Po kilkudziesięciu godzinach niepewności, ukraiński nadawca publiczny, NTKU, ogłosił, że MARUV nie będzie reprezentować Ukrainy w 64. Konkursie Piosenki Eurowizji. Dlaczego zwyciężczyni Vidbiru nie wystąpi na eurowizyjnej scenie? Czemu można zrozumieć decyzję wokalistki?
Kilka minut po zakończeniu krajowych selekcji, jeszcze w budynku Pałacu Kultury KPI, gdzie odbywał się tegoroczny Vidbir, zaczęła krążyć plotka o możliwym braku udziału MARUV w Eurowizji w Tel Awiwie. Dla nas, będących na miejscu w hali, wydawała się ona abstrakcyjna, choć z czasem, jak poznawaliśmy szczegóły umowy między artystą a NTKU, robiła się ona coraz bardziej prawdopodobna. Do końca wierzyliśmy, że mimo spornych kwestii, obu stronom uda się porozumieć. Kontrowersyjną decyzję można jednak zrozumieć, patrząc przez pryzmat zobowiązań, jakich MARUV musiałaby się podjąć, a także trudności, z którymi przyszłoby jej się zmierzyć podczas przygotowań do występu w Izraelu.
Po pierwsze zwycięstwo piosenkarki podzieliło opinię publiczną. Patrząc na wyniki Vidbiru, może wydawać się, że MARUV cieszyła się poparciem Ukraińców. W rzeczywistości sytuacja nie wyglądała tak różowo. Po finale w sieci pojawiły się opinie polityków i ludzi mediów, którzy krytykowali wybór i nawoływali NTKU do zablokowania wyjazdu Hanny Korsun na Eurowizję. Zwycięstwo artystki urosło do rangi politycznej także ze względu na szereg deklaracji, jakie ciążyłyby na niej, gdyby zdecydowała się podpisać umowę z nadawcą. Jeden z jej zapisów miał dotyczyć wykonywania wszelkich zaleceń ze strony NTKU, w tym także, jak obawiała się sama MARUV, tych politycznych. Niezastosowanie się do tego punktu groziło dyskwalifikacją i wymierzeniem kary w formie dwóch milionów hrywien. Trudno się nie dziwić, że wokalistka rozwijająca swoją karierę na rynku rosyjskim odżegnuje się od poruszania tematu konfliktu ukraińsko-rosyjskiego, a jednocześnie nie chce popierać działań niemuzycznych, promocyjnych, które mógłby wymusić na niej krajowy nadawca.
Po drugie z krytyką spotkał się występ MARUV. Część publiczności oceniła go jako zbyt kontrowersyjny. Już podczas selekcji słyszeliśmy z widowni okrzyki „hańba” skierowane do wokalistki. Sama telewizja ukraińska nie zaprzeczała, że forma prezentacji nie w pełni jej pasuje. Stąd właśnie w umowie szczególnie podkreślono zapis o wykonywaniu ustaleń scenicznych przygotowanych przez NKTU pod groźbą grzywny w wysokości dwóch milionów hrywien. Sama artystka w swoim oświadczeniu opublikowanym na Instagramie wskazywała, że nawet poszczególne elementy choreograficzne, wykonane podczas Vidbiru, mogłyby zostać niezaakceptowane. Choć tego typu klauzule są prawdopodobnie powszechnie stosowane i dość normalnym jest, że za występ ostateczną odpowiedzialność ponosi publiczny nadawca, znacząca próba wpłynięcia na koncepcję artystyczną, sprawiłaby, że prezentacja do utworu Siren Song straciłaby cały i jednocześnie byłaby niezgodna z przekazem MARUV.
Istotną kwestią jest także finansowanie udziału w Eurowizji. Co roku podczas opracowywania pomysłu na występ sceniczny delegacje mierzą się z problemem ponoszenia ogromnych kosztów przy organizacji trzyminutowego widowiska. Trzeba mieć świadomość, że zastosowanie każdego dodatkowego elementu scenicznego to koszt rzędu kilku lub kilkudziesięciu tysięcy euro. Biorąc to pod uwagę oraz oświadczenia NTKU i telewizji STB, która emitowała Vidbir, że nie wesprą one finansowo artystki, nie jesteśmy zdziwieni, że nie chce ona dokładać własnych środków do udziału w przedsięwzięciu. Trzeba też pamiętać, że w związku z innymi punktami umowy z publicznym nadawcą, MARUV musiałaby zrezygnować z udziału w zaplanowanych koncertach na terenie Rosji, przez co nie tylko nie zarobiłaby dodatkowych pieniędzy, ale prawdopodobnie musiałaby jeszcze opłacić zobowiązania za odwołane wydarzenia.
W gruncie rzeczy wiele punktów poruszonych w tym artykule pewnie można byłoby pogodzić. Tym bardziej, że jak deklarowała sama MARUV, była ona bardzo zainteresowana reprezentowaniem swojego kraju na Eurowizji i skłonna do porozumienia z NTKU w sprawie wyjazdu. Jednak tym, co ma ogromny wpływ na proces przygotowań do Konkursu i osiągnięcie dobrego wyniku, jest atmosfera. Ta już od początku była zła, a ostatnie godziny mogły tylko utwierdzić piosenkarkę i jej sztab w przekonaniu, że najbliższe trzy miesiące byłyby codzienną walką z krajowym nadawcą o każdą sporną kwestię. Kto zamiast MARUV pojedzie do Tel Awiwu? Tego dowiemy się w najbliższym czasie. Na ten moment spekuluje się, że mogą być to nie tylko jeden z uczestników Vidbiru, ale także… Tayanna, po której wycofaniu się z udziału w widowisku miejsce zajęła właśnie MARUV.
Źródło: profile nadawcy NTKU i MARUV w mediach społecznościowych, opracowania własne
Foto: eurovoix.com