Tydzień temu Serbia wybrała reprezentanta na Eurowizję, jednak o piosence „Ceo svet je moj” jak i o preselekcjach nadal sporo się mówi…
W ubiegłą niedzielę widzowie i jurorzy zadecydowali, że Bojana Stamenov będzie reprezentować Serbię z utworem „Ceo svet je moj”. Wokalistka już od dawna wspominała, że jej marzeniem byłoby wygranie Eurowizji i przeniesienie konkursu z powrotem do Belgradu. Jak przyznaje, euforia po ogłoszeniu wyników była tak wielka, że zabrakło czasu na spokojne rozmowy i ustalenia dotyczące utworu. A jest co ustalać – w planach są ponoć pewne kosmetyczne zmiany, a fani z niecierpliwością czekają na informację o języku tekstu utworu. Serbia od czasu debiutu zawsze prezentowała utwory w języku narodowym, w myśl zasady, że skoro udało się wygrać „po serbsku” to nie ma sensu korzystania z angielskiego. Po krytyce, jaka spadła na RTS i Moje3 po półfinale ESC 2013 nic nie jest już takie pewne. Wiadomo, że „Ceo svet je moj” ma przygotowany tekst w języku angielskim, a jego współautorem jest twórca tekstu piosenki „Rise like a Phoenix” Conchity Wurst. Ostateczna decyzja zapadnie zapewne w połowie marca, w grę wchodzą różne opcje, nawet wersja dwujęzyczna.
Zagraniczni fani dość pozytywnie wypowiadają się o serbskim utworze, ale w samej Serbii opinie są mniej przychylne. Zarówno internauci jak i gwiazdy muzyki czy popularni dziennikarze komentowali dzieło Vladimira Graicia – chwalono możliwości wokalne Bojany, ale krytykowano utwór, twierdząc, że jest słaby, dość kiczowaty i bardzo mocno nastawiony na festiwalowe brzmienie. Stamenov nie przejmuje się negatywnymi opiniami, twierdzi, że każdy ma prawo do swojego myślenia, ale ona wierzy w utwór i zamierza dumnie reprezentować kraj. „Zwycięstwo będzie wielkie, takie jak ja” – żartowała w rozmowie z dziennikiem „Blic”. Co ciekawe, po zajęciu finałowego miejsca w programie „Mam Talent” Bojana nie miała możliwości rozwinięcia swojej kariery muzycznej – stała się rozpoznawalna, ale nie przyniosło to muzycznych efektów. Planowała nawet zrezygnować ze śpiewania w klubach, zrzucić nieco kilogramów i zostać matką, jednak parę dni później…zadzwonił do niej Vladimir Graić, który zaproponował udział w selekcjach. Teraz wcześniejsze plany zostały odsunięte na bok, a głównym celem wokalistki jest zajęcie jak najlepszego miejsca w Wiedniu. Plan minimum to wejście do finału.
Preselekcje serbskie 2015 skończyły się zwycięstwem utworu, który ma szanse na wysokie miejsce podczas Eurowizji, jednak bez skandalu i tak się nie obyło. Aleksa Jelić, który w finale zajął trzecie (ostatnie) miejsce, szybko opuścił studio i nie chciał komentować przegranej. Parę dni później opublikował post na Twitterze sugerujący, że spotkała go wielka niesprawiedliwość. Nie chodziło jednak o fakt, że zdobył najmniej punktów, ale że przyznano mu utwór „Vodi me”, który…nie jest kompozycją oryginalną. Szybko odkryto, że piosenka pod tytułem „Slobodan” była wykonywana już 7 lat temu podczas reality-show „Operacije Trijunf”. Graić tłumaczył, że piosenka powstała dla czarnogórskiego wokalisty Stefana Filipovicia (Eurowizja 2008), a podczas programu puszczono ją bez zgody autora. Efekt? Aleksa Jelić planuje sądzić się z Vladimirem Graiciem, Vladimir Graić pozwie producentów programu. Niesmak pozostanie na długo…
Serbia wystartuje w pierwszym półfinale Eurowizji 2015. Jest jednym z trzech wracających do konkursu krajów. Czy będzie to powrót w wielkim stylu? Przekonamy się w marcu.
Źródło: Kurir, Alo, Blic, Press, inf. własne ; fot.:RTS