Eurowizja Junior 2019 w szczególny sposób zapisała się w pamięci polskich fanów konkursu. Było to pierwsze tego typu wielkie wydarzenie organizowane w Polsce. Dziś, 24 listopada, mija równe sześć lat od show w Gliwicach. W organizację Eurowizji Junior było zaangażowane setki, jeśli nie tysiące osób, pracownicy telewizji publicznej, a także wolontariusze, których zapytaliśmy, jak wspominają imprezę sprzed lat.
Nieoczywista wygrana i nieoczywisty gospodarz
Wszystko zaczęło się rok wcześniej, kiedy Polska doczekała się swojego pierwszego — i, jak się później okazało, nie ostatniego — zwycięstwa w Eurowizji Junior. Liczono, że Roksana Węgiel zdobędzie wysokie miejsce w konkursie w Mińsku, jednak mało kto spodziewał się pierwszego miejsca. Szczególnie po głosowaniu jurorów szanse wydawały się niewielkie. Koniec końców wyniki w głosowaniu internetowym zapewniły Roxie zwycięstwo. Już niespełna dwa tygodnie później stało się jasne, że kolejna edycja dziecięcego konkursu odbędzie się w Polsce.
Po ogłoszeniu Polski w roli gospodarza JESC 2019 od razu powstała fala spekulacji na temat potencjalnego miasta-organizatora. W gronie oczywistych kandydatur znalazły się takie metropolie jak Kraków, Gdańsk czy też Łódź. Ostatecznie nie tylko żadna z wyżej wymienionych opcji nie została wytypowana, ale nawet nie znalazła się w finałowym etapie. Ostatecznie rywalizacja rozegrała się pomiędzy Toruniem, Szczecinem a Gliwicami. To tej ostatniej kandydaturze przypadł zaszczyt przetarcia eurowizyjnych szlaków w dopiero co otwartej Arenie Gliwice. Konkurs powędrował do śląskiego miasta, jednak w zasadzie cała aglomeracja była zaangażowana w projekt. Wiele aktywności, w tym m.in. Ceremonia Otwarcia, odbyły się w Katowicach. Dlatego też oficjalnym miejscem organizacji były Gliwice-Śląsk, co zresztą wywołało później kontrowersje na tle politycznym.
Eurowizja Junior 2019 okazała się sukcesem
Organizacja imprezy w Gliwicach była do tej pory jednym z największych show w historii polskiej telewizji. I nie ma w tym ani grama przesady. Telewizja Polska stanęła na wysokości zadania i pokazała, że jak najbardziej jesteśmy gotowi na ugoszczenie dorosłej odsłony konkursu. Fani konkursu początkowo obawiali się, jak polska organizacja wypadnie przed międzynarodową widownią. Mieli bowiem w pamięci poprzednie edycje polskich preselekcji, które odbywały się zazwyczaj w korytarzu kompleksu TVP. Nie bez przyczyny eliminacje zyskały w kręgu fanów złośliwy przydomek: Hollfestivalen. Nazwa stanowi nawiązanie do korytarzy TVP i szwedzkiego Melodifestivalen, które imponuje rozmachem i poziomem realizacyjnym.

Show na Śląsku okazało się nie tylko pozytywnym zaskoczeniem pod względem organizacyjnym, ale również kreatywnym. Widowisko było przemyślane, natomiast sama scena nawiązywała do występu Roksany Węgiel sprzed roku. Dobór prowadzących także okazał się strzałem w dziesiątkę, szczególnie w tej materii wyróżniła się Ida Nowakowska. Pocztówki zrealizowano na terenie całego Górnego Śląska, w programie przewidziano zwiedzanie najciekawszych miejsc. Ponadto kilka delegacji zdecydowało się na jednodniowy wypad do pobliskiego Krakowa.
Share the Joy! w praktyce. Wspomnienia wolontariuszy
Dla mnie Eurowizja Junior 2019 ma również wymiar osobisty, bowiem był to mój pierwszy konkurs na żywo, do tego w roli wolontariusza. Poznałem tam wielu ciekawych ludzi i jednocześnie mogłem poznać ulubiony konkurs od zupełniej innej, bardziej produkcyjnej strony. Podczas tej tygodniowej przygody byłem zaangażowany w próby do niedzielnego show. Fakt śledzenia konkursu od kuchni wpłynął znacząco na moje decyzje zawodowe. Zaraz po konkursie zdecydowałem się na wstąpienie w szeregi OGAE Polska oraz redakcji eurowizja.org. Mój przypadek nie jest odosobniony i z tego też powodu zapytałem kilku wolontariuszy gliwickiej Eurowizji, jak wspominają swoją przygodę.
Trudno uwierzyć, że od JESC w Gliwicach minęło już sześć lat — pamiętam, jakby to było wczoraj. Podczas Eurowizji Junior byłam opiekunką delegacji Kazachstanu. Pierwotnie miałam współpracować z jeszcze jednym wolontariuszem, ale on po pierwszym dniu zrezygnował i w efekcie zostałam jedyną osobą odpowiedzialną za całą delegację. Był to niesamowity czas, chociaż też bardzo wymagający. Dopiero co skończyłam 18 lat, mój rosyjski był mocno zardzewiały, a tu nagle delegacja, która miała liczyć osiem osób, okazała się być dwudziestoosobową grupą. Czasami czułam się jak na wycieczce szkolnej, ustawianie wszystkich na miejsce i upewnianie się, że nikt po drodze się nie zgubił, było nielada wyzwaniem. Najlepiej wspominam spędzanie czasu wspólnie z innymi wolontariuszami w tzw. Bubble Room [przestrzeń dla delegacji, gdzie mieszczą się garderoby, bufet oraz miejsce na odpoczynek – przyp. red.]. Wspólne oglądanie finału, zabawa na backstage’u i wypad do Muzeum Śląskiego… Na JESC poznałam niesamowitych ludzi, którzy stali się moją eurowizyjną rodziną. Wolontariat na JESC był najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu przytrafiła.
Maria Krajewska
Duża odpowiedzialność i długoletnie przyjaźnie
Gdyby nie Eurowizja Junior w Gliwicach, moje zainteresowanie Eurowizją na pewno nie wyglądałoby dziś tak samo. To wtedy zobaczyłam, że też mogę zaangażować się w konkurs i poniekąd go tworzyć, zamiast jedynie biernie oglądać. Jako wolontariuszka do moich zadań należała opieka nad gruzińską delegacją – koordynowanie transportów i prób, organizacja wycieczek, wsparcie językowe. Najmilej wspominam chyba jednak moment, w którym razem z innymi wolontariuszami przeżywaliśmy zwycięstwo Viki Gabor. To było niesamowicie wspólnotowe doświadczenie. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że czeka nas pandemia, więc po cichu marzyliśmy, że dzięki zwycięstwu Polski rok później spotkamy się w tym samym składzie.
Maja Wojcieszek, członkini redakcji Eurowizja.org
Na hasło „Juniorka w Gliwicach” w mojej głowie od razu pojawiają migawki wspomnień. Od momentu odebrania telefonu z informacją, że powierzono mi opiekę nad delegacją Armenii, przez podglądanie prób na arenie, aż po emocje wielkiego finału.
Masz 18 lat, jarasz się Eurowizją i nagle okazuje się, że konkurs organizuje Polska i ty możesz na niego pojechać autobusem miejskim nr 32 – uczucie wręcz surrealistyczne. Pamiętam jak intensywny był tamten tydzień, codzienne kursy między Katowicami i Gliwicami, wycieczka naszej delegacji do Krakowa, która skończyła się na komisariacie policji. Wieczory w Euro Clubie, intensywne przygotowania do finału, śpiewanie pod nosem „Colours Of Your Dream” i w końcu ta nieopisywalna euforia po ogłoszeniu, że Polska wygrywa po raz drugi z rzędu. Po tej Juniorce już nic nie było takie samo, masa nowych doświadczeń, inne spojrzenie na konkurs, ale przede wszystkim – głębokie przyjaźnie, które przetrwały aż do dziś.Zuzanna Stachura
Podwójny sukces i wspomnienie lepszych czasów
Zwieńczeniem świetnej organizacji było drugie z rzędu zwycięstwo Polski w samym konkursie. Był to pierwszy przypadek w historii show, kiedy zwycięstwo odniósł gospodarz. Stało się to za sprawą Viki Gabor i jej utworu Superhero. Jakby rekordów było mało, rok później JESC również odbyło się w Polsce. Po raz pierwszy ten sam kraj zorganizował dziecięcy konkurs dwa lata z rzędu. Jednakże w 2020 widowisko miało już zupełnie inny wymiar za sprawą pandemii Covid-19. Z tego też powodu show w Gliwicach trwale zapisało się w pamięci fanów. Eurowizja Junior 2019 była ostatnim dużym wydarzeniem Europejskiej Unii Nadawców przed pandemią i dużymi obostrzeniami sanitarnymi. Z kolei kiedy świat zaczął powoli wychodzić z pandemicznej rzeczywistości, Rosja napadła na Ukrainę. Rosyjska inwazja do teraz wywołuje poczucie niepewności na całym kontynencie. W międzyczasie na nowo wybuchła także wojna na Bliskim Wschodzie, postawa EBU wobec konfliktu odbiła się negatywnie na wizerunku całego konkursu.
Skomplikowana sytuacja na świecie powoduje, że czasy przed 2020 rokiem są postrzegane jako ostatnie chwile stabilności i ogólnej prosperity. JESC 2019 wpisuje się w tę retorykę, szczególnie, że odbyło się dosłownie w przededniu wielkiego kryzysu.
Historia może zatoczyć koło
Kolejna rocznica widowiska w Gliwicach zbiegła się z doniesieniami, jakoby Telewizja Polska planowała, po raz pierwszy w historii, organizację polskich preselekcji do Eurowizji w dużej arenie. Dotychczas show odbywało się głównie w siedzibie TVP. Po raz kolejny zaczęto spekulować, gdzie mogłyby odbyć się eliminacje. Naturalnym kandydatem wydaje się właśnie hala w Gliwicach (obecnie PreZero Arena), ze względu na swoją historię oraz znaczenie symboliczne. TVP do tej pory nie potwierdziła ani organizacji show poza Warszawą, ani tym bardziej potencjalnej areny. Niemniej niezależnie, do której hali ostatecznie powędrują preselekcje, jeśli Telewizja Polska podejdzie do show w taki sposób, jak do organizacji Eurowizji Junior 2019, to możemy z nadzieją patrzeć w przyszłość i spodziewać się widowiska na najwyższym poziomie.
Źródła: Dziennik-Eurowizyjny.pl; EBU; jesc.tv; TVP