Wielka Piątka – uhonorowanie sponsorów czy rażąca niesprawiedliwość?

Wielka Piątka – takim mianem nazywana jest grupa krajów mających zagwarantowane miejsce w finale Konkursu Piosenki Eurowizji, bez względu na zajmowanie miejsca oraz bez konieczności rywalizacji w półfinałach. Uprzywilejowywanie kilku państw od lat wzbudza wielkie emocje wśród fanów konkursu. Kto (i dlaczego) tworzy eurowizyjne Big Five i czy zapewnione miejsce w gronie finalistów przekłada się na godne finału propozycje?

Od kiedy chęć udziału w Konkursie Piosenki Eurowizji wyraża ponad 30 krajowych nadawców publicznych należących do Europejskiej Unii Nadawców, walka o występ w koncercie finałowym jest szczególnie ekscytująca. Reprezentanci dwoją się i troją, by zdobyć przychylność jurorów i telewidzów, którzy to decydują, kto pojawi się w stawce finałowej. Co roku z tej części zabawy wyłączony jest nie tylko gospodarz danej edycji konkursu, ale też stała grupa krajów: Francja, Hiszpania, Niemcy, Wielka Brytania, a od 2011 roku także Włochy, wszyscy „formalnie” nazywani Wielką Piątką.

Wbrew powielanym w mediach informacjom, powodem uczestnictwa krajów Wielkiej Piątki w finałach Konkursu Piosenki Eurowizji nie jest wcale fakt, że są one założycielami konkursu. Gdyby faktycznie tak było, zapewniony udział w stawce finałowej miałaby chociażby Szwajcaria, a nie Wielka Brytania czy Hiszpania. Uprzywilejowanie krajów Wielkiej Piątki wynika z faktu, że telewizje publiczne z każdego z państw wpłacają największe składki do EBU. Czyli, mówiąc wprost: jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Po raz pierwszy widzowie zostali zapoznani z nową regułą w 2000 roku. Wtedy to Wielka Czwórka (bez Włoch) miała zapewnione miejsce w finale bez względu na to, jak reprezentanci poradzili sobie w konkursie w poprzednim roku. Reszta musiała zdobyć wystarczające uznanie głosujących, by nie znaleźć się na dnie finałowej tabeli wyników. Już wtedy podział państw Wielkiej Czwórki od pozostałych krajów budził wiele emocji, jednak najwięcej kontrowersji wywołało przyłączenie do grupy uprzywilejowanych telewizji z Włoch. Nic dziwnego: kraj powrócił do udziału w Eurowizji w 2011 roku, po trzynastoletniej przerwie od eurowizyjnej przygody, i z miejsca znalazł się w gronie „szczęśliwców”.

Co roku fani zastanawiają się nad potrzebą istnienia Wielkiej Piątki i traktowaniem wybranych krajów lepiej od pozostałych, nawet pomimo ponoszenia przez nie kompletnych porażek. Już w 2000 roku w stawce konkursowej znalazła się Hiszpania, która rok wcześniej zamknęła tabelę finałową, więc teoretycznie powinna zostać oddalona z finału Eurowizji. Analizując wyniki poszczególnych konkursów można zauważyć, że państwa „wybrane” nie zawsze zdobywają wystarczające wsparcie od telewidzów czy jurorów z Europy, co może wynikać z niedostatecznego zaangażowania w przygotowania do konkursu: w pierwszym finale Eurowizji w nowym milenium na dnie skończyła Francja, a reszta krajów (poza Niemcami) znalazła się poza Top 15. Znacznie lepiej było w 2001 roku, kiedy wszystkie cztery dotarły do finałowej „piętnastki”, a reprezentująca Francję Natasha Saint-Pier otarła się nawet o eurowizyjne podium. W kolejnym roku też nie było źle i tylko Niemcy zaliczyły porażkę, plasując się niemal na końcu tabeli finałowej.

Kryzys wynikowy w krajach Wielkiej Piątki zaczął się w 2003 roku, kiedy triumfowała Turcja, a Polska z zespołem Ich Troje wywalczyła drugie najwyższe miejsce w historii eurowizyjnych startów. Prawie żadnemu uprzywilejowanemu państwu nie udało się dotrzeć do pierwszej „dziesiątki”, a ostatnie miejsce (bez żadnego punktu na koncie) zajęła Wielka Brytania, co sami Brytyjczycy tłumaczyli bojkotem kraju ze względu na zaangażowanie w konflikt zbrojny w Iraku. W kolejnych latach brytyjskiej telewizji mało kiedy udawało się zdobyć uznanie widzów, co czyni Wielką Brytanię jednym z najsłabszych krajów nie tylko Wielkiej Piątki, ale i całej Eurowizji.

Największą porażkę kraje Big Five bez wątpienia doświadczyły podczas jubileuszowego, 50. Konkursu Piosenki Eurowizji w 2005 roku. Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Hiszpania zajęły kolejno cztery najgorsze miejsca w finale, co było pierwszym sygnałem dla EBU, że zapewnianie im automatycznego miejsca w stawce finałowej to zwykła pomyłka. Ku rozczarowaniu wielu fanów, pomimo beznadziejnego wyniku wszystkie zostały dopuszczone do finału w 2006 roku, bez konieczności zmagań w półfinale. W Atenach też nie zawojowały Europy, a Francji i Hiszpanii nawet nie udało się wywalczyć miejsca w końcowym Top 20.

Rok później – kolejna porażka i znalezienie się w gronie sześciu najgorszych finalistów Eurowizji 2007. Fatalne wyniki dla państw Wielkiej Piątki powtórzyły się jeszcze w 2008 roku (najlepsza była Hiszpania, która zajęła… 18. miejsce w finale). Sytuacja zaczęła zmieniać się podczas konkursu w Moskwie, kiedy to Wielka Brytania i Francja zdołała dotrzeć do najlepszej „dziesiątki”, pozostawiając Niemcy i Hiszpanie na dole stawki.

Ciekawa sytuacja miała miejsce w 2010 roku – Brytyjczycy znów opłakiwali ostatnie miejsce w finale, ale Niemcy znalazły się dokładnie na drugim biegunie – Lenie Meyer-Landrut udało się zdobyć największe uznanie głosujących i ostatecznie wygrać cały konkurs. Do tej pory żadnemu innemu krajowi z Wielkiej Piątki (oraz Niemcom) nie udało się zwyciężyć na Eurowizji. Rok później do gry weszły wcześniej wspomniane Włochy i z miejsca znalazły się na podium, przegrywając w finale tylko z duetem Ell & Nikki.

Kolejne lata to raczej przeciętne wyniki uprzywilejowanych państw. Jedynie raz któremuś z nich udało się dostać do zaszczytnej „trójki” (reprezentującemu Włochy triu Il Volo), a o mały włos nie powtórzyły tego Niemcy i Włochy, zajmując odpowiednio 4. i 5. miejsce w finale Eurowizji 2018. Znacznie częściej któreś z państw zajmowało „zaszczytne” miejsca na dnie tabeli finałowej, co od 2012 roku zdarzało się kolejno: Wielkiej Brytanii (2012), Hiszpanii (2013) czy Francji (2014). Eurowizja 2015 zakończyła się tragicznie dla niemal całej Wielkiej Piątki, bo nikomu (oprócz Włoch) nie udało się dostać nawet do „dwudziestki”. Rok później w gronie pięciu najsłabszych finalistów znalazły się Hiszpania, Wielka Brytania i Niemcy (które drugi rok z rzędu zamykały tabelę), a w 2017 roku dwa ostatnie miejsca w finale znów należały do Niemiec i Hiszpanii.

Choć wielu obserwatorom konkursu nie podoba się istnienie Wielkiej Piątki i zezwalanie im nieuczestniczenia w półfinałach pomimo dramatycznych wyników, tylko telewizja z Turcji zdecydowała się otwarcie zbojkotować Eurowizję i od 2013 roku nie wysyła swojego eurowizyjnego reprezentanta. Stacja co roku powtarza, że jednym z głównych powodów podjęcia tego kroku jest automatyczne (i niesprawiedliwe) usadzanie wybranych państw w gronie finalistów. Postawa Turcji jest interesująca tym bardziej, że nie jest to kraj, który ledwo zdobywał awanse do finałów i zajmował w finałach niskie miejsca. Tureccy reprezentanci osiągali niezłe wyniki, ale pomimo tego nie czuli sprawiedliwości, wiedząc że niektóre państwa zwolnione są z półfinałowych rywalizacji.

Trudno się dziwić przeciwnikom Wielkiej Piątki – każda telewizja płaci składki na rzecz EBU. Wysokość stawki uzależniona jest m.in. od liczby ludności oraz powierzchni terytorialnej danego kraju, na co nikt fizycznie nie ma większego wpływu. Uznawanie wyższości jednego państwa nad drugim i zapewnianie mu miejsca w finale „z automatu” tylko przez to, że płaci więcej, może być traktowane jako gra wbrew zasadom fair-play. Oliwy do ognia dodaje fakt, że kraje Wielkiej Piątki często i tak nie radzą sobie dobrze w finale, a wręcz zamiatają doły, co pozwala sądzić, że przy potencjalnym udziale w półfinałach przeszłyby kompletnie niezauważone przez głosujących i nie „zabierałyby” miejsca w finale tym, którzy artystycznie bardziej na nie zasługują.

Zwolennicy Wielkiej Piątki mogą argumentować, że Eurowizja to tylko zabawa, ale bez znaczącego wsparcia finansowego nie byłaby tak atrakcyjna dla widza. Honorowanie najcenniejszych płatników udziałem w finale nie tylko zachęca ich do pozostawiania w stawce konkursowej (i grupie najcenniejszych płatników) pozwala na organizowanie jeszcze lepszych koncertów. Brak któregokolwiek z państw uszczupliłoby budżet EBU, co mogłoby zapewne podwyższyć składki na konkurs innym uczestnikom. To z kolei mogłoby sprowokować do rezygnacji z Eurowizji kolejnych krajów, co nie wróżyłoby dobrze przyszłości muzyczno-wizualnych zmagań eurowizyjnych.

Czy EBU zdecyduje się kiedyś na zniesienie Wielkiej Piątki i przeniesienie Niemiec, Francji, Hiszpanii, Włoch i Wielkiej Brytanii do półfinałów? Znając realia, raczej nie ma co się na to nastawiać. Jednak, jak mawiają: nigdy nie mów nigdy.

źródło: eurovision.tv, ebu.ch

Exit mobile version