Mnóstwo flag, niesamowita atmosfera, niezbyt sprzyjające otoczenie areny, oszałamiająca scena i piękne miejsce, w którym rozgrywa się tegoroczna Eurowizja – oto pierwsze wrażenie po przyjeździe do Kopenhagi.
O tym, że tegoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji będzie dopracowany do ostatniego dźwięku wiadomo było od dawna. Duńczycy stanęli na wysokości zadania. Mimo że otoczenie areny nie zachwyca – zarówno fani, jak i widzowie musieli pokonać kilkaset metrów przez zabłoconą nawierzchnię, oprócz tego dookoła budynku znajdują się zardzewiałe sprzęty pochodzące ze stoczni oraz ogromna ilość zarośli i wybujałych krzaków – to w środku obiekt jest naprawdę imponujący.
Tuż przed półfinałowym koncertem w całej Kopenhadze można było wyczuć atmosferę panującą przed zbliżającym się widowiskiem. Zarówno mieszkańcy, jak i fani śpiewali na przystankach autobusowych eurowizyjne przeboje, malowali sobie eurowizyjne flagi na twarzy, a w duńskim radiu grane są tylko konkursowe utwory. Przed wejściem do centrum prasowego spotkałem kilkunastu dziennikarzy, z którymi wymieniłem się różnymi spostrzeżeniami dotyczącymi przygotowań do konkursu, byliśmy zgodni, że konkurs będzie jednym z najlepiej zrealizowanym, jakie do tej pory były zostały zorganizowane.
Obejrzeć na żywo to największe europejskie widowisko muzyczne, to zdecydowanie największe marzenie każdego fana Eurowizji. W arenie każdy widz musiał się pojawić maksymalnie godzinę przed rozpoczęciem transmisji. W trakcie godzinnego czekania rozgrzewał nas duński DJ, który puszczał największe eurowizyjne hity oraz najnowsze przeboje z muzyki popularnej. Od samego początku w arenie panowała niesamowita atmosfera, było mnóstwo emocji, również tych niezbyt przyjemnych, zwłaszcza dla rosyjskich reprezentantek oraz delegacji, które zostały wygwizdane przez całą publiczność. Muzyka powinna łączyć – nie dzielić, dlatego nie warto mieszać muzyki z polityką, jednak jak wiadomo, na Eurowizji jest to niewykonalne.
Największy aplauz publiczności zdobyli reprezentanci z Portugalii, Armenii, Holandii, San Marino oraz Szwecji, której utwór Undo porwał wszystkich, a strefa fanów zawrzała do czerwoności przed, w trakcie oraz po występie – na pewno Sanna Nielsen będzie jedną z głównych pretendentek do zdobycia Grand Prix konkursu. Wczorajszy koncert przeszedł do historii jako jeden z najbardziej zaskakujących, bowiem zarówno wokaliści z San Marino 0raz Czarnogóry nie byli typowani do finału, co więcej – w tym roku pierwszy raz w historii swoich startów kraje te awansowały do sobotniego finału. W przypadku Valentiny Monetty idealnie pasuje stwierdzenie, że do trzech razy sztuka! Emocje nie opadły nawet po koncercie półfinałowym – fani z klubów OGAE bawili się do białego rana z niektórymi reprezentacjami w Euroclubie. Była to niezwykła okazja do tego, aby z bliska poznać europejskie deligacje i zrobić sobie zdjęcie ze swoimi ulubionymi wokalistami.
Kopenhaga zdumiewa swoją otwartością, radością i niezwykłymi widokami – poza Eurowizją stolica Danii0 jest również bardzo interesującym miejscem do zwiedzania – każdy znajdzie tutaj coś odpowiedniego dla siebie.
Dzisiaj w kopenhaskiej arenie odbywają się próby generalne, które zostaną opisane na naszej stronie internetowej już wieczorem. A już jutro odbędzie się II półfinał, w którym o awans powalczy Donatan i Cleo – wszyscy trzymamy kciuki!
Bezpośrednią relację z Kopenhagi prowadzi Tomasz Piątkowski
Zdjęcie: Maciej Mazański