Już w przyszłym miesiącu dowiemy się, czy Izrael zostanie wykluczony z udziału w Konkursie Piosenki Eurowizji. Europejska Unia Nadawców (EBU) wycofała się z pierwotnego planu zorganizowania głosowania w tej sprawie i zapowiedziała otwartą dyskusję podczas Walnego Zgromadzenia EBU w grudniu. Fani konkursu spekulują, że zabieg ten ma na celu zatrzymanie Izraela w stawce. Świadczyć ma o tym powrót do stawki konkursowej Bułgarii, Rumunii i Mołdawii – krajów, które wypełnią lukę po ewentualnym bojkocie innych nadawców. W samym środku rozmów o potencjalnej dyskwalifikacji sprawdzamy, jak kwestia ta wyglądała w przeszłości.
W niemal 70-letniej historii konkursu nadawcy z różnych krajów wielokrotnie domagali się wykluczenia ze stawki innych uczestników. Pierwsza taka sytuacja miała miejsce już w 1957 roku. Dotyczyła włoskiego utworu Corde della mia chitarra, który trwał ponad 5 minut – znacznie dłużej od ówczesnych zaleceń. Inne protesty były spowodowane między innymi nieregulaminowym terminem publikacji utworu (Włochy 1965), zbyt młodym wiekiem uczestniczki (Belgia 1986), wykonaniem podczas próby fragmentu utworu w języku innym niż narodowy (Polska 1994) czy użyciem syntezatora w trakcie występu (Dania 2000). Europejska Unia Nadawców konsekwentnie odrzucała tego typu głosy sprzeciwu. Zdarzały się jednak sytuacje, w których do podjęcia decyzji o dyskwalifikacji było blisko.
Eurowizja 2005: uprzedzić decyzję EBU
Pierwszy taki przypadek miał miejsce w 2005 roku i był związany z planowanym debiutem Libanu w show. Już na początku listopada 2004 roku Télé Liban zdecydował, że jego reprezentantką w Kijowie będzie Aline Lahoud z francuskojęzycznym utworem Quand tout s’enfuit. Przeszkodą na drodze do tego celu okazała się lista uczestników konkursu opublikowana na stronie nadawcy publicznego. Została na niej pominięta reprezentantka Izraela. W tym momencie pojawiło się ryzyko dyskwalifikacji – Europejska Unia Nadawców dała telewizji 24 godziny na wprowadzenie stosownych zmian. W efekcie ze strony zniknęła cała lista, a zamiennie pojawił się na niej link do oficjalnej strony konkursu. Incydent ten spowodował, że EBU poprosiła Télé Liban o gwarancję, że podczas transmisji ESC wyemituje również występ Izraela. Jako że byłoby to sprzeczne z libańskim prawem, nadawca podjął decyzję o wycofaniu się z konkursu.
Schemat ten, choć w zupełnie innym kontekście, powtórzył się w 2009 roku. Nadawca publiczny z Gruzji, GPB, początkowo nie planował brać udziału w konkursie organizowanym w Rosji. Po wygranej na Eurowizji Junior zmienił jednak zdanie i postanowił zorganizować publiczne selekcje. Ich zwycięzcą okazała się grupa Stéphane i 3G, która na moskiewskiej scenie miała wykonać utwór z dwuznacznie brzmiącym tytułem We Don’t Wanna Put In. Gra słów nawiązująca do nazwiska prezydenta Rosji wzbudziła zainteresowanie europejskich mediów, zwłaszcza w kontekście niedawnej wojny rosyjsko-gruzińskiej. GPB jednak zaprzeczył, jakoby propozycja na Eurowizję miała drugie dno. W międzyczasie przez Rosję przetoczyła się fala krytyki wywołanej politycznym przesłaniem utworu. Po oficjalnym zgłoszeniu Europejska Unia Nadawców spodziewanie poprosiła o zmianę słów piosenki. W odpowiedzi gruziński nadawca publiczny wycofał się z konkursu.
Money, money, money
Przejdźmy do pierwszej rzeczywistej dyskwalifikacji. W 2016 roku rumuński nadawca publiczny TVR postanowił wybrać swojego reprezentanta na Eurowizję poprzez otwarte preselekcje. Finał Selecția Națională 2016 wygrał Ovidiu Anton z utworem Moment of Silence. Po zwycięstwie artysta rozpoczął przygotowania do konkursu. Pracował nad nową koncepcją występu i promował swoją propozycję podczas pre-parties w Izraelu i Wielkiej Brytanii.
22 kwietnia 2016 roku Europejska Unia Nadawców zdecydowała o wykluczeniu rumuńskiego nadawcy z konkursu. Stało się to na 3 tygodnie przed drugim półfinałem Eurowizji, w którym miał występić Anton. Powodem były zaległości finansowe i ryzyko zaburzenia stabilności finansowej EBU. Zgodnie z opublikowanym oświadczeniem TVR miał czas na uregulowanie długu w wysokości 16 milionów franków szwajcarskich do 20 kwietnia. Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ.
Reprezentantka z zakazem wjazdu do Ukrainy
W 2017 roku po 12 latach Eurowizja wróciła do Kijowa. Konkurs ponownie odbywał się w czasie niestabilnej sytuacji politycznej, tym razem spowodowanej aneksją Krymu przez Rosję. Agresor zdawał się nie przejmować faktem, że trzy lata wcześniej napadł na organizatora zbliżającej się edycji widowiska. Potwierdził swój udział w konkursie, a 12 marca ogłosił, że reprezentantką kraju będzie Julija Samojłova – wokalistka chorująca na rdzeniowy zanik mięśni.
Dziesięć dni później władze Ukrainy nałożyły na artystkę zakaz wjazdu do kraju. Powodem był fakt, że Samoylova wystąpiła na Krymie po jego aneksji, czym naruszyła ukraińskie prawo. Europejska Unia Nadawców znalazła się między młotem a kowadłem, jednak jeszcze tego samego dnia wydała oświadczenie. Przyznała w nim, że zamierza prowadzić dialog z władzami Ukrainy, ale podjętą przez nie decyzję uznaje za sprzeczną z duchem konkursu i ideą inkluzywności. Dzień później EBU zaproponowała, by reprezentantka Rosji wykonała utwór na żywo, ale nie z Kijowa. Jej występ byłby wtedy transmitowany za pośrednictwem satelity. Nadawca rosyjski mógł także skorzystać z innego wariantu – wymiany reprezentanta. Obie propozycje zostały odrzucone. W związku z tym w ostatnim oświadczeniu EBU przyznała, że Rosja nie może uczestniczyć w konkursie.
EBU mówi „nie” piosence propagandowej
W 2021 roku białoruski nadawca publiczny BTRC zadecydował, że na konkurs w Rotterdamie wystąpi zespół Galasy ZMesta. Sprzyjająca reżimowi Łukaszenki grupa powstała zaledwie rok wcześniej w nieprzypadkowym czasie – kilka miesięcy po rozpoczęciu protestów Białorusinów przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim. W swojej twórczości wykonawcy skupiali się na wyśmiewaniu walki rodaków o wolność i krytyce europejskich wartości.
Poglądy członków grupy znalazły odbicie w propozycjach na Eurowizję. Utwór Ya nauchu tebya (Nauczę cię) został odrzucony przez EBU ze względu na polityczny charakter i ryzyko, że Eurowizja ucierpiałaby wizerunkowo. Białorusini otrzymali szansę na wymianę piosenki w przedłużonym terminie. Skorzystali z tej opcji, jednak utwór Pesnya pro zaytsev (Piosenka o zającach) również został uznany za nieregulaminowy, a EBU ostatecznie zdecydowała o usunięciu BTRC z listy uczestników.
Opóźniona reakcja na wojnę
W lutym 2022 roku media na całym świecie żyły tematem inwazji Rosji na Ukrainę. Podczas gdy rządy wielu państw i przedstawiciele głównych organizacji międzynarodowych zjednoczyły się w potępieniu ataku, Europejska Unia Nadawców wyraziła zaniepokojenie sytuacją, po czym oświadczyła, że Eurowizja jest konkursem apolitycznym i Rosja będzie mogła wziąć w nim udział.
Decyzja ta spotkała się z reakcją nadawcy ukraińskiego, który zwrócił się do EBU z apelem o wykluczenie agresora z konkursu. Apel ten poparli inni nadawcy, a część z nich – jak estoński ERR czy fiński Yle – zapowiedziała rezygnację z Eurowizji. Europejska Unia Nadawców szybko zdecydowała się na usunięcie Rosji z listy uczestników, powołując się w oświadczeniu na ryzyko utraty reputacji przez konkurs. W maju tego samego roku EBU na stałe wykluczyła ze swoich struktur nadawcę z tego kraju.
Eurowizja a oskarżenia o przemoc
W 2024 roku miała miejsce bezprecedensowa w historii Eurowizji sytuacja. Jeden z uczestników został wykluczony z konkursu w trakcie jego trwania. Reprezentant Holandii, Joost Klein, został oskarżony o zaatakowanie pracownicy obsługi konkursu. Europejska Unia Nadawców unikała szczegółów, jednak zdarzenie opisał nadawca holenderski. Według niego filmowany wbrew własnej woli wykonawca wykonał groźny ruch w kierunku kamery, ale nie dotknął kamerzystki.
Sprawa, w którą zaangażowała się szwedzka policja, pozostawała przez jakiś czas bez oficjalnej reakcji. W międzyczasie odbyła się próba generalna finału, w której reprezentant Holandii nie wystąpił. Dopiero w dniu finału Eurowizji EBU wydała oświadczenie, że ze względu na trwanie procedury prawnej dalszy udział artysty byłby niestosowny. Koniec sprawy nastąpił 3 miesiące później. W sierpniu 2024 roku prokuratura potwierdziła, że Joost Klein uderzył kamerę. Nie znalazła jednak dowodu na to, by zachowanie to stanowiło poważne zagrożenie i było spowodowane złymi intencjami wykonawcy. O szczegółach przeczytasz TUTAJ.

Europejska Unia Nadawców nie zawsze twarda
Choć Europejskiej Unii Nadawców zdarzało się zdyskwalifikować nadawcę z konkursu nagle, zwykle podjęcie takiej decyzji było poprzedzone próbami znalezienia innego wyjścia z sytuacji. Co ciekawe, wydarzenia na arenie politycznej często pozostawały bez adekwatnej reakcji. Najlepszym przykładem jest Rosja. Atak na Gruzję nie zamknął jej drogi do organizacji konkursu w 2009 roku i Eurowizja odbyła się w Moskwie. Z kolei aneksja Krymu nie zakończyła się wykluczeniem ze stawki w roku 2015. Nadawca z Azerbejdżanu również uniknął poważnych konsekwencji w związku z exodusem Ormian w 2022 roku czy prześladowaniem swoich obywateli, którzy podczas Eurowizji 2009 zdecydowali się oddać głos na Armenię.
Dotychczasowa historia dyskwalifikacji uwidacznia brak konsekwencji i jednoznacznych procedur. Nawet wojna nie zawsze okazywała się wystarczającym pretekstem do wykluczenia nadawcy z Eurowizji. Trudno zatem przewidzieć, jaka decyzja zapadnie w sprawie Izraela. Dowiemy się tego dopiero w grudniu.
Źródła: EBU, Eurovision.tv, Eurowizja.org, Dziennik Eurowizyjny, ESCToday.com








