Viva la Diva, viva Morocco, viva Samira!

Odkąd Australia pojawiła się na Konkursie Piosenki Eurowizji, udział tego kraju z Antypodów wywołuje wiele kontrowersji i dyskusji. Przeciwnicy australijskiego uczestnictwa zarzucają władzom EBU m.in. nadmierną liberalizację geograficzną i kulturową imprezy oraz brak konsekwencji w kreowaniu festiwalu jako święta europejskiej muzyki. O ile jednak, dzięki świetnym rezultatom Guya Sebastiana i Dami Im, o australijskich podbojach eurowizyjnej sceny słyszał chyba każdy fan imprezy, o tyle tylko ci bardziej dociekliwi wiedzą o występie równie nieeuropejskiego kraju w ramach festiwalu. Mowa o odsłonie konkursu z roku 1980 i uczestnictwie afrykańskiego państwa – Maroko – reprezentowanego przez Samirę Said, nazywaną obecnie Diwą arabskiej muzyki.   

Eurowizyjna przygoda Afryki

Pojawienie się Maroka w 25. odsłonie Eurowizji nie było do końca planowane. Po dwóch z rzędu eurowizyjnych zwycięstwach Izraela w latach 1978-1979, lokalny nadawca IBA nie był w stanie pokryć kosztów organizacji kolejnego Grand Prix, w związku z czym konkurs przeniesiono do holenderskiej Hagi, gdzie zdecydowano, że obędzie się on 19. kwietnia. Data ta zbiegła się z izraelskim świętem państwowym Jom ha-Zikkaron, czyli Dniem Pamięci Poległych Żołnierzy Izraelskich i Ofiar Terroryzmu, co zmusiło triumfatora z poprzedniego roku do wycofania się z festiwalu. Organizatorzy, w poszukiwaniu zastępstwa, zwrócili się do marokańskiego nadawcy SNRT, który zdecydował o wzięciu udziału w Konkursie Piosenki Eurowizji i reprezentowaniu Maroka przez 22-letnią wówczas wokalistkę z Rabatu – Samirę Bensaid.

Fot.: Bensaid podczas nagrywania eurowizyjnej pocztówki w roku 1980 (NOS)

Występ młodej Arabki oraz jej piosenka Bitaqat Hub przeszły do historii Eurowizji z kilku względów. Był to pierwszy i jedyny występ państwa z Afryki w ramach konkursu, natomiast sama marokańska propozycja jako pierwsza i jedyna w historii festiwalu wykonana została w całości po arabsku. Na kolejne zgłoski arabszczyzny trzeba było poczekać aż do eurowizyjnego koncertu z roku 2009, kiedy Mira Awad, reprezentując Izrael, odśpiewała jedną zwrotkę piosenki There must be another way właśnie w języku arabskim.

Pomimo pionierskości Maroka, ciekawej linii melodycznej utworu, oryginalnego wokalu Samiry i pięknego tekstu o miłości i pokoju, piosenka, której tytuł można przetłumaczyć na język polski jako Karta miłości, nie zdobyła uznania w oczach jurorów z 18. europejskich państw. Maroko otrzymało jedynie 7 punktów od jury włoskiego, co uplasowało ten afrykański kraj na przedostatnim, osiemnastym miejscu, jedynie przed Finlandią. Tak słaby wynik spowodował rezygnację SNRT z udziału w kolejnych edycjach Eurowizji i położył kres afrykańskiej przygodzie z konkursem.

Marokański kwiat zaczął rozkwitać

Odległa lokata w Grand Prix z roku 1980 nie odwiodła reprezentantki Maroka od realizowania marzeń i ciężkiej pracy nad swoją twórczością i umiejętnościami. Ba, najprawdopodobniej występ na Eurowizji był dla Marokanki jedynie mało znaczącym epizodem w, jak miało się okazać, długiej i bogatej karierze.

Fot.: Sherif Mokhtar

Samira Bensaid (lub Samira Said), urodzona 10 stycznia 1958 roku w Rabacie, znana była w swoim kraju już na długo przed pojawieniem się na eurowizyjnej scenie.  Śpiewać zaczęła w wieku 9 lat, natomiast sławę przyniósł jej występ w marokańskim talent show Mawahab. Po tym telewizyjnym debiucie, kariera 17-letniej Samiry, zaczęła nabierać rumieńców. Wokalistka wyjechała do Egiptu, uznawanego wówczas za centrum sztuki i muzyki arabskiej, gdzie jeszcze w roku 1975 wydała pierwszą płytę El hob elli ana a’aycheh. Rozpoczęła współpracę z cenionym kompozytorem Mohhamadem Sultanem i wieloma arabskimi wykonawcami m.in. Abdem al-Halim Hafizim czy też Abdem al-Wahhabim. Niepowodzenie na Eurowizji z roku 1980 artystka powetowała sobie już kilka miesięcy później prezentując kompozycję Allemnah el Hob, dzięki której stała się popularna w Egipcie i otworzyła sobie drogę do międzynarodowej kariery. 

Marokański kwiat rozkwitł 

Dorobek artystyczny Marokanki wywiera ogromne wrażenie. Od początków swojej kariery Samira Said wydała aż 500 utworów, 46 albumów i 52 teledyski. Jednak nie liczba zaprezentowanych piosenek czyni z tej artystki niezwykłą osobowość arabskiego przemysłu muzycznego. Dowodem wyjątkowości piosenkarki, znamionującym ją do bycia nazywaną Diwą arabskiej muzyki, jest liczba zdobytych wyróżnień i jej wkład w kulturę nie tylko swojej ojczyzny, ale również całego Bliskiego Wschodu. Samira zdobyła 20 prestiżowych, muzycznych nagród świata arabskiego, w tym najważniejsze: nagroda za najlepszy teledysk Kairskiego Festiwalu Muzyki Arabskiej za utwór Lajla Habibi (2001), nagroda BBC World Music Award w Monako za najwyższą wartość sprzedanych płyt w danym roku (2003), BBC International Music Award dla najlepszej wokalistki na Bliskim Wschodzie (2003), libański Golden Murex Award dla najlepszego arabskiego artysty (2016). Said jest również wykonawczynią 16 pieśni narodowych wielu arabskich państw, m.in. Egiptu, Maroka, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Libii i Iraku, oraz kilku cenionych pieśni religijnych.

Fot.: Jean Saad

Mimo, że Samira ma już 58 lat, wciąż prezentuje się bardzo dobrze, a jej kariera nie zwalnia tempa. Wydany w 2014 roku singiel Mazal osiągnął prawie 7 milionów wyświetleń na Youtubie, a jej oficjalne konto na Facebooku polubiło ponad 5,5 miliona osób. Jej największe przeboje to Lajla Habibi, Hawa Hawa, Mazal, czy też Youm Wara Youm.  50 milionów sprzedanych płyt i liczne sukcesy nie zaspokoiły jednak apetytu Marokanki, która nadal aktywnie koncertuje, nagrywa nowe piosenki i udziela się na portalach społecznościowych.

Jak widać brak powodzenia w konkursie Eurowizji nie jest wyznacznikiem braku sukcesu w karierze artystycznej. W historii konkursu niejednokrotnie zdarzało się, że wokalista święcący tryumfy w swoim kraju, a nawet na arenie międzynarodowej, nie odnosił sukcesu na festiwalu, tak jak np. Kate Ryan, Nicky Byrne (wokalista Westlife) czy Bonnie Tyler. Do grona tych artystów należy również Samira Said, Diwa arabskiej muzyki. 36 lat temu podczas koncertu zdobyła jedynie 7 punktów, lecz czy gdyby zdecydowała się reprezentować Maroko w nadchodzącej odsłonie Eurowizji skazana byłaby na podobne niepowodzenie? Biorąc pod uwagę skład narodowościowy wielu europejskich krajów i liczność arabskiej diaspory, z pewnością zdeterminowanej do głosowania na legendę swojej muzyki, uważam, że Said byłaby w stanie zająć wysokie miejsce, a nawet powalczyć o TOP 3.  Wszystko jednak wskazuje na to, że jeszcze przez długie lata w ramach konkursu nie obejrzymy ani Samiry Said, ani żadnego innego marokańskiego artysty. Co ciekawe, marokańskimi korzeniami legitymuje się Basim, reprezentant Danii z roku 2014, i póki co jest on ostatnim marokańskim akcentem na eurowizyjnej scenie.

Felieton przygotował Łukasz Wieloch. 

Źródła: wikistar, last.fm, Eurovision.tv 

Exit mobile version