych portugalskich przebojów…związanych ściśle z Eurowizją! Portugalia ma niesamowicie bogatą historię występów na Eurowizji i pomimo chwilowego kryzysu przed paroma latami widać, że Eurowizja w żadnym wypadku nie jest w kraju synonimem kiczu i wstydu. Portugalia nigdy w swojej 50-letniej historii nie wysłała utworu w języku angielskim co odzwierciedla narodową dumę ze swojego pochodzenia. Już jutro,  kolejny rok z rzędu, do sprzedaży trafi składanka ze wszystkimi utworami konkursowymi.

Utwór „Bem Bom” reprezentujący Portugalię w 1982 roku w wykonaniu gości specjalnych FdC. 

Ola Wąsek

W tym roku miałam przyjemność oglądać na żywo fińskie selekcje – Uuden Musiikiin Kilpailu. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak zadziałał ten „mechanizm”. Słowo to najlepiej opisuje minione UMK. Tegoroczna edycja najprawdopodobniej mogła być bardzo przeciętna, z niewyróżniającymi się piosenkami oraz wykonawcami. Gdy jednak okazało się, że zgłoszone do selekcji propozycje nie zadowalają fińskiego nadawcy – ten zdecydował się na szalony pomysł. Anulowano selekcje w pierwotnym kształcie, a do Lizbony zdecydowano się wysłać wybraną wewnętrznie Saarę Aalto. Kim ona jest dla przeciętnego Fina? Otóż jej obecny fenomen można porównać do rządzącej kiedyś Polską „Małyszomanii”. Jest ona zdecydowanie jedną z obecnie najjaśniej świecących gwiazd na tamtym rynku muzycznym. Eurowizyjno-selekcyjny projekt przyniósł obu stronom korzyści – nadawcy zapewnił zainteresowanie UMK, dla Saary zaś była to dobra okazja do stworzenia i wypromowania materiału na nową płytę. Zainteresowanie oboma tematami w lokalnej prasie nie malało. Oczywiście, aby móc sobie pozwolić na tego typu przynoszące profity szaleństwa należy odpowiednio wcześnie zabrać się za przygotowanie przedeurowizyjne oraz niczego nie pozostawiać przypadkowi.

Oczywiście samo UMK to też popis technicznych możliwości: występy na najwyższym światowym poziomie oraz realizacja dopięta na ostatni guzik, a wszystko to okraszone urokliwą Kristą Sigfrids, podobnie jak Artur Orzech trwale już przyklejoną do lokalnego eurowizyjnego światka, zarażającą pozytywną energią i zachwycającą zwariowanymi pomysłami. Uważam, że wielu nadawców mogłoby się uczyć od Finlandii jak robić dobre show i jak wykorzystać selekcje nie tylko do wyboru eurowizyjnej piosenki. I mam nadzieję, że również na polskim gruncie kiedyś zacznie działać taka perfekcyjne zaprojektowana machina.

Konrad Szczęsny

Porównywanie Melodifestivalen i Krajowych Eliminacji uważam za dosyć karkołomne i nieco wymuszone, ponieważ to trochę jak z porównywaniem The Voice of Poland i koncertów sylwestrowych. Pierwsze w założeniu jest kreowane na widowisko telewizyjne, w którym liczy się target: jest skierowane do rodzin z dziećmi, cechuje się estetyką, którą Szwedzi wypracowali na przestrzeni 16 lat. Typ piosenek również jest pod to dopasowany. Oczywiście wszystko ze skandynawską precyzją musi zostać dopięte klamrą związaną z realizacją telewizyjną na najwyższym poziomie. Z kolei Krajowe Eliminacje, jak mi się wydaje, mają formułę bardziej swobodną i roboczą. Wiadomym jest, że samo TVP nie do końca chciałoby, by były one realizowane w korytarzy, jednak wszelkie rozwiązania wiążą się ze znacznym wzrostem kosztów, a w kapitalizmie te muszą być mniejsze niż zyski. Biorąc pod uwagę dosyć niską oglądalność polskich preselekcji w tym roku, nie sądzę, by w przyszłym czekała nas w tej materii rewolucja, acz chciałbym czuć się pozytywnie rozczarowany. Wydaje mi się, że odejście od utartej formuły zgłoszeń i wybrania spośród nich 10 piosenek/wykonawców dobrze zrobiłoby i telewizji, i fanom Eurowizji, i samej oglądalności. Może warto rozważyć wybór wewnętrzny artysty i zorganizowane selekcji z trzema piosenkami? Albo podjęcie współpracy z wytwórniami o różnym profilu, także tymi spoza mainstreamu? Dopóty Krajowe Eliminacje będą kojarzyły się z korytarzem TVP i niskim poziomem realizacji, dopóki ich formuła nie zostanie zmieniona. Samo miejsce mocno ogranicza możliwości produkcyjne.

Te zdjęcia z prób idealnie oddają to jak zaawansowane technicznie są szwedzkie selekcje.

Ten sezon selekcyjny przeszedł już do historii. Przed nami kolejna Eurowizja i związane z nią emocje. Życzymy reprezentantom Polski powodzenia, a gospodarzom aby wszystko wyszło wedle ich zamysłu. Wam zaś, fanom konkursu i czytelnikom naszej strony, życzymy wielu pozytywnych wrażeń w związku z naszym ulubionym Konkursem!

Źródło: własne

Foto: Aleksandra Wąsek/eurowizja.org

 

 

Exit mobile version